Tańcz, jakby jutra miało nie być. Dlaczego imprezy rave'owe nie chcą już zmieniać świata.
%3Aformat(jpg)%3Aquality(99)%3Awatermark(f.elconfidencial.com%2Ffile%2Fbae%2Feea%2Ffde%2Fbaeeeafde1b3229287b0c008f7602058.png%2C0%2C275%2C1)%2Ff.elconfidencial.com%2Foriginal%2F6f2%2F85c%2F4f5%2F6f285c4f5ca761985a6806de8de95ece.jpg&w=1920&q=100)
Elektroniczny trance, tekstury, pętle i łaskoczące wzory, oscylacje syntezatora, obsesyjne sample, ekspansywna euforia, dudniące uderzenia tektonicznego bębna basowego, kwasowe światła migające jak czytnik kodów kreskowych i epileptyczne stroboskopy. Nie ma znaczenia, czy są to ultraszybkie utwory z dudniącym wzorem, czy synkopowane i polirytmiczne breakbeaty . Biorytmy starają się zestroić z bitami woofera , uruchamianymi przez DJ-a, które przyspieszają wraz z upływem godzin, by towarzyszyć tachykardii wywołanej przez MDMA . Dziesiątki lub tysiące imprezowiczów wibrują na parkiecie, poruszając się frenetycznie, napędzani uzależnionym od narkotyków hedonizmem i sejsmicznym sub-basem techno.
Sirat, szeroko reklamowany film Olivera Laxe , wzbudził zainteresowanie życiem Nowych Podróżników i kulturą rave, przedstawioną w filmie jako miejsce rytualnej wspólnoty i „leczenia ran” poprzez hipnotyczny taniec, gdzie połączenie z muzyką i ziemią wywołuje stan przejściowego wyobcowania i odkupienia . Warto zauważyć, że taniec od czasów starożytnych był środkiem transu, jak w wirującym tańcu derwiszów, haitańskich rytuałach voodoo, kubańskiej santerii czy ekstatycznych tańcach Afryki Subsaharyjskiej, a także w powtarzalnych praktykach, takich jak recytacja mantry w hinduizmie czy zikr w islamie sufickim. Wszystkie one dążyły do zmiany stanu psychicznego, wyrywając podmiot z wyuczonej logiki i otwierając drogę do transcendencji, która jest znacznie łatwiej dostępna z pomocą narkotyków katalizujących. Wiemy, że narracja o mistycznej ekstazie jest przydatna, gdy pragniesz uciec od świata.
Nic dziwnego, że techno świadomie posługuje się terminami zaczerpniętymi z mistycyzmu, sugerując wszelkiego rodzaju transy, zbiorową komunię, katharsis, rytuały, ekstazę i transcendencję , jednocześnie zamieniając parkiet w świątynię, a DJ-a w celebransa, by z hukiem dotrzeć do siódmego przybytku, czyli nirwany: kultur odpowiadających gustom konsumenta. Jak zauważa Simon Reynolds w swojej fundamentalnej książce „ Energy Flash” , będącej podróżą przez kulturę rave i dance, „ostatecznie w tej muzyce nie chodzi o komunikację, ale o komunię”.
Kultura rave narodziła się w połowie lat 80. XX wieku w wyniku eksploracji nienormatywnych tożsamości i pragnień, napędzana przez muzykę elektroniczną, która narodziła się w USA, zwłaszcza chicagowski house i detroit techno. Według Reynoldsa „muzyka house oferowała poczucie komunii i wspólnoty tym, którzy mogli być odizolowani od zorganizowanej religii ze względu na swoją seksualność” – paradoks, który występował już w instytucjach takich jak YMCA (Young Men's Christian Association), gdzie młodzi ludzie, poddani moralnej kontroli, tańczyli w sposób nieposłuszny. Jednak sesje techno miały również narrację polityczną. W Detroit, miejscu, które przekształciło się ze stolicy przemysłu samochodowego w postindustrialne pustkowie naznaczone przestępczością, degentryfikacją i porzuceniem, pojawiło się techno, powiązane z doświadczeniami postfordowskiej marginalizacji i wyzwolenia rasowego. Cybotron, zespół, który dał początek techno i zaczął eksperymentować z syntezatorami w niejednoznacznej mieszance uwielbienia dla niedrogiej technologii i apokaliptycznego niepokoju, śpiewał w Cosmic Cars: „Chciałbym uciec z tego szalonego miejsca”.
*Jeśli nie widzisz poprawnie modułu subskrypcji, kliknij tutaj
Pod koniec tej dekady ruch przekroczył Atlantyk i rozkwitł w miejscach takich jak Ibiza i Wielka Brytania , gdzie acid house stał się ścieżką dźwiękową kryzysu przemysłowego, plagi bezrobocia, porzucenia neoliberalnych instytucji i konfliktu pokoleniowego. Jak wyjaśnia Reynolds, wytworzyło się zbiorowe doświadczenie komunii i przełamywania barier społecznych: ludzie różnych klas, ras i orientacji seksualnych, którzy nigdy wcześniej nie wchodzili w interakcje, połączyli się w transie tańca i dzielenia się uczuciami . Kultura rave została przedstawiona jako alternatywny sposób życia, który pod hasłem „Pokój, Miłość, Jedność, Szacunek” (PLUR) tworzył heterotopie w sensie Foucaulta – raj, w którym nikt nie jest nienormalny, według McKenzie Wark, transkulturowej teoretyczki i pisarki.
