KOMENTARZ – Czasy puryzmu w polityce klimatycznej dobiegły końca. Nie musi to być zła wiadomość dla ochrony klimatu.

Ilustracja Simon Tanner / NZZ
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
„Polityka klimatyczna wymaga realizmu” – stwierdza niemiecka CDU w swoim manifeście wyborczym. „Cel jest jasny, droga pragmatyczna i realistyczna” – mówi przewodniczący Komisji. Ursula von der Leyen o planowanych przez UE redukcjach emisji. W Wielkiej Brytanii obecna liderka konserwatywnych torysów szybko się z tym uporała: „Osiągnięcie zerowej emisji netto do 2050 roku jest niemożliwe” – powiedziała Kemi Badenoch.
Oświadczenie Badenocha uderzyło w bańkę klimatyczną niczym bomba. Aktywiści byli wściekli. W 2019 roku konserwatyści zobowiązali się, że Wielka Brytania stanie się pierwszym krajem na świecie, który zredukuje emisję gazów cieplarnianych w jak największym stopniu i zrekompensuje resztę poprzez lasy lub technologię. W następnym roku UE poszła w ich ślady. Siłą napędową była świadomość, że neutralność klimatyczna może spowolnić globalne ocieplenie.
Jednak sceptycyzm wobec dominującej narracji o zerowej emisji netto stanowi istotny bodziec. Zamiast dalej gubić się w ideologicznie purystycznych debatach, powinniśmy spokojnie ocenić osiągalność celów klimatycznych i pragmatycznie rozważyć możliwe rozwiązania. Jest to dziś pilniejsze niż kiedykolwiek.
Polityka klimatyczna jak na razie zawiodła, a emisje na całym świecie nadal rosną. „Ludzie wiedzą, że obecna debata na temat zmian klimatu jest przesiąknięta irracjonalnością” – napisał niedawno, słusznie, były brytyjski premier Tony Blair. Chociaż większość ludzi akceptuje fakt, że zmiany klimatu są spowodowane przez człowieka, Blair powiedział, że odwracają się od polityki, ponieważ proponowane rozwiązania są nieprzekonujące.
Podobną tendencję można zaobserwować w całej Europie, zwłaszcza tam, gdzie partie konserwatywne niedawno wygrały wybory.
Aktywiści, politycy proekologiczni, a nawet badacze zbyt długo unikali trudnych debat. Transformacja energetyczna rodzi trudne pytania społeczno-polityczne i społeczne. Zielony obraz szczęśliwych obywateli oddychających czystym powietrzem, jeżdżących na rowerach (transportowych) i korzystających ze stref dla pieszych bez samochodów jest ideologicznym zaprzeczeniem rzeczywistości.
Z powodu transformacji energetycznej ludzie stracą pracę, a regiony stracą przemysł. Oczywiście powstaną również miejsca pracy, a sektory gospodarki będą się rozwijać. Ale nie zawsze będzie to miało miejsce tam, gdzie te miejsca zostaną utracone. Co więcej, miliardy trzeba będzie zainwestować w transformację do gospodarki zeroemisyjnej, zwłaszcza na rynkach wschodzących. Nie każda zielona inwestycja się opłaci firmom. Latanie, jazda samochodem, jedzenie mięsa: wszystkie te rzeczy staną się droższe, gdy uwzględni się koszty paliw kopalnych i wynikające z nich emisje.
Ignorowanie tej rzeczywistości było poważnym błędem. Motywacja stojąca za tym może być zrozumiała. Wiele organizacji pozarządowych nie chciało podważać zielonego kursu i narażać na szwank kruchego poparcia dla ochrony klimatu.
Teraz ruch klimatyczny płaci wysoką cenę za swoje stanowisko. Jego purytyzm w dążeniu do zerowej emisji netto doprowadził do ideologicznego tłumienia technologii i rozwiązań energetycznych, ponieważ nie pasują one do aktywistycznej wizji świata zasilanego wyłącznie energią odnawialną.
Nie pomoże nikomu, jeśli poszczególne kraje osiągną idealną transformację energetyczną, wykorzystując energię wiatru i słońca, a nikt nie pójdzie w ich ślady. Oprócz energii wiatru i słońca musimy również zbadać i zatwierdzić inne technologie, które redukują emisje. I te, które mogą usuwać CO2 . Nawet jeśli nam się nie podobają. Teraz jest czas, aby dostosować się i przygotować na rosnące ryzyko związane ze zmianami klimatu.
Więcej odwagi do kłótniZwolennicy celów zerowej emisji netto powinni w szczególności wspierać uczciwą debatę na temat kosztów i korzyści płynących z neutralności klimatycznej, cen emisji dwutlenku węgla oraz portfolio technologii zielonej energii. W końcu dysponują przekonującymi argumentami.
Ponieważ zmiany klimatyczne zachodzą. Temperatury rosną, wpływając na nasze zdrowie, pochłaniając ofiary śmiertelne i obniżając wydajność pracy. Musimy się na to przygotować.
Szkody spowodowane zmianami klimatu przewyższają koszty transformacji energetycznej. Oficjalne badania to potwierdzają. Analiza brytyjskiego regulatora finansowego pokazuje, że wzrost temperatury o trzy stopnie Celsjusza spowoduje spadek brytyjskiej produkcji gospodarczej znacznie bardziej niż wcześniej zakładano. Z kolei transformacja energetyczna będzie kosztować mniej niż oczekiwano.
