Silvestre Dangond i Juancho de la Espriella ubrali Valledupar na czerwono: ich wycieczka rozpoczęła się w mieście Vallenato.

Ulice Valledupar zamieniły się w imprezę wraz z przybyciem Silvestre'a Dangonda i Juancho De la Esprielli – dwóch najbardziej cenionych artystów vallenato. To oficjalny powrót na scenę duetu, który niedawno wydał nowy album El Último Baile.
Wczoraj, 29 maja, w mieście, w którym narodził się ten gatunek muzyczny, odbyła się karawana sylwestrowa, która pokonała dystans 2,7 kilometra i wyruszyła z parku El Viajero do Glorieta de La Pilonera Mayor. W trakcie tej trasy setki fanów ubranych na czerwono wyległo na ulice stolicy Vallenato, aby towarzyszyć Silvestre'owi i Juancho w trasie wypełnionej muzyką, emocjami, flagami i wiwatami. Był to ogromny akt miłości, który potwierdził głęboką więź artysty z publicznością i wpływ kulturowy jego kariery.

Karawana Sylwestrowska Zdjęcie: UDOSTĘPNIONE PRZEZ JOSE MAESTRE
Wydarzenie to będzie obejmowało trzy kolejne wieczory wyprzedanych koncertów w Parque de la Leyenda Vallenata, podczas których uczestnicy będą mogli przeżyć niepowtarzalne muzyczne przeżycie. W programie usłyszycie największe przeboje przeszłości oraz nowe utwory z albumu El Último Baile, który już teraz wyznacza trendy w muzyce cyfrowej dzięki takim utworom jak Volvamos a Ser Novios, Torcida i El Malcria'o.
Całe miasto przeszło metamorfozę z okazji tego święta. Ronda zostały oświetlone, ozdobione gigantycznymi akordeonami, wiszą banery z motywami festiwalu, a tętniąca życiem atmosfera ożywiła lokalny handel i turystykę. Ponadto Silvestre podpisał umowę z Biurem Burmistrza Valledupar w celu wzmocnienia edukacji muzycznej dzieci i młodzieży z klas społecznych 1, 2 i 3, potwierdzając w ten sposób swoje zaangażowanie w dziedzictwo vallenato.
Ten festiwal jest punktem wyjścia dla El Último Baile – La Gira, ambitnej serii koncertów stadionowych, które obejmą największe miasta Kolumbii, w tym:
- 13 września – Bucaramanga
- 20 września – Barranquilla
- 27 września – Cúcuta
- 4 października – Medellín
- 11 października – Cartagena
- 18 października – Cali
- 1 listopada – Ibagué
- 22 listopada – Pereira
- 6 grudnia – Villavicencio
- 20 grudnia – Riohacha
- 3 stycznia 2025 – Santa Marta
W Bogocie, po wyprzedaniu w rekordowym czasie pierwszego koncertu na stadionie El Campín, ogłoszono drugi termin na 29 sierpnia, a bilety są nadal dostępne na stronie www.tuboleta.com.

