Polityka Pamięci | Obóz koncentracyjny Sachsenburg: brutalny eksperyment
Cele służyły najpierw jako środek odstraszający, a następnie jako środek łagodzący napięcie. Mykoła Borowyk, pracownik naukowy miasta Frankenberg, zajmujący się przyszłym pomnikiem w Sachsenburgu, wskazuje na tekturowy prostokąt z nadrukowanymi koncentrycznymi okręgami, podziurawiony kulami. Znaleziono go na spadzistym dachu budynku, który dawniej pełnił funkcję komendanta obozu. Tekturę przyklejono tam do desek pod tapetą, aby zapobiec jej pękaniu pod wpływem wahań temperatury. Borowyk mówi, że wcześniej zostali rozstrzelani tuż obok apelu, gdzie więźniowie obozu w Sachsenburgu musieli regularnie ustawiać się w kolejce. „To działało odstraszająco” – mówi Borowyk: „Terror był tu na porządku dziennym”.
„Tutaj” oznacza: w wielopiętrowym budynku fabrycznym nad brzegiem rzeki Zschopau, w którym mieściła się przędzalnia bawełny, zanim została zajęta przez nazistów w maju 1933 roku. Od tego czasu służył jako jeden z pierwszych obozów koncentracyjnych, w których nowi władcy internowali i torturowali przeciwników politycznych oraz inne niepożądane osoby, takie jak Świadkowie Jehowy. Obóz istniał do połowy 1936 roku; szacuje się, że łącznie przebywało w nim 7200 więźniów, z których kilku nie przeżyło kary. Na przykład Max Sachs, żydowski socjaldemokrata, redaktor i poseł do parlamentu krajowego, był najpierw torturowany przez oddział kamieniarski, a następnie tak okrutnie maltretowany przez członków SA, że myjnia odmówiła pracy nad jego zmasakrowanym ciałem.
W szary, letni dzień Borovyk oprowadza po terenie obozu. U stóp potężnego budynku fabrycznego wskazuje miejsce, gdzie ustawiono tarcze. W dawnym biurze komendanta wspina się wąskimi schodami po gruzach i wskazuje na fryz ścienny zainstalowany w 1933 roku. Nad brzegiem rzeki Zschopau wskazuje na betonową tablicę, która zaraz po jej wzniesieniu przedstawiała obóz jako miejsce reedukacji: „Chcieli udowodnić społeczeństwu, że więźniowie mają stać się «dobrymi Niemcami» poprzez pracę społeczną” – mówi Borovyk.
Na rozległym terenie znajduje się wiele miejsc nawiązujących do historii: tablice pamiątkowe wzdłuż „Ścieżki Pamięci”; portrety więźniów umieszczone w oknach wartowni w ramach projektu studenckiego; a także grupa figur wyrzeźbionych z porfiru z Rochlitz – miejsce pamięci z czasów NRD. Brakuje jednak miejsca pamięci godnego tej nazwy: z obszerną wystawą stałą, salami seminaryjnymi, biurami dla personelu, toaletami i szatnią.
To temat debaty od dziesięcioleci. Dość jednostronna wystawa poświęcona NRD została zamknięta w 1990 roku. Po tym wydarzeniu miejsce to zniknęło z saksońskiego krajobrazu pamięci . Pamięć podtrzymywały jedynie inicjatywy wolontariackie, takie jak „Lagerarbeitsgemeinschaft” (Grupa Robocza Lager) kierowana przez Enrico Hilberta oraz studencka inicjatywa „Klick” kierowana przez Annę Schüller , z której wyłonił się dzisiejszy „Geschichtswerkstatt Sachsenburg” (Warsztaty Historyczne Sachsenburga). Prowadzili oni badania, gromadzili materiały, utrzymywali kontakt ze świadkami tamtych wydarzeń i organizowali coroczny „Dialog Sachsenburger”. Niemniej jednak, w 2017 roku magazyn „Spiegel” nazwał Sachsenburg „zapomnianym obozem koncentracyjnym”. W następnym roku miasto Frankenberg utworzyło stanowisko dla Borovyka, który wcześniej pracował jako historyk na uniwersytetach i teraz chciał wcielić swoje idee w życie. „Nie miałem pojęcia, że będę się tym tak długo zajmował” – mówi.
