Spadek | 1 FC Lokomotive Leipzig: Dwa mecze o lepszą przyszłość
Kiedy Toni Wachsmuth spogląda na pusty stadion Bruno-Plache dzień przed wielkim meczem, widzi, że na starej drewnianej trybunie montowane są płyty przeciwpożarowe – wymóg DFB przed pierwszym meczem barażowym o awans do 3. ligi. W najbliższą środę 1. FC Lokomotive Leipzig podejmie mistrza Regionalligi Nord, TSV Havelse, w Probstheidzie. W niedzielę po meczu rewanżowym okaże się, kto będzie mógł grać w zawodowej piłce nożnej w przyszłym sezonie.
Tradycyjny klub z charyzmąOd czasu spadku poprzednika Lok, VfB Lipsk, z Oberligi w 2000 r., „Loksche” przeszło ćwierć wieku prac rozwojowych, obejmujących m.in. powrót do 3. ligi okręgowej. „Pierwszy niemiecki mistrz powróciłby do zawodowej piłki nożnej – nie ma większego znaczenia historycznego dla klubu i całego miasta” – mówi dyrektor sportowy Wachsmuth. „To oczywiście byłby absolutny kamień milowy i mamy ogromną szansę, aby podążać tą drogą”. On sam jest jedną z kluczowych postaci w rozwoju drużyny Blue-Yellow . Urodzony w Turyngii piłkarz, który grał w piłce nożnej w Jenie , Cottbus , Chemnitz i Zwickau, a w 2019 roku został trenerem, od dziesięciu lat mieszka w Lipsku. Początkowo był tylko sporadycznym graczem w Lok, ale kiedy jesienią 2023 roku poznał byłego prezydenta Torstena Krachta, Wachsmuth został przyciągnięty aurą tradycyjnego klubu – „tą bazą kibiców, tą charyzmą, którą ten klub po prostu ma”.
Wiosną 2024 roku Wachsmuth rozpoczął pracę jako doradca sportowy. Lok rozegrał rozczarowujący sezon, zajmując dziesiąte miejsce w Regionalliga Nordost , ale ustanowił nowy rekord frekwencji. Dla 38-latka to znak, że klub żyje i po prostu potrzebuje nowego kierunku sportowego. W lipcu Wachsmuth oficjalnie został dyrektorem sportowym. Wykonał już swoje najważniejsze zadanie, czyli wcześniejsze zatrudnienie trenera Jochena Seitza w kwietniu 2024 r.
Trener jako wewnętrzna wskazówkaByły zawodnik Bundesligi Seitz był doradcą trenerskim bawarskiej drużyny Viktorii Aschaffenburg. »Dla mnie bardzo ważne było posiadanie zespołu o silnym charakterze i zbudowanie ducha zespołowego. Aby to zrobić, potrzebowaliśmy trenera, który naprawdę by tym żył i stale tego wymagał”, wyjaśnia Wachsmuth, „kogoś, kto żyje Lok Leipzig i pasuje do ligi, kto zapewnia jasny plan i jasną strukturę”. Dzięki pomocy swojej sieci Wachsmuth znalazł dokładnie taki typ trenera w Seitzu, który jest od niego o dziesięć lat starszy i z którym następnie zainicjował przebudowę zespołu z 13 nowymi zawodnikami.
Duet, który odniósł sukces, intensywnie pracował nad postaciami i znalazł graczy, którzy teraz bronią się nawzajem w Lipsku. „Położyliśmy szczególny nacisk na wprowadzenie nie tylko jakości sportowej, ale także siły charakteru, zwłaszcza na kluczowych pozycjach”. Stabilny zespół, który rozwijał się wokół funkcjonującej osi, stracił najmniej bramek w lidze.
Przed sezonem Lok, dysponujący budżetem wynoszącym około trzech milionów euro, był uważany za kandydata do miejsc od szóstego do ósmego, podczas gdy kluby takie jak zdegradowane Hallescher FC, Chemnitzer FC, Greifswalder FC i Carl Zeiss Jena uważano za faworytów. „W zeszłym sezonie byliśmy negatywną niespodzianką, ale teraz postanowiliśmy być pozytywną niespodzianką” – mówi z uśmiechem Wachsmuth. „To zadziałało, możemy to zaznaczyć”.
Spadek pomimo mistrzostwaAle pomimo mistrzostwa i zwycięstwa w Pucharze Stanu w ostatnią sobotę nad trzecioligowym zespołem Erzgebirge Aue przed rekordową publicznością liczącą ponad 12 000 kibiców, Lok wciąż musi pokonać barierę spadkową, aby w końcu awansować do trzeciej ligi. Prace nad przygotowaniem niezbędnych warunków trwały miesiącami i trwały pełną parą. W czerwcu zostanie zdjęty i wystawiony na licytację szanowany trawnik przy „Bruno”. Koszt około 1,5 miliona euro pozwoli na zainstalowanie systemu ogrzewania murawy, wymaganego w trzeciej lidze, a także na utworzenie większej liczby miejsc siedzących i stref dla prasy – nawet jeśli awans nie dojdzie do skutku.
Wachsmuth zapewni sobie również kawałek trawnika do własnego ogrodu. Podobnie jak wielu oddanych fanów, z których większość pochodzi ze wschodniej części miasta i okolic, w tym wielu młodych ludzi. „Nie mamy tylko określonej grupy fanów; to przekrój społeczeństwa, który odzwierciedla wszystkie pozytywne i negatywne kwestie w naszym społeczeństwie” – mówi Martin Mieth. Dyrektor zarządzający, który jest w klubie od 2013 r., odegrał kluczową rolę w zakazie wstępu na stadion grupom skrajnie prawicowym – członkowie zarządu byli objęci ochroną policji.
Ciężka praca w LokDziś na stadionie wisi transparent z napisem: „Naprawdę nie ma chęci rasizmu”. Nikt z sześcioosobowego zespołu biurowego nie może zagwarantować, że w przyszłości nie dojdzie do żadnych nieprzyjemnych incydentów. Ale najważniejsze jest to, że władze klubu od lat wyraźnie opowiadają się przeciwko rasizmowi i pomagają organizować ważne działania edukacyjne. Na przykład zawodnicy U15 od lat stwarzają problemy, a w zeszłym roku członkowie klubu wzięli udział w warsztatach na temat radzenia sobie z rasizmem i dyskryminacją. „Potrzebna jest wytrwałość i jasne wartości, które ustanowiliśmy w 2015 roku” – mówi Mieth o zmianach na scenie fanowskiej. Dzięki ciężkiej pracy Lok jest na dobrej drodze – nie tylko na boisku.
nd-aktuell