W końcu poszłam na mecz piłki bananowej. Nie spodziewałam się totalnego szaleństwa libido.


Coca-Cola Park, stadion o pojemności 10 000 miejsc, położony na łąkach wschodniej Pensylwanii, zazwyczaj gości Lehigh Valley IronPigs – drużynę stowarzyszoną Philadelphia Phillies w lidze AAA. IronPigs są znani jako jeden z najbardziej utytułowanych klubów niższej ligi w kraju, regularnie przyciągający tłumy zagorzałych fanów Keystone State, spragnionych dobrej, staromodnej, baseballowej rozrywki. Jednak w upalne niedzielne, lipcowe popołudnie kibice zapełnili parking z zupełnie innego powodu. Banana Ball – sport będący połączeniem baseballu i cyrku, którego pionierami byli Savannah Bananas – zawitał do miasta, a bilety wyprzedały się od tygodni.
Dla niewtajemniczonych, Banana Ball w zasadzie nadaje baseballowi metamorfozę w stylu Harlem Globetrotters. Ten sport zaciera granice między prawdziwą rywalizacją a farsą: są akrobacje, przerwy taneczne i widowiskowość w stylu WWE, a wszystko to nie ma znaczenia dla tego, kto faktycznie wygra, a kto przegra. Drużyny poruszają się w zsynchronizowanej choreografii z TikToka, pałkarze śpiewają karaoke, zawodnicy z pola lądują na backflipach, łapiąc lecące piłki, a biegacze robią salta na domowej płycie. Pomiędzy inningami zawodnicy wykonują jeszcze bardziej wyszukane sztuczki, przyćmiewając łagodną teatralność siódmej inningowej serii. (Na przykład odbywa się „wyścig pum”, na który wzywa się matki z tłumu i nakazuje się im, aby nosiły graczy na plecach wokół boiska). W międzyczasie odbywają się pewne oficjalne mecze baseballowe, ale zasady zostały uproszczone: nie ma odbijania piłki, wyeliminowano możliwość zaliczania baz za darmo, a mecze muszą zostać zakończone w ciągu dwóch godzin.
Innymi słowy, Banana Ball to widowisko, które stało się absurdalnie popularne. W 2025 roku organizatorowi tego sportu — Banana Ball Championship League — udało się wyprzedać bilety na znane na całym świecie areny ligowe, takie jak Fenway Park i Camden Yards. Sukces ten przyciągnął inwestorów o dużych nazwiskach: ESPN osiągnęło porozumienie w sprawie emisji 10 meczów Banana Ball w ciągu lata, jednocześnie renegocjując kontrakt na transmisję MLB . A dalsza ekspansja jest na horyzoncie. BBCL obecnie wystawia cztery drużyny: Texas Tailgaters, Firefighters, Party Animals i oczywiście Savannah Bananas. Ale w październiku organizacja zaprezentuje dwie nowe franczyzy, z których każda rozpocznie sezon składający się z 60 meczów.
Przez całe lato byłem zdumiony cudownym wzrostem popularności Banana Ball, co właśnie sprawiło, że stałem w kolejce do bramki stadionu – zdeterminowany, by dowiedzieć się, dlaczego stał się on takim fenomenem. Na szczęście dwie kobiety, które uważają się za największe fanki tego sportu, są gotowe to wyjaśnić. Mają na sobie koszulki Party Animals, odwiecznych rywalek Savannah Bananas, jednej z drużyn, które mają zamiar zdobyć diamentowe boisko jeszcze dziś po południu. Party Animals, jak mnie informują, słyną z tego, że są bardziej hałaśliwe, groźniejsze i – co najważniejsze dla ich zainteresowań – bardziej napalone niż pozostałe drużyny Banana Ball. Drużyna ma na sobie obcisłe spodnie i rozpięte guziki. Złota biżuteria opada nisko na odsłonięte obojczyki. Zawodniczki wdrapują się na ławkę rezerwowych, zrzucają koszulki i pozwalają, by ich mięśnie lśniły w świetle fleszy aparatów iPhone'ów. Wszystko zaczyna mieć sens: te kobiety nauczyły się kochać Party Animals tak samo, jak mogłyby zakochać się w boysbandzie. Okazuje się, że Banana Ball jest dla dziewczyn.