Nawet za jego kadencji powtarzały się problemy i załamania. W 2018 roku pierwszy wniosek miasta o dofinansowanie został odrzucony przez rząd federalny. Oprócz kwestii technicznych, krytykowano brak koncepcji operacyjnej, niejasne struktury własnościowe oraz plany wyburzenia dawnej willi komendanta , która stanowiła „znaczącą część” planowanego kompleksu. Budynek został później zburzony, co wywołało protesty w całym kraju. „To była szkoda” – mówi Borovyk – „ale niestety był już ruiną, której nie dało się uratować”. W pewnym momencie rząd federalny zgodził się pokryć połowę planowanych kosztów budowy w wysokości pięciu milionów euro; Wolne Państwo Saksonia zapewniło 1,5 miliona z byłego majątku partii NRD. Rozpoczęto prace nad pierwszym etapem budowy, który obejmował między innymi remont mostu oraz budowę obiektów rekreacyjnych i parkingu. Potem nastąpił kolejny szok: w maju ogłoszono, że Wolne Państwo Saksonia, borykające się z trudnościami finansowymi, zamroziło finansowanie projektu Sachsenburg w swoim budżecie na 2025 rok. Projektowi groziła porażka. Stowarzyszenie Miejsc Pamięci w Niemczech ostrzegło, że może on skończyć się „ruiną inwestycyjną”.
Byłoby to katastrofalne w skutkach, jak zauważyli inni krytycy. Sachsenburg, jak twierdzi Borovyk, jest jednym z niewielu przykładów pokazujących, jak naziści rozwinęli swój system obozowy. „Wiedzieli, że chcą obozów koncentracyjnych” – mówi historyk – „ale początkowo nie wiedzieli dokładnie, jak”. Otwarte pytania dotyczyły odpowiedzialności i finansowania, systemu nadzoru oraz regulaminu obozowego. Sachsenburg początkowo podlegał saksońskiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, które zawarło umowę dzierżawy willi komendanta. Miesięczna opłata wynosiła 25 reichsmarek; pokoje, jak ustalono, miały być „traktowane z troską”.
SS później przejęło obóz. Testowali tu procedury, praktyki nadużyć, takie jak nadmierna praca fizyczna w kamieniołomie, oraz techniki zastraszania. Sachsenburg szkolił również personel dla późniejszych, dużych obozów, których „limbo” często określa się jako wczesne obozy. Dwóch mężczyzn, którzy kierowali obozem koncentracyjnym Sachsenburg, kierowało później obozami koncentracyjnymi Buchenwald, Majdanek i Gross-Rosen. W celach, które zachowały się na parterze komendantury, wraz z kilkoma inskrypcjami, internowano nie tylko więźniów, ale także strażników, którzy nie wykazali się pożądanym poziomem surowości, mówi Borovyk: „Tutaj nawet nasi ludzie byli dyscyplinowani i szkoleni do późniejszych obozów, takich jak Auschwitz”. Sachsenburg jest w pewnym sensie brutalnym eksperymentem. Pokazuje, jak mówi historyk, „system w trakcie powstawania”.
„Naziści wiedzieli, że chcą obozów koncentracyjnych. Ale na początku nie wiedzieli dokładnie, jak to zrobić”.
