Bruksela nie chce tylko mówić o zmniejszaniu biurokracji, chce także wdrożyć tę politykę. Czy to może zadziałać?


Gdyby Unia Europejska miała wybrać „słowo roku”, „zmniejszanie biurokracji” znalazłoby się wysoko na liście. Termin ten słyszano w ostatnich miesiącach niezliczoną ilość razy – zwłaszcza od czasu słynnego raportu Draghiego we wrześniu, który bezlitośnie obnażył brak konkurencyjności UE. Jednym z rozwiązań tego problemu jest zmniejszenie barier regulacyjnych dla przedsiębiorstw.
NZZ.ch wymaga JavaScript do prawidłowego działania ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub program blokujący reklamy obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Ostatnie wstrząsy geopolityczne i handlowe ponownie zwiększyły potrzebę reform: Europa nie wie już, jak wiarygodni są jej dawni sojusznicy, a wolności, które kiedyś uważano za pewne, nie mogą być już traktowane jako coś oczywistego. Aby przetrwać w tym nowym, trudnym świecie, potrzebna jest gospodarka, która się rozwija – a nie taka, która marnuje czas na wypełnianie formularza 741.
Jest to dość pobieżne podsumowanie tego, co Komisja Europejska przedstawiła opinii publicznej w środę. Rozporządzenie to nazywa się „Omnibus”, ponieważ ma ono na celu zmianę kilku ustaw naraz. Efekty tego byłyby spektakularne, gdyby wierzyć oficjalnym oświadczeniom: koszty administracyjne europejskich przedsiębiorstw mają zostać zmniejszone o 6,3 mld euro rocznie, a jednocześnie możliwe byłoby zmobilizowanie prywatnych i publicznych środków inwestycyjnych w wysokości 50 mld euro.
Prawie wszystkie firmy są zwolnioneKomisja bierze na celownik przepisy, których nazwy już same w sobie sugerują biurokratyczną (nadmierną) gorliwość: na przykład dyrektywę w sprawie sprawozdawczości w zakresie zrównoważonego rozwoju (CSRD), ustawę o łańcuchu dostaw (CSDDD) lub mechanizm dostosowywania cen na granicach w odniesieniu do emisji dwutlenku węgla (CBAM), znany również jako taryfa klimatyczna. Mają one zostać usprawnione – przede wszystkim po to, aby przedsiębiorstwa nie opuszczały UE i aby zachować miejsca pracy.
Konkretnie rzecz biorąc, tylko największe przedsiębiorstwa (około 20 procent) lub te zatrudniające ponad 1000 pracowników będą musiały udostępniać dokładne informacje na temat wpływu swojej działalności gospodarczej na środowisko i społeczeństwo. Firmy te nie tylko mają największą „dźwignię”, ale zazwyczaj mają też wyspecjalizowane działy.
Nie oznacza to oczywiście, że pozostałe 80 procent firm może nagle przestać składać sprawozdania – ponieważ pierwotnie było to żądanie ze strony branży i jej inwestorów – powiedziała komisarz ds. finansów Maria Luís Albuquerque. Większość przedsiębiorstw po prostu nie będzie musiała w przyszłości składać sprawozdań. Ci zaś, którzy pozostaną w tej sytuacji, będą mieli o dwa lata więcej czasu niż pierwotnie planowano.
niebezpieczeństwo wojny gospodarczejJeśli chodzi o prawo dotyczące łańcucha dostaw, Komisja podchodzi do niego z większą ostrożnością, mimo że zostało ono przyjęte dopiero w zeszłym roku. Wejście w życie przepisów, których celem jest wzmocnienie praw człowieka i standardów środowiskowych w całym łańcuchu wartości produktu, ma zostać odroczone o rok, do 2028 r.
Prawo ma zostać również zmienione tak, aby firmy nie musiały już gwarantować całego łańcucha dostaw, ale „bezpośredniego partnera biznesowego” – czyli kolejnego ogniwa w łańcuchu. Ponadto badanie powinno być konieczne nie częściej niż raz na pięć lat. Odpowiedzialność przedsiębiorstw ma być ograniczona, co zdaniem komisarza ds. handlu Valdisa Dombrovskisa ma także komponent geopolityczny: wrogo nastawieni konkurenci z zagranicy mogliby wciągnąć przedsiębiorstwa z UE w beznadziejne, długotrwałe postępowania prawne, a tym samym uzyskać przewagę konkurencyjną.
Wprowadzona jesienią 2023 r. taryfa klimatyczna ma również przynieść ulgę przede wszystkim MŚP. Zgodnie z propozycją Komisji, przedsiębiorstwo musi uczestniczyć w handlu emisjami tylko wtedy, gdy importuje towary powodujące emisję CO2 przekraczającą 50 ton rocznie. Stanowi to około 10 procent wszystkich firm, ale odpowiadają one za 99 procent wszystkich emisji.
Żadnego „mea culpa”Obaj komisarze nie szczędzili podczas prezentacji wielkich słów. Mimo dążeń do uproszczeń UE może osiągnąć swoje cele, w tym cele często przywoływanego Zielonego Ładu, po prostu w „mądrzejszy i mniej kosztowny sposób” – powiedział Dombrovskis. Można wręcz mówić o scenariuszu korzystnym dla obu stron – i dla środowiska, i dla przedsiębiorstw. Przecież nie mogą być konkurencyjni, jeśli – jak stwierdził Łotysz – „mają związane ręce”.
Jednakże: używając terminologii Dombrovskisa, to nie obce, złe moce były odpowiedzialne za ograniczenia w przemieszczaniu się, lecz właśnie te same władze UE, które teraz mają rozwiązać ten węzeł. Zapytany o to Albuquerque odpowiedział, że sytuacja na świecie uległa zmianie i że pewne teksty miały „niezamierzone konsekwencje”. Krótko mówiąc: Komisja Europejska nie wypowiedziała w środę „mea culpa”, ale nie wydaje się też, aby była dumna z pracy poprzedniego organu.
„Cięcie na sucho” czy „odwaga w cięciu kosztów”?Zaprezentowany obecnie szablon omnibusowy – pierwszy z kilku – ma jeszcze długą drogę do przebycia. Aby propozycje weszły w życie, muszą zostać przyjęte przez Parlament i państwa członkowskie. Jeśli przyjąć za dobrą monetę reakcje polityczne, z których niektóre w ostatnich dniach pojawiły się już na skutek przecieków, to można spodziewać się znacznego oporu, przynajmniej ze strony lewicy, wobec redukcji biurokracji na wzór Brukseli.
W swoim oświadczeniu SPD mówiła o „jasnym” rozwiązaniu, które zamieni niedawno uchwalone ustawy w „bezzębne papierowe tygrysy”. Zdaniem Zielonych Komisja zagraża nie tylko Zielonemu Ładowi, ale także prawom człowieka. Jak można się było spodziewać, partie burżuazyjne, które stanowią większość w Parlamencie Europejskim i w większości państw członkowskich, są w swoich poglądach znacznie bardziej pozytywne: Europa potrzebuje „odwagi, by ciąć koszty” – twierdzą CDU/CSU – w przeciwnym razie „cały projekt europejski” będzie zagrożony.
nzz.ch