Nie chciałam <em>i po prostu tak…</em> ale też nie chciałam, żeby się skończyło.


W tym artykule znajdują się drobne spoilery dotyczące finałowego odcinka serialu And Just Like That…
To koniec świata, jaki znamy, a Miranda Hobbes próbuje odetkać toaletę. Chcę, żebyśmy wszyscy na chwilę się nad tym zastanowili. Jakby Miranda grana przez Cynthię Nixon, prawdopodobnie ikona feminizmu i jedna z najlepszych postaci, jakie kiedykolwiek pojawiły się w telewizji, nie została wystarczająco brutalnie potraktowana przez And Just Like That… — z alkoholizmem, zachowaniem Karen i defloracją zakonnicy — ta chwila, pokazana w czwartkowym finale serialu, to sposób, w jaki jej twórcy postanowili zakończyć jej wątek w tym serialu. O ile wiemy, to ostatni raz, kiedy ją widzimy. A ona klęczy w łazience w rękawicach kuchennych. (Może też spotkać się z kobietą, z którą się spotyka, prawdopodobnie cała w wodzie toaletowej). Nie pokazali jej w trakcie zanurzania, prawdopodobnie po to, by zachować resztki jej godności, ale w tym momencie po co się tym przejmować?
Toaleta została zatkana, nawiasem mówiąc, przez nową postać o imieniu Epcot, niegrzeczną przyjaciółkę dziewczyny, z którą syn Mirandy, Brady, przypadkowo zaszedł w ciążę. Zatrzymajmy się nad tym na chwilę. Po co marnujemy ostatnie cenne chwile Mirandy Hobbes na wprowadzanie drugoplanowych postaci z rozstrojem żołądka? To ostatni akt wzburzenia i kolejny zaskakujący wybór z jednego z najbardziej zaskakujących programów telewizyjnych ostatnich czasów. Zupełnie niespodziewanie kilka tygodni temu ogłoszono, że te dwa ostatnie odcinki trzeciego sezonu AJLT będą faktycznie oznaczać koniec serialu, a teraz jesteśmy tutaj, oglądając odcinek Święta Dziękczynienia w sierpniu i zastanawiając się, co sądzić o 33 odcinkach tego nonsensu.
Jak wielu millenialsów, zacząłem oglądać „Seks w wielkim mieście” na długo przed osiągnięciem odpowiedniego wieku i od tamtej pory jest to dla mnie fundamentalny tekst. W przypadku większości ludzi (a przynajmniej większości osób, z którymi się spotykam), powody mojego zachwytu wydają się oczywiste: to oczywiście jeden z najlepszych seriali wszech czasów, bez dwóch zdań. Dowcip, styl, przedstawienie życia w mieście, wgląd w randkowanie, seks i przyjaźń – wszystkie te aspekty są niemal bezkonkurencyjne. Zdjęcie Cynthii Nixon z jej kampanii na gubernatora jest tapetą mojego telefonu i tak jest od wielu lat.
Choć uwielbiałam oryginał, jestem sceptyczna wobec rebootów i nalegań Hollywood, że nasze ulubione elementy popkultury nie muszą się już kończyć. Kiedyś było dobrze, kiedy wszystko się kończyło. Miałam wątpliwości co do tego konkretnego wznowienia, gdy miało premierę w 2021 roku, a jeszcze bardziej, gdy zdałam sobie sprawę, że Samatha nie będzie w nim zaangażowana . (Kim Cattrall miała krótki epizod w sezonie 2, ale poza tym nie pojawiła się w AJLT ). Ale moja sympatia do oryginalnego serialu — i wiem, że nie jestem w tym osamotniona — jest taka, że nieoglądanie serii sequeli nigdy nie było opcją. Więc oglądałam, czasami z zainteresowaniem, zwykle z przerażeniem.
