Cel CDU w zakresie wzrostu gospodarczego Niemiec na poziomie 2 procent staje się coraz bardziej odległy


Chris Emil Janssen / imago
Dziewięć miesięcy temu CDU obiecała wyborcom, że przywróci Niemcom status „kraju odwagi i pewności siebie”. Partia kanclerza Friedricha Merza dążyła do obniżenia podatków, ograniczenia biurokracji, rozwoju nowych technologii przyszłości i usprawnienia administracji. Kanclerz Merz, jak sam się chełpił, zapewnił, że „powrócimy do wzrostu gospodarczego w naszym kraju i nie będziemy towarzyszyć jego recesji”. W ramach „Agendy 2030”, „planu na nową pomyślność dla Niemiec”, Merz zamierzał pomóc temu byłemu krajowi cudu gospodarczego powrócić do wzrostu na poziomie „co najmniej 2 procent”.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Jak dotąd nic na to nie wskazuje. Zamiast gwałtownego wzrostu, gospodarka nadal podąża w dół. Nadzieje na szybkie ożywienie legły w gruzach, ale problemy strukturalne pozostają. Krótkie ożywienie nastrojów biznesowych okazało się niespełnionym aktem wiary.
Rozczarowanie polityczne w kraju pogłębia rosnąca presja w handlu zagranicznym. Nieobliczalna polityka celna prezydenta USA Donalda Trumpa powoduje więcej problemów dla niemieckiej gospodarki, która generuje 42% swojego bogactwa dzięki eksportowi, niż dla innych krajów.
Eksport do USA i Chin spadaNic więc dziwnego, że dane ekonomiczne napawają raczej pesymizmem niż optymizmem. W pierwszej połowie roku eksport wzrósł zaledwie o 0,6% rok do roku . Fakt, że nastąpił nawet niewielki wzrost, wynikał wyłącznie z dostaw do krajów UE. Z kolei eksport do Chin, Wielkiej Brytanii, Rosji i Ameryki spadł.
Spadek eksportu do Chin był szczególnie wyraźny, spadając o 13,5% rok do roku od stycznia do czerwca. Wynikało to nie tylko ze złej sytuacji gospodarczej w Chinach. Niemieckie firmy tracą również coraz bardziej konkurencyjność technologiczną i cenową w porównaniu z chińskimi konkurentami.
Eksport do USA, najważniejszego zagranicznego rynku zbytu dla niemieckich firm, nie zrównoważył spadku obrotów w Chinach. W pierwszej połowie roku dostawy przez Atlantyk spadły o 3,1%. Stało się tak pomimo faktu, że wielu amerykańskich nabywców szybko zaopatrzyło się w niemieckie towary, zanim Trump podniósł cła. Od czwartku na większość amerykańskiego importu z UE obowiązuje jednolita stawka celna w wysokości 15% . W przypadku aluminium i stali stawka jest jeszcze wyższa i wynosi 50%.
Cła USA obciążają firmyNie można wykluczyć, że cła będą nadal rosły. Prezydent USA Trump grozi UE podwyżką ceł do 35%, jeśli firmy z UE nie zainwestują w USA dodatkowych 600 miliardów dolarów, zgodnie z ustaleniami. W związku z tym niepewność co do przyszłości ceł pozostaje wysoka dla eksporterów. Ma to negatywny wpływ na inwestycje i zatrudnienie.
Chris Emil Janssen / imago
W niedawnym badaniu 3500 firm, przeprowadzonym przez Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową (DIHK) , 58% z nich stwierdziło, że spodziewa się dalszych obciążeń dla handlu zagranicznego. Spośród firm handlujących bezpośrednio ze Stanami Zjednoczonymi, 74% wyraziło takie obawy. Wysokie cła w USA podnoszą ceny produktów niemieckich i obciążają firmy biurokracją.
Trzy na cztery firmy stwierdziły, że już odczuwają negatywne skutki amerykańskich ceł. Wśród firm działających w USA odsetek ten wzrasta do 90%. Najbardziej obawiają się one niepewności, a 80% obawia się dalszych ataków celnych ze strony rządu USA.
Ponad połowa ankietowanych firm zamierza obecnie ograniczyć handel z USA z powodu niepewności, a jedna czwarta zamierza inwestować mniej lub wcale w Ameryce. Zamiast tego dwie trzecie deklaruje chęć otwarcia nowych rynków zbytu, zwłaszcza na jednolitym rynku europejskim.
Gospodarce brakuje zamówieńSłaba koniunktura w handlu zagranicznym odbija się na portfelach zamówień. W czerwcu niemieckie firmy przemysłowe odnotowały łącznie o 1,0% mniej zamówień niż w poprzednim miesiącu. Podczas gdy zamówienia krajowe wzrosły, zamówienia zagraniczne spadły o 3,0%. Dane rozwiały nadzieje analityków, że napływ zamówień wkrótce osiągnie najniższy poziom.
