Eksperyment w Zurychu: Jak zainspirować młodych ludzi do pokochania piękna

W Zurychu były dyrektor artystyczny Staatsoper Unter den Linden odważył się na eksperyment i to zadziałało: na otwarcie swojego pierwszego sezonu Matthias Schulz otworzył operę dla publiczności. Zaraz po pierwszym koncercie siwowłosi dygnitarze zuryskiej burżuazji opuścili fotele na „parkiecie” i w lożach. Jakby prowadzeni przez duchową rękę, setki młodych ludzi nagle przecisnęły się przez widownię. Przychodzili grupami, śmiejąc się, podziwiając złoto na ścianach, żyrandole, niektórzy z butelką piwa w dłoni, ale wszyscy z całkowicie pokojowymi intencjami. Nie wszyscy z nich są fanami muzyki, jak wyjaśnia Schulz. Niektórzy kręcili się po dziedzińcu przed operą i widzieli balony zapraszające na otwarcie z hasłem, że opera będzie otwarta dla wszystkich 24 godziny na dobę: „Opera musi również uchwycić ludzi, którzy doświadczają jej przypadkiem”.
Inni młodzi ludzie znają operę ze słyszenia; ich rodzice tu chodzą, mówi jeden z odwiedzających. Miło jest zobaczyć, jak to wygląda od środka. Młodzi ludzie i kilku ciekawskich starszych rozsiedli się na widowni i na scenie. Tam, za dwoma fortepianami Steinwaya, leżą kolorowe materace: żółty, zielony i czerwona sofa. Dziś w operze można spędzić noc. Aby nadać nocnej atmosferze, sześciu muzyków smyczkowych z orkiestry operowej zajmuje miejsca na środku sceny. Nagle publiczność cichnie. Pierwsze dźwięki: altówka i wiolonczela grają „zawsze cicho”, jak głosi muzyka. Pozostałe instrumenty podążają za nimi. Z niewielką liczbą nut muzycy tworzą przestrzeń najwyższego skupienia. Tylko kilka telefonów komórkowych świeci w ciemności, żadnego dzwonka, żadnego słowa.
W środku ciepłej, późnoletniej nocy młodzi ludzie siedzą w Operze w Zurychu, leżąc na plecach, z dłońmi splecionymi w pięści i zamkniętymi oczami. Muzyka ich urzekła – nie jakaś komercyjna „sztuka minimalna”; nie, to sekstet smyczkowy Arnolda Schönberga „Transfigured Night”! Utwór jest skonstruowany w taki sposób, że ciągle myśli się, że to już koniec, ale muzyka wciąż się rozbrzmiewa. Nikt nie jest niespokojny, nikt nie ziewa ani nie śpi; kto wie, może wszyscy nauczyli się Ludovica Einaudiego i są odporni na szmirę i akustyczne śmieci, to by było coś! Na koniec rozbrzmiewają pełne szacunku brawa; jedna ze słuchaczek z poczuciem winy mówi partnerce, że w pewnym momencie „prawie zasnęła”. Ale wraca do formy, gdy o północy Siena Licht Miller występuje razem z berlińskim kompozytorem i artystą dźwiękowym Kaanem Bulakiem. Znajdziemy tam jego nowy utwór „Księżyc nie jest lustrem” na mezzosopran, fortepian i elektronikę, a także pieśni i arie Johannesa Brahmsa, Gustava Mahlera i Georges’a Bizeta, którym towarzyszyć będzie Ann-Katrin Stöcker na fortepianie.
Wszystko przebiega bez najmniejszych incydentów. Nikt nie rozlewa piwa na neoklasycystyczne krzesła, nikt nie pali w miejscu niedozwolonym, nikt nie zachowuje się agresywnie. Matthias Schulz później powiedział, że był pod wrażeniem „szacunku, jaki młodzi ludzie okazali naszemu teatrowi”. Po cywilizowanym wydarzeniu czas spać. Poranny śpiew ptaków zapewnia, że scena jest wolna dla 200 fanów jogi, pod aktywnym nadzorem Victorii Dietrich, która już wcześniej zadbała o sprawną komunikację na Unter den Linden w Berlinie. Wieczorem odbyła się publiczna próba generalna orkiestry „Manon Lescaut” Jules’a Masseneta, z bezpłatnymi miejscami siedzącymi „dla wszystkich, których nie stać na bilet”, jak to ujął dyrektor artystyczny.
Oczy Berlina zwrócone są na Zurych. Na otwarcie przybyła liczna grupa osób: dyrektor generalny szpitala Charité Heyo Kroemer, prawnik specjalizujący się w sztuce Peter Raue, przedsiębiorca Lutz Helmig, były szef Hertha BSC Werner Gegenbauer, była dyrektor RBB Dagmar Reim oraz Ulrich Maas z Towarzystwa Przyjaciół Opery Staatsoper Unter den Linden. Matthias Schulz, który już wystąpił w Berlinie jako pierwszorzędny akompaniator, zainaugurował sezon występem Elīny Garančy, muzyczną podróżą po Europie, poruszającą tematy wojny i pokoju, miłości i śmierci, szczęścia i samotności – innymi słowy, ze wszystkimi elementami, które definiują operę.
W kulminacyjnym momencie spektakularnego weekendu Joana Mallwitz dyrygowała „Kawalerem róży” Richarda Straussa; wiedeński artysta Gottfried Helnwein był odpowiedzialny za zapierającą dech w piersiach, a zarazem głęboką estetykę współczesnego austriackiego rokoka. W 2015 roku w Volksbühne po raz pierwszy wystąpił z Johannem Kresnikiem w skandalicznym, antykapitalistycznym „teatrze agitacyjnym” opartym na twórczości Pasoliniego. „Opera musi odważyć się wyrwać ze swojego wąskiego kręgu; wtedy ma przyszłość” – mówi Matthias Schulz.
Wie, że musi poruszyć zamożnych Szwajcarów, aby wyrwać operę z jej elitarnych kręgów. Idea radykalnej przejrzystości często spotyka się z niechęcią w świecie opery. Nowe kierownictwo artystyczne również spotka się z oporem: „Nie wszyscy starzy pracownicy lubią to, że tak bardzo się zmieniają” – mówi młody zwiedzający. Ambicje nowych dyrektorów są z pewnością duże: w porównaniu z berlińską Staatskapelle, gdzie uczył się Daniel Barenboim, poprzeczka jest postawiona wysoko, zwłaszcza dla Zuryskiej Orkiestry Operowej. Spektakl inauguracyjny to dopiero początek. Za rok odbędzie się kolejna 24-godzinna noc operowa. Do tego czasu czas będzie płynął, jak przewiduje Marschallin, „cicho jak klepsydra”.
Berliner-zeitung