„Jest mnóstwo ładnych buziek, na które można popatrzeć” – powiedziała Renee Smiley, która pochodzi z Atlanty i ma we włosach pasemko w kolorze magenty w stylu Party Animals. Wiruje, dumnie prezentując wytrawione markerem podpisy zawodników, które pokrywają każdy centymetr jej koszulki – zdobyte fragmentarycznie, ciężką pracą fanów. Smiley nie chce zdradzić swojego wieku, ale mam wrażenie, że jest o dekadę lub dwie starsza od swojej 25-letniej przyjaciółki Alexis Williams, która towarzyszyła jej w podróży do Pensylwanii. Obie kobiety skomentowały na TikToku jednego ze swoich ulubionych Party Animals, Jake'a Lialiosa, miotacza, którego bicepsy są tak grube jak uda. Para szybko się zaprzyjaźniła i od tamtej pory razem chodzą na mecze Banana Ball.
Banana Ball nie zawsze był tak spragniony. Główny właściciel tego sportu, Jesse Cole, wieloletni menedżer baseballowy, kupił Savannah Bananas w 2015 roku, gdy byli oni jedynie zwykłym uniwersyteckim klubem baseballowym. (Do dziś działalność BBCL ma swoją siedzibę w Savannah w stanie Georgia). W historii, która szybko stała się legendą, Cole chciał przyciągnąć do swojego programu więcej fanów i był gotów myśleć nieszablonowo, aby to osiągnąć. Dlatego w 2018 roku opracował regulamin Banana Ball i rozegrał inauguracyjny mecz tego sportu. Savannah Bananas nadal byli członkami ekosystemu baseballowego — drużyna grała w swoim szalonym stylu na meczach domowych, jednocześnie dostosowując się do tradycyjnych zasad na wyjazdach. Jednak wraz ze wzrostem popularności drużyny, Cole ostatecznie całkowicie pozbawił Banana Ball infrastruktury konkurencyjnej baseballu. Rozszerzył swoje wpływy na cały kraj, rezerwując coraz większe obiekty i zdobywając nowych fanów na każdym kroku. Po drodze Cole stał się prawdziwym potentatem w promocji sportu. Nikt nie jest pewien, jak wielki może być jego wynalazek. (Cole odmówił wywiadu na potrzeby tego artykułu).
Mimo wszystko, to nie Cole nadał marce Banana Ball odrobinę seksualności. To wyróżnienie należy do Savanah Alaniz, która była stażystką w Bananas, mając nieco ponad 20 lat. W 2020 roku Alaniz powierzono zadanie rozwinięcia strony zespołu na TikToku, która wówczas miała nieco ponad 200 obserwujących. Filmy, które zdecydowała się publikować, nie były jednak skrótami meczów ani pokazami nadzwyczajnej sprawności fizycznej. Zamiast tego Alaniz zaprezentowała imponujące umiejętności taneczne zawodniczek Banana Ball, które, trzeba to tu podkreślić, są po prostu seksowne jak laleczki Kena (życzliwe oczy, falowane włosy, idealna cera i szczupłe sylwetki). Zadziałało jak urok. Dziś Bananas mają 10 milionów obserwujących na TikToku, podczas gdy Party Animals mają ich 3 miliony. Patrząc na tych sportowców paradujących, pozujących i uwodzących Blackpink, ku uciesze tysięcy komentujących, staje się jasne, że za tą delikatniejszą formą męskości kryje się prawdziwy cel.
„Z dumą powiem, że myślałam sobie: »Jak sprawić, żeby ludzie zainteresowali się treściami? Będę po prostu publikować w mediach społecznościowych to, co chcę oglądać«. A kiedy byłam 20-letnią studentką, to byli gorący baseballiści” – powiedziała Alaniz. „Więc tak, mówiłam im: »Możecie zdjąć koszulkę. Możecie tańczyć. Sprawmy, żeby dziewczyny poczuły pragnienie«. I tak robiły. To były nasze najlepsze treści na początku. Nasza publiczność stanowiła jakieś 70 procent kobiet i 30 procent mężczyzn”.