Karawana Sylwestrowska Zdjęcie: UDOSTĘPNIONE PRZEZ JOSE MAESTRE
Silvestre Dangond nadal zapisuje się na kartach historii jako najwybitniejszy przedstawiciel vallenato na arenie międzynarodowej. Dzięki El Último Baile jego muzyka po raz kolejny staje się protagonistą ruchu kulturowego, który przekracza pokolenia, granice i gatunki.
Silvestre i Juancho rozmawiali z EL TIEMPO o ich najnowszym wydawnictwie muzycznym. Produkcja ta jest powrotem do nostalgii, do ery lat 2000., tzw. Nowej Fali. Opowiedz nam o tym „ostatnim tańcu”, o tym spotkaniu i o powrocie do korzeni…
Silvestre Dangond: Wiedziałem, że to się kiedyś wydarzy. Czułem to. Rozmawiałem o tym z Juancho w pewnym momencie, kiedy mieliśmy spotkanie w 2017 roku. Zaczęliśmy o tym rozmawiać i powiedziałem mu: „Musimy nagrać jeszcze raz”. Ale cóż... dopóki nie zdecydowałem się to ogłosić, a potem nadeszła pandemia.
Pamiętam, jak to ogłosiłem, wybuchła pandemia i nie mogliśmy zająć się albumem. Ale to pozostało tam uśpione. Jestem bardzo wzruszona i kiedy powiedziałam to w Parque de la Leyenda, poczułam w sercu, że to jest kolejny krok, który muszę podjąć. Poza tym fani pytali mnie: „No i co? Kiedy nagrywasz z Juancho?” Powiedziałeś nam i byliśmy podekscytowani. Oni mnie żądali.
Kiedy powiedziałem to podczas premiery Ta'malo, powiedziałem to dlatego, że moje serce to czuło. Juancho zadzwonił do mnie następnego dnia podekscytowany. Od tej pierwszej chwili poczuliśmy więź. Myślę, że wróciliśmy jako Silvestre i Juancho nie tylko dla ludzi, ale także po to, by oddać się muzyce.
Juancho, mówiąc o gustach muzycznych: wrócili do bardziej tradycyjnego vallenato, dalekiego od cyfrowych dźwięków. Z akordeonowymi przejściami kreolskiego vallenato... Jakie to było uczucie powrócić do tej tradycyjnej istoty?
Juancho de la Espriella: Najważniejsze było to, że od razu nawiązaliśmy dobrą więź już pierwszego dnia. Zaczęliśmy pracę nad tym albumem dwa lata temu. Aranżacje były magiczne. Mimo że byliśmy w różnych miejscach, przeprowadziliśmy rozmowy wideo, wybraliśmy piosenki. Nie jest tak, że postanowiliśmy zrobić to w sposób A, B lub C, po prostu tak się stało.
Silvestre powiedział pierwszego dnia coś, co bardzo mi się spodobało: „Uwaga, nie zaczynam słuchania tego albumu od La colegiala, zaczynam od Don’t Compare Me to Anyone”. Byliśmy już dojrzalsi, z większą dojrzałością muzyczną. A to było jakieś 14 lub 15 lat temu.
Silvestre Dangond: Nie mogę ci odpowiedzieć. Ponieważ głęboko wierzę, że wszechświat uczy nas, iż jesteśmy uzupełnieniem wielu rzeczy. Musi być słońce, musi być księżyc, woda, ziemia, itd. Takie są też pary. I to, że się rozstaliśmy, nie oznacza, że nie ma tam magii. Myślę, że magia jest nienaruszona. Kiedy zaczęliśmy aranżować i wybierać piosenki, zdaliśmy sobie sprawę, że nadal mamy bardzo podobne gusta.
To nigdy nie był rozwód, to była wieczna miłość…
Silvestre Dangond: Tak, absolutnie.
Silvestre, skoro mowa o wiecznej miłości... porozmawiajmy o Let's Be Boyfriends Again i Omarze Gelesie. Związek z Omarem jest bardzo zauważalny. W piosence mówisz, że nie pozostawił niczego niedokończonego… Czy to prawda? Dał z siebie wszystko?
Silvestre Dangond: Każdy ma swój punkt widzenia, ale mam wrażenie, że nie pominął żadnego szczegółu. Muzycznie mniej. Robił wszystko: był akordeonistą, kompozytorem, śpiewakiem, królem Vallenato…
A na poziomie rodzinnym – mam nadzieję, że będziesz miał okazję porozmawiać ze swoją rodziną, aby mogli ci opowiedzieć o wszystkim, co zrobiłeś dla innych. Wyprzedzał swoją epokę. Zawsze żył bardziej nowocześnie. Mówi się, że ludzie wyprzedzający swoją epokę żyją nieco krócej.
Porozmawiajmy o rodzinie, Silvestre. W tej wersji The Headache nie mówisz już „moi dwaj mali chłopcy”, ale „moi trzej mali chłopcy”. A Monaco jest w tym albumie kluczową rolę. Jak wyglądała współpraca z nim?
El Monaco, mimo że gra reggaeton, doskonale rozumie vallenato. Rozumie kulturę, aranżacje… jest bardzo wrażliwy na muzykę. Nie chodzi o to, że szukam u niego schronienia, bo czasami nie mam czasu, ale kiedy mam okazję zapytać go o jego punkt widzenia, zmusza mnie do myślenia i analizy, bo żyje muzyką w sposób naturalny.
Ten album ma potencjał, aby wiele jego piosenek stało się klasyką. Jakie Twoim zdaniem będą klasycznymi utworami na nowym albumie?
Silvestre Dangond: Sęp od samego początku.
Juancho de la Espriella: Nie dalej jak wczoraj zespół Silvestre przesłał mi nagrania z YouTube. Sęp jest już drugi. To zabawne, bo piosenki takie jak „Let's Be Boyfriends Again” i „Walking Free” są piękne, ale „El Buitre” to kreolska, folklorystyczna piosenka i jest już na swoim miejscu.
Silvestre Dangond: Myślę, że ten album pozostawi po sobie coś pięknego. Mogę powiedzieć, że album ten pokazuje, że jest publiczność, która jest spragniona takiej muzyki. Nie oznacza to, że jesteśmy zbawcami, bo nie jesteśmy zbawcami niczego. Wręcz przeciwnie, popieram wszystko, co robią nowe pokolenia. Kiedy robią to z serca, kiedy robią to szczerze. Ale bądźcie pewni, że tak jak powiedziałeś, wiem, że ten album pozostawi po sobie klasykę i muzykę, która przetrwa próbę czasu.
eltiempo