Według niedawnego badania przeprowadzonego przez monachijski Instytut Ifo, 37% firm skarży się na brak zamówień. Niedobór dotyka nie tylko firmy z tradycyjnych sektorów przemysłu, takich jak motoryzacja i inżynieria mechaniczna, gdzie odpowiednio 42,6% i 46,1% cierpi z powodu niedoboru popytu.
Dostawcy usług, tacy jak agencje pracy tymczasowej (56,3%), dostawcy zakwaterowania (54,2%) i agencje reklamowe (51,4%), również zgłosili, że ich portfele zamówień są zbyt skąpe. W handlu detalicznym wskaźnik ten wyniósł 51,0%, a w hurtowym aż 66,2%.
Produkcja jest tak niska jak w okresie koronawirusaSpadający eksport, puste portfele zamówień i ponury nastrój wywierają presję na produkcję. W czerwcu produkcja w sektorze przetwórczym , obejmującym przemysł, budownictwo i energetykę, spadła o 1,9% w porównaniu z majem. To spowodowało, że produkcja osiągnęła najniższy poziom od maja 2020 roku, kiedy kraj ogarnęła pandemia koronawirusa. Produkcja spada we wszystkich flagowych sektorach niemieckiej gospodarki – motoryzacji, budowie maszyn, metalurgii i przemyśle elektrycznym.
W drugim kwartale spadł on o 1 procent poniżej poziomu z poprzedniego kwartału, osiągając tym samym najniższy poziom od pierwszej połowy 2020 roku. Obecnie Ministerstwo Gospodarki komentując dane dotyczące produkcji, stwierdziło, że „nie przewiduje się impulsu do trwałego ożywienia w gospodarce przemysłowej”.
Nadzieje na pakiet finansowy finansowany kredytemRząd federalny i wielu ekonomistów pokładają zatem nadzieje w finansowanym kredytem pakiecie infrastrukturalnym , w ramach którego CDU/CSU i SPD, przy poparciu Zielonych, znowelizowały Ustawę Zasadniczą. W przyszłym roku nowe zadłużenie rządu federalnego, w tym fundusze specjalne, wyniesie około 174 miliardów euro, czyli o około 124 miliardy euro więcej niż w roku ubiegłym. W rezultacie stymulacja gospodarcza wyniesie około 3 procent produktu krajowego brutto w tym i przyszłym roku łącznie.
Jednak większość tych środków prawdopodobnie nie wejdzie w życie przed przyszłym rokiem. Bundestag uchwali budżet dopiero jesienią. A większość środków trafi do firm dopiero w przyszłym roku ze względu na terminy przetargów.
Istnieje realne ryzyko, że znaczna część tych środków zostanie zmarnowana na rosnące ceny. Zwłaszcza w inżynierii lądowej i wodnej oraz przemyśle zbrojeniowym, gdzie trafia znaczna część zamówień rządowych, firmy ledwo są w stanie obsłużyć przewidywany napływ zamówień z Berlina. Ponadto popyt rządowy wypiera firmy prywatne. Robotnicy budowlani, którzy naprawiają mosty w imieniu rządu, nie są dostępni do prac budowlanych.
Błysk na patelni i góra długówBodźce gospodarcze wynikające z polityki fiskalnej będą zatem „znacznie mniejsze niż wzrost wydatków nominalnych” – mówi Ralph Solveen, ekonomista Commerzbanku. Uwzględniając spowolnienie gospodarcze spowodowane amerykańskimi taryfami celnymi i stymulujący wpływ polityki fiskalnej, Solveen przewiduje, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku będzie miał pozytywny wpływ na poziomie około 0,5 punktu procentowego.
Ponieważ obniżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego również stymulują gospodarkę, Commerzbanker spodziewa się wzrostu niemieckiej gospodarki o 1,4% w przyszłym roku. Jednak około 0,3 punktu procentowego z tego wzrostu można przypisać wyłącznie temu, że w przyszłym roku będzie więcej dni roboczych. Po wyłączeniu tego efektu, niemiecka gospodarka ma wzrosnąć zaledwie o około 1% w 2026 roku. To zaledwie połowa tempa wzrostu, jakie Merz i CDU obiecywali wyborcom w styczniu.
Solveen obawia się, że finansowane kredytami pakiety stymulacyjne niemieckiego rządu rozpalają „słomiany zapał, z którego ostatecznie pozostanie tylko jedno: znacznie wyższy dług”. Jeśli ma rację, „Agenda 2030” kanclerz Merz, „plan na nową pomyślność dla Niemiec”, prawdopodobnie pozostanie tylko planem.
nzz.ch