To pokrywa się z moim doświadczeniem w Coca-Cola Park. Każda kobieta, z którą rozmawiałam na meczu, mówiła mi, że odkryła Banana Ball dzięki TikTokowi, a większość z nich przyznała, że część atrakcyjności stanowili przystojni chłopcy. („Miło było poznać zawodników. Sprawiają, że czujesz się mile widziana”, powiedziała Alex Smith, dwudziestoparoletnia kobieta, która przyjechała na arenę z mamą. „I zdejmują koszulki. Więc jest też seksapil”). Same zawodniczki aktywnie dostosowują się do status quo, w którym stały się spragnionymi magnesami. Alaniz opowiada mi, że spotykała się z zawodnikiem Banana Ball, gdy sport zaczął zyskiwać popularność na TikToku i została zaskoczona libido w stylu One Direction, które nagle otoczyło jej chłopaka. „Prywatne wiadomości, które otrzymywał, były dość sprośne”, powiedziała. „Te dziewczyny były bezwzględne”.
Zadałem podobne pytanie kilku imprezowiczom kręcącym się po stadionie przed pierwszym rzutem. Jak wyglądają ich prywatne wiadomości? „Mam dziewczynę, którą upubliczniam” – powiedział Garett Delano, miotacz, który niedawno opublikował na Instagramie filmik, na którym rozgniata arbuza bicepsami. „Więc nie są takie złe”. Wcześniej, na boisku, inny stażysta z drużyny – którego imienia nie powtórzę, bo nie chcę go wpędzać w kłopoty – wspomina historię, którą usłyszał o pewnym zawodniku Banana Ball, który siedział w samolocie i odpowiadał na każdą z piekielnie spragnionych prywatnych wiadomości, które otrzymał, dokładnie w ten sam sposób.
„Brzmiało jak świetna zabawa, ale z moim napiętym harmonogramem podróży nie mogę teraz nic takiego zrobić” – powiedziała stażystka ze śmiechem. „Pomyślałam sobie: „Przynajmniej odpowiedział!”.
W tym miejscu muszę przyznać, że jako wieloletni fan baseballu, uznałem szybkość, z jaką Banana Ball podbił tak święte terytorium — o czym świadczą filmy pojawiające się w moim algorytmie, na których Bananas i Party Animals rzucają tyłkami na szanowanych amerykańskich stadionach — za nieco drażniącą. Nie oznacza to, że tak bardzo nie lubię tego nowego sportu, ale dziwnie mnie zirytowała jego wszechobecność. Nie jestem jedynym, który tak czuje. Oblężenie sanktuarium baseballu przez Banana Ball wywołało gniew typowych maniaków mediów sportowych. Dave Portnoy, znany z Barstool, napisał na Twitterze w 2023 roku, że ma „kurde dość” Savannah Bananas, na długo zanim osiągnęliśmy szczyt nasycenia. Tymczasem Greg Cote, wieloletni felietonista Miami Herald, nazwał Banana Ball „sztuką klaunów” z „absurdalnymi wybrykami”, które nie przystoją „dorosłym fanom baseballu”. Krytyka ta nawiązuje do idei, że baseball jest święty, a Banana Ball herezją. I, szczerze mówiąc, ta niechęć może przybrać naprawdę paskudny obrót, zwłaszcza w mediach społecznościowych, gdzie reakcja przybrała znacznie mroczniejszy obrót.
W lutym, gdy konto Savannah Bananas X opublikowało wideo zespołu tańczącego do „Friend Like Me” z Aladyna , tama pękła. Opinie w 1200 odpowiedziach były jednolicie wulgarne, a wiele z nich miało wyraźnie szowinistyczne nastawienie. („Pretty Fucking Gay” — napisał jeden z komentujących. „Dosłownie wolałbym oglądać softball kobiet niż to” — dodał inny. „Przyszłość baseballu jest całkowicie gejowska” — wtrącił się trzeci). Instytucja Banana Ball oficjalnie nie odniosła się do tej reakcji — chociaż w lipcu miotacz Andy Archer opublikował wideo o tym, jak otrzymał „nienawiść i negatywne komentarze”, które zdają się przybierać „wszelkiego rodzaju kształty i rozmiary”. Ta histrionka ujawnia fundamentalną prawdę: pewna koalicja czerwonoskórych fanów sportu — która, jak muszę założyć, jest w dużej mierze prawicowa i składa się prawie wyłącznie z mężczyzn — skupiła się na fakcie, że Banana Ball jest szczególnie atrakcyjna dla queerowej i kobiecej publiczności. W tym sensie Party Animals nie stanowią zagrożenia dla baseballu. Stanowią zagrożenie dla dominacji macho w branży sportowej.