Co więcej, transformacja energetyczna może również wzmocnić globalną konkurencyjność Europy – jeśli UE wykorzysta swoją szansę. Istnieje jednak jeszcze jeden powód, dla którego opór wobec zielonych regulacji w Europie rośnie, a nie maleje.
Transformacja energetyczna była wykorzystywana przez wielu aktywistów do „ przemycania” lewicowych przekonań tylnymi drzwiami . Działania te obejmowały zarówno próby obalenia paradygmatu wiecznego wzrostu, jak i determinację zachowań kierowców, ich preferencji żywieniowych czy planów wakacyjnych. Obecnie zielona doktryna coraz częściej spotyka się z zaciekłym oporem. I słusznie.
Absolutne prawdy w polityce klimatycznejPrzykładem jest debata na temat drogich technologii wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS) oraz energetyki jądrowej. Według modeli klimatycznych, obie technologie muszą odegrać pewną rolę. Nie oznacza to, że są jedynymi zbawcami, ani że nie stanowią zagrożenia. Stanowią jednak element arsenału narzędzi polityki klimatycznej.
Paliwa kopalne wciąż uparcie trzymają się systemu energetycznego. Ropa naftowa, gaz i węgiel są tanie, a popyt na nie rośnie – mimo że ich udział w rynku energii maleje dzięki rozwojowi odnawialnych źródeł energii.
Wezwania do natychmiastowego wycofania się z rynku nie zmienią na razie miksu energetycznego. Jednak te kampanie pochłaniają ogromny kapitał polityczny. Zamiast tego, coraz bardziej ograniczona wola polityczna i ograniczone budżety powinny zostać zainwestowane w tworzenie warunków dla rynku zielonych technologii.
Należą do nich zielona stal i zielony cement, a także zrównoważone paliwa dla samolotów i statków. Technologie te istnieją. Ich wdrożenie jest jednak obecnie nieskuteczne ze względu na ich opłacalność ekonomiczną i wykonalność społeczno-polityczną. Wymaga to również wzmocnienia i rozszerzenia handlu emisjami, aby ustalić cenę CO2 .
Paliwa kopalne pozostaną częścią miksu energetycznego przez kolejne dekady. Dlatego też potrzebne są warunki rynkowe i regulacje dla technologii, które będą mogły wychwytywać dwutlenek węgla bezpośrednio w momencie jego wytwarzania, usuwać go z atmosfery i trwale składować. Przemysł naftowy, gazowy i węglowy musi ponieść odpowiednią odpowiedzialność.
Jednocześnie technologie wychwytywania CO2 nie mogą być wykorzystywane do dalszego zwiększania zużycia paliw kopalnych. Technologie te niosą ze sobą ryzyko. Nie oznacza to jednak, że nie należy ich stosować. W Europie debata na ten temat, podobnie jak na temat energetyki jądrowej, nabiera tempa.
W Niemczech jednak przeciwnicy i zwolennicy energetyki jądrowej wpadają w histerię, gdy tylko pojawia się potrzeba potępienia lub obrony tej formy energii. Przydałoby się nieco więcej opanowania, aby móc spokojnie rozważyć, czy koszty i ryzyko są warte zachodu w świetle zagrożeń klimatycznych i wymagań przyszłego systemu energetycznego.
Jeśli koszty i ryzyko są akceptowalne, należy korzystać z energii jądrowej. W wielu krajach europejskich nastawienie się zmienia. Powstają nowe reaktory. Wydłuża się okres eksploatacji istniejących elektrowni. Partie ekologiczne, na przykład w Belgii, również popierają tę drugą opcję.
Rosnący sceptycyzm wobec celów klimatycznych podważa ideologiczne fundamenty i rzekomo absolutne prawdy polityki klimatycznej. Wybór Donalda Trumpa, który obecnie demontuje aparat polityki klimatycznej w Stanach Zjednoczonych, przyspiesza ten proces. Nie zmienia to jednak jednej rzeczywistości: zmiany klimatyczne postępują, a emisje nadal rosną.
To, że akceptujemy tę rzeczywistość, nie oznacza, że porzucamy cele klimatyczne Porozumienia Paryskiego. Obrońcy przemysłu paliw kopalnych już wykorzystują rosnący sceptycyzm, aby fundamentalnie kwestionować politykę klimatyczną. Debata jest dla nich aż nazbyt wygodna, by upierać się przy status quo, nie ujawniając się przy tym jako przeszkoda w ochronie klimatu.
Porzucenie celów klimatycznych byłoby jednak kolejną formą negowania rzeczywistości. Paliwa kopalne muszą zostać wyeliminowane z systemu energetycznego. Zerowa emisja netto jest niezbędna, aby spowolnić wzrost stężenia CO2 w atmosferze. W przeciwnym razie będzie ona nadal się nagrzewać.
Czas puryzmu w polityce klimatycznej minął. Powinniśmy jednak wyznaczyć cele klimatyczne: bez nich ryzykujemy ogromne szkody i wysokie koszty dla wszystkich w tym upalnym świecie.
nzz.ch