Mykoła Borowyk historyk
Miejmy nadzieję, że wszystko to zostanie teraz zaprezentowane w formie pomnika z solidną wystawą. Po doniesieniach prasowych w całym kraju, że Saksonia wycofuje się z programu „limbo”, Wolne Państwo Saksonia przekazało kolejne 1,46 miliona euro z majątku byłej partii NRD, zapewniając w ten sposób współfinansowanie federalnego wsparcia finansowego. Pozwoli to „na kontynuację i pomyślne ukończenie tego ważnego projektu, który służy pamięci i edukacji” – powiedział burmistrz Frankenberga z ramienia CDU, Oliver Gerstner. Minister kultury Saksonii, Barbara Klepsch (również z CDU), mówiła o „ważnym sygnale dla kultury pamięci” i dodała, że można go „bezproblemowo kontynuować”.
Obecnie, na przykład, trwają prace budowlane na pozostałościach willi komendanta. Pozostał jedynie kamienny fundament; pozostałych części nie udało się uratować, mówi Borowyk: „Nawet ściany piwnicy i podłoga na parterze były zniszczone”. Obecnie wylewana jest nowa płyta fundamentowa. Na niej zostanie wzniesiona metalowa konstrukcja, odtwarzająca sylwetkę dwupiętrowego budynku, który z okiennicami, kratownicą i ozdobną fontanną w ogrodzie przed domem mógłby z łatwością stać w drezdeńskiej dzielnicy willowej. Willa była jedną ze szczególnych cech wczesnego obozu koncentracyjnego Sachsenburg, mówi historyk: „Stała pośrodku obozu, a sypialnia wychodziła na plac apelowy”. Była jednak otoczona drutem kolczastym. Co więcej, rodziny komendanta nie mieszkały w domu. „To nie było jak »Strefa Interesów«”, mówi Borowyk. Film przedstawia życie rodziny Rudolfa Hössa, komendanta obozu Auschwitz, w ich domu położonym tuż obok obozu zagłady.
Instalacja, upamiętniająca willę jako „miejsce zbrodni”, ma zostać ukończona do końca 2025 roku; według władz miasta, do tego czasu muszą zostać wydane środki z pierwszej dotacji państwowej. W tym roku planowane jest również rozpoczęcie zabezpieczania konstrukcji dachu budynku, w którym niegdyś mieściła się komendantura obozu. Mykoła Borowyk mówi, że również w tym przypadku konieczne jest pilne działanie: „Konstrukcja jest w 90 procentach zniszczona”. Budynek jest nie tylko skrajnie zniszczony, ale także skomplikowany i składa się z niezliczonych małych pomieszczeń: „Ma niezwykle skomplikowaną konstrukcję” – mówi. Aby sprostać współczesnym wymogom, takim jak dostęp bez barier, konieczne są gruntowne remonty.
Mimo to Borovyk jest przekonany, że nowoczesne centrum wystawowe i dla zwiedzających zostanie ukończone do 2028 roku. Patrząc na plany na swoim biurku, wyobraża sobie już zwiedzanie wystawy z przewodnikiem, które będzie podzielone na dwie części: krótką wycieczkę dla okazjonalnych zwiedzających, takich jak rowerzyści z pobliskiej ścieżki rowerowej Doliny Zschopau. Będą też pomieszczenia, w których będzie można zgłębić informacje. Borovyk koncentruje się na podejściu partycypacyjnym i instalacjach artystycznych, które pozwolą zwiedzającym „odetchnąć”. Rzeczniczka miasta Sandra Saborowski mówi, że w przyszłości spodziewanych jest łącznie 10 000 zwiedzających rocznie. W 2024 roku, pomimo licznych tymczasowych rozwiązań, liczba ta nadal wynosiła 1000.
Za trzy lata, po wielu niepowodzeniach, długa walka o pomnik w Sachsenburgu mogłaby wreszcie zakończyć się sukcesem. To byłoby ważne. Ogólnonarodowa grupa robocza „Miejsca Pamięci w Byłych Obozach Koncentracyjnych”, reprezentująca 19 miejsc pamięci w dwunastu krajach związkowych, zauważa, że znaczenia Sachsenburga jako „miejsca zbrodni, w którym doszło do zniszczenia demokracji” nie można przecenić.
nd-aktuell