„To element szerszego krajobrazu bro-mediów, idei, że ty i twoja męskość jesteście nieustannie atakowani, a zazwyczaj atakują was osoby LGBTQ lub kobiety” – powiedział Ken Schultz, dziennikarz portalu queerowego OutSports, który na początku tego roku napisał artykuł o homoerotyzmie nieodłącznie związanym z marką Banana Ball. (Z przytoczonych przez niego dowodów, taniec z pośladkami do remiksu utworu Rihanny „Rude Boy” wydaje mi się najbardziej przekonujący).
„Bardzo łatwo znaleźć coś w rodzaju Bananas i Party Animals i powiedzieć: »To idzie po twoją piłkę!«” – kontynuował. „To podstawowa część podręcznika”.
Na razie jednak, reakcja składa się głównie z garstki bezpańskich trolli, chętnych do wyrażenia swojej fallokratycznej nienawiści do tej zwariowanej drużyny baseballowej. Mainstreamowi bigoci, tacy jak Trump, nie ganią Banana Ball, ani RFK Jr. nie twierdzi, że stanowi ona egzystencjalne zagrożenie dla męskości. Drużyna nie jest liderem Fox News, The Ben Shapiro Show , ani nawet Joe Rogana – i myślę, że to dlatego, że Bananas i Party Animals zdołali zachować stanowczą neutralność w kwestiach nie tylko politycznych, ale i w kwestiach elektryzujących. Na meczu, kiedy zapytałem zawodników o liczną żeńską publiczność Banana Ball, a konkretnie, czy uważają, że jest coś w ich sztuce, co sprawia, że kobiety czują się tu mile widziane w porównaniu z innymi terytoriami w branży sportowej, wszyscy odpowiedzieli wymijającą odpowiedzią ostentacyjnej, wyszkolonej przez media jednolitości.
„Przyciągamy rodziny. To rodzinny wypad” – powiedział trener drużyny Party Animals, Anthony Coromato. „To coś dla wszystkich grup wiekowych. Możesz mieć 6 lub 66 lat” – dodał Sean Fluke, jeden z miotaczy drużyny. „Jesteśmy otwarci dla każdego” – zapewnił Delano. „Banana Ball zaprasza wszystkich” – powiedział pierwszobazowy Jason Swan. Nie chodzi o to, że mówili coś nieprawdziwego – na widowni rzeczywiście było mnóstwo młodych rodzin – ale zacząłem podejrzewać, że seksualny nurt w Banana Ball to coś, czego nigdy nie powinien publicznie przyznać nikt, kto faktycznie uprawia ten sport.
Jego entuzjaści oczywiście nie otrzymali notatki i z radością definiują fandom Banana Ball w dowolny sposób, jaki uznają za stosowny. Najlepszym dowodem na cielesne znaczenie tego sportu może być praca autora K. Iwancio, który w marcu opublikował prawdopodobnie pierwszą powieść romantyczną o tym sporcie, Nailed at Home Plate . Książka nie jest oficjalnie licencjonowana przez BBCL, a zatem nie nosi marki ani Savannah Bananas, ani Party Animals. Zamiast tego historia śledzi sagę fikcyjnej drużyny Banana Ball o nazwie Philly Sillys i rozwijający się romans między choreografem drużyny na TikToku a łapaczem z wielkiej ligi. (Fabuła przedstawia sytuację od wrogów do kochanków. Łapacz, zdegradowany z MLB i cierpiący z powodu zranionego ego, powoli zakochuje się zarówno w Banana Ball, jak i w kobiecie uczącej go tańców.) Nailed at Home Plate jest, jak dotąd, najlepiej sprzedającym się produktem Iwancio. W rzeczywistości powieść ta przyniosła trzy razy większe wpływy z tantiem niż osiem pozostałych książek autorki razem wziętych — osiągnięcie to autorka przypisuje nakładającym się grupom odbiorców: fanom „Banana Ball” i czytelnikom powieści romansowych.
„Jestem członkiem wielu grup czytelniczych. I wiele z nich powtarzało, jak bardzo kochają Banany i chciałyby romansu o nich” – powiedziała Iwancio. „Bo są zabawni, są słodcy, tańczą. I są zabawni. To ma sens w świecie romansów, bo właśnie tego kobiety szukają w tych książkach”.