Pocieszające było widzieć Carrie (Sarah Jessica Parker), Mirandę i Charlotte (Kristin Davis) co tydzień, wręcz zadziwiająco, ale serial nigdy nie był całkiem dobry i często był niepokojąco zły . Wprowadzenie wsparcia emocjonalnego przyjaciela kolorowego dla każdej kobiety w sezonie 1 było nieudolne, byłam zawiedziona tym, co wydawało mi się przepisywaniem osobowości niektórych moich ulubionych postaci, a pod koniec dnia brakowało mi Samanthy. Prawdziwym osiągnięciem And Just Like That… może być to, że znalazło sposób, by zrobić dokładnie odwrotne od tego, czego chciałam na każdym etapie cyklu życia. Najpierw zrobiło to samo, w ogóle istniejąc, oczywiście. Nie chciałam też, żeby Miranda i Steve (David Eigenberg) się rozstali, ani żeby Aidan (John Corbett) wrócił, ale oba wątki fabularne potoczyły się mniej więcej zgodnie z planem. Jeśli Big (Chris Noth) miałby umrzeć, w porządku, ale zobaczmy, czy Carrie faktycznie umawia się z jakimiś gorącymi facetami na tym nowym etapie swojego życia. Ale nie, tego też nie mogli nam dać.
Nie chciałem niczego z tego, a jednak teraz, prawie cztery lata później, nie chcę, żeby to się skończyło. To dziwne uczucie. Najlepsza analogia, jaka przychodzi mi do głowy, to że Michael Patrick King i scenarzyści są jak handlarze narkotyków: Uzależnili mnie od tego świństwa całkowicie wbrew mojej woli, i czyż nie jest niepotrzebnie okrutne zadawać sobie trud uzależniania ludzi od czegoś, tylko po to, by nagle odciąć nam dostawy? Czy ci ludzie nigdy nie słyszeli o odstawieniu? Zabierzcie mnie do kliniki metadonowej AJLT , natychmiast . Zazwyczaj, gdy kończy się jakaś medialna własność o pewnym poziomie popularności, towarzyszy temu jakaś fanfara — z pewnością był nią koniec oryginalnego Seksu w wielkim mieście , nawet jeśli filmy miały się pojawić. Tym razem jednak to może być naprawdę koniec (z naciskiem na „może” , jak sądzę), i zasłużyliśmy na ten okres żałoby po AJLT , ułatwiony przez uprzejmy — jeśli nie dystyngowany — finał, który pozwoliłby nam odpowiednio opłakiwać. Więc, rzecz jasna, program nam tego odmówił.
Dlaczego AJLT i decydenci HBO Max zrobili cokolwiek z tego, od pożegnania Mirandy z kupą po cały ten przeklęty projekt? Powieściopisarka i publicystka Jennifer Weiner zasugerowała w tym tygodniu w „New York Timesie” , że serial jest odzwierciedleniem zwrotu w polityce na prawo, a kobiety są karane za swoją dawną młodość i optymizm: „Mówiliśmy wam, że kobiety mogą być szczęśliwe, nawet jeśli są singielkami; że gonienie za sukcesem zamiast za mężczyznami jest w porządku? Nasz błąd!”. Trudno sobie wyobrazić Kinga i innych scenarzystów siedzących w pokoju z zamiarem celowego ukarania Carrie i reszty kobiet, choć szczerze mówiąc, trudno sobie wyobrazić, jak w ogóle jakakolwiek myśl mogła być włożona w większość tego przedsięwzięcia. Gdybym miał zgadywać, jak to się stało, to powiedziałbym, że w większym stopniu wynikało to z obecnych przewrotnych bodźców Hollywood i streamingu, zgodnie z którymi stworzenie serialu, którego nikt nie lubi, w oparciu o prawa własności intelektualnej, jest lepszym rozwiązaniem niż próba stworzenia oryginalnego serialu, który nie może spocząć na laurach dzięki swojemu dziedzictwu i wbudowanej bazie fanów.
Finałowa scena serialu, której, śpieszę dodać, nie należy porównywać do finału „Seksu w wielkim mieście” , idealnego komentarza lektora w stylu „To po prostu fantastyczne”, kończy się w dość nachalny sposób, gdy Carrie przepisuje epilog swojej powieści, tak aby jej główna bohaterka, nazywana przez cały sezon „kobietą”, zakończyła swoją historię singielką, tak jak sama Carrie. To nie tragedia, zapewnia redaktora, i widzowie powinni to zrozumieć również w odniesieniu do Carrie. I nie, bycie singielką nie jest tragedią. Ale czy ktoś może wyjaśnić, dlaczego wszystko inne w serialu takie było? Nie musiało tak być, ale po prostu tak było.