Kolektyw w rave'ie, identyfikowany jako pragnąca maszyna, w czasach, gdy Deleuze i Guattari uderzali mocno, był rozumiany jako siła ekspansywna z potencjałem politycznym, ponieważ rozumiano, że muzyka elektroniczna produkowała i kształtowała dźwięki technokratycznej przyszłości, gdy codzienne życie było wciąż analogowe, w ten sam sposób, w jaki Russolo zbierał industrialny hałas w ruchach awangardowych. Nic dziwnego, że neoreakcyjny filozof akceleracjonizmu , Nick Land, widział w jungle i breakbeacie formę upadku racjonalnego myślenia, ze względu na ich niemożliwe rytmy, które powinny ustąpić miejsca doświadczeniu postludzkiemu, w którym to, co maszynowe, przejmie kontrolę, aby osiągnąć nową erę, przechodząc przez konieczny upadek . Wygląda na to, że miał dobrego dilera .
Konspirację rave'ów dodatkowo podsycały represje policyjne rządu Margaret Thatcher , które pozwalały na przerywanie spotkań na świeżym powietrzu dźwiękami „repetującej muzyki”, co z kolei sprzyjało progresywnym i połamanym rytmom. Jednym z wydarzeń, które uwypukliło to napięcie, był rave w Castlemorton Common w 1992 roku – tygodniowa, darmowa impreza, w której uczestniczyły tysiące osób. Zbulwersowała ona konserwatywną prasę , postrzegającą kulturę rave jako zejście w otchłań narkotyków, nieznośny hałas i porzucenie wszelkich nawyków higienicznych, niczym nurkowanie w toalecie w filmie Danny'ego Boyle'a „Trainspotting”. Od tego czasu prześladowania prawne i medialne ruchu nasiliły się. Reynolds zauważa, że w kulturze rave obietnica absolutnej wolności zawiera w sobie stałą możliwość załamania, paranoi i dezorientacji: „Istnieje moment, nieodłączny dla każdej kultury narkotykowej, w którym scena zwraca się «na ciemną stronę»”.
:format(jpg)/f.elconfidencial.com%2Foriginal%2F977%2F6f9%2Ff2b%2F9776f9f2bbab440290b327ea3dd07d84.jpg)
W szczytowym momencie, w 1999 roku, Love Parade zgromadziła 1,5 miliona osób w centrum Berlina. Na początku wydarzenie było uznawane za demonstrację polityczną i korzystało z tego statusu prawnego , dopóki mieszkańcy nie zniechęcili się do śmieci, decybeli i seksualnego ekshibicjonizmu wobec nieletnich, zmuszając organizatorów do pokrycia kosztów sprzątania i zapewnienia bezpieczeństwa. W 2010 roku panika w Duisburgu położyła kres tej utopii, zabijając 21 osób i raniąc ponad 500. Stało się zatem jasne, że rave'y i muzyka techno same w sobie nie tworzą przestrzeni otwartości , ponieważ trzeba ją za każdym razem budować, tym samym demontując dyskurs o korzyściach płynących z całkowitego wyzwolenia się od racjonalizmu.
Potencjał parkietu do budowania więzi społecznych okazał się być wykorzystany do innych celów, gdy w 1992 roku w klubie Parkzicht w Rotterdamie, epicentrum gabby, Richie Hawtin i John Acquaviva grali przed publicznością skandującą nazistowskie hasła, aż w końcu zdali sobie z tego sprawę. Pod koniec lat 90. ruch ten zintegrował się z rynkiem, a technokratyczna utopia stała się marzeniem biznesowym, profesjonalizując się w formie makrofestiwali, takich jak dziś Monegros, Medusa czy Sónar , ze sponsorami, biletami VIP i DJ-ami przemienionymi w celebrytów . Podczas gdy inni, pod nazwami nawiązującymi do utopii, takimi jak Tomorrowland czy Pulse of Gaia, przekształcili swoje zasady w hasła liftingu.
Niektórzy wierzyli, że „koniec kapitalizmu” można sobie wyobrazić na rave'ie, nawet jeśli był to jedynie wspólny sentyment, a możliwość przyszłości pozostała ekspresyjną potrzebą. Możemy się zatem zastanawiać, dlaczego tak wielu młodych ludzi szuka dziś chwilowej ucieczki na rave'ie w każdy weekend, by łamać sobie głowę, skoro porzucili ideę budowania przyszłości. Młodzi ludzie nie chcą już zmieniać świata, lecz raczej na chwilę uciec od wyczerpania wynikającego ze świadomości, że nie mogą . Tę dynamikę wzmacnia imperatyw przyjemności w formie konsumpcji, również komercyjnej, w niekończącym się cyklu pracy i natychmiastowej nagrody, który popycha ich do życia chwilą. Nie są już hedonistami opisanymi przez Reynoldsa, lecz praktycznymi nihilistami: tańczą, ponieważ utracili poczucie celu i nie potrafią już wierzyć. Dlatego dla nich percepcja czasu nie jest już liniowa, lecz stała się cykliczna, ustrukturyzowana wokół weekendu, przekształcona w rytualną pauzę, gdzie system zostaje tymczasowo zawieszony przed ponownym uruchomieniem w poniedziałek.
El Confidencial