Iwancio był już fanem baseballu, gdy Banana Ball pojawił się w jego życiu, a proces pisania książki jeszcze bardziej wzmocnił jego przywiązanie do tego sportu. Ona również była na Coca-Cola Park tego samego dnia co ja, ale Iwancio stała się również zagorzałą fanką drużyny Philadelphia Phillies ze swojego rodzinnego miasta. (Mają ze sobą więcej wspólnego, niż można by przypuszczać, ponieważ, jak zauważa, Phillies wystawiają słynący z przystojnego składu). To sprawia, że cały ten macho niepokój związany z Banana Ball wydaje się całkowicie nieuzasadniony. Jeśli drużyna taka jak Party Animals jest w stanie przyciągnąć rzeszę nowych fanów – tych, których wcześniej zniechęciła sztywna postawa MLB – to z pewnością wyjdzie to na dobre całemu sportowi.
Mimo to, jako 34-letni bezdzietny dorosły, który nigdy nie potrzebował żadnych zbędnych atrakcji, aby cieszyć się nocnym wyjściem na stadion, nie jestem całkowicie przekonany. Nie mam nic przeciwko szalonemu seksapilowi graczy, ale oglądając mój pierwszy mecz Banana Ball, uznałem naturę ADHD tego sportu za całkowicie niepokojącą. Oglądanie Party Animals na żywo jest trochę jak bycie uwięzionym w niekończącym się, spiralnym przewijaniu TikToka, w którym wszystkie formalności baseballu zostały porzucone. DJ rozpoczyna niekończącą się serię 30-sekundowych fragmentów piosenek, które bezlitośnie dudnią w każdej minucie gry. Playlista nie podąża za żadnym rymem ani powodem. Słyszałem „TV Off” Kendricka Lamara, „Baby Shark” Pinkfonga, piosenki przewodnie z The Office i Friends , wszystkie wrzucone razem w konfekcję uniwersalnych symboli popkultury. Mecz Banana Ball trwał, to było pewne, ale akcja została błędnie skierowana w stronę serii wirusowych ataków, które miały miejsce gdzie indziej, wokół trybun. W ciągu pierwszych kilku inningów Party Animals wtoczyli na boisko w pełni zaopatrzony bar, a dwóch barmanów odegrało numer Toma Cruise'a z serialu "Cocktail" . To niszczy zmysły. Drużyna baseballowa zawojowała media społecznościowe i w rezultacie zdołała przywołać chaos cyberprzestrzeni do rzeczywistości.
Wszystko to wprawiło mnie w osłupienie, oszołomienie i niemałe przytłoczenie. Ale, znowu, wszyscy inni tutaj jedli z ręki. „Cieszę się, że tu jestem” – powiedział kompletnie pijany mieszkaniec Pensylwanii, ubrany w hawajską koszulę, który zajął sobie idealne miejsce na pierwszej bazie. Jego zdaniem ci, których odrzucają ekscesy Banana Ball, „utknęli w swoich przyzwyczajeniach”, bo nie chcą, żeby baseball się zmienił.
W niedalekiej przyszłości Party Animals i Savannah Bananas prawdopodobnie zostawią w tyle mniejsze stadiony, takie jak Coca-Cola Park. Zespół udowodnił, że jest w stanie pomieścić znacznie większe stadiony, a skromniejsze otoczenie z trudem udźwignie ciężar celebrytów związanych z Banana Ball. W połowie popołudnia, gdy słońce wisiało wysoko, sprzedawcom skończyła się woda butelkowana – problem, który, jak zakładam, rzadko się materializuje, gdy park gości kluby piłkarskie o znacznie mniejszym zasięgu TikToka niż Party Animals. W rzeczywistości jednym z najpilniejszych zmartwień, jakie słyszę od zagorzałych fanów Banana Ball, jest to, czy sport będzie w stanie utrzymać solidarność outsiderów, dryfując w stronę jaśniejszych świateł. Jeden z użytkowników Reddita, miesiąc przed moją wizytą w Coca-Cola Park, napisał : „Banany potrzebują mniejszych stadionów”, narzekając, że – sądząc po krwawieniach z nosa – nie byli w stanie wchodzić w interakcje z zawodnikami. Rozumiem, o co chodziło autorowi posta. Jak sprawić, by każdy z gości poczuł się wyjątkowo w budynku mieszczącym 70 000 osób?
„Nie byłem na meczach na stadionach NFL, ale zastanawiam się, jak uda im się dotrzeć do kibiców w tych krwawiących nosach” – powiedział Alaniz. „W Savannah kiedyś było 4000 osób. Naprawdę można było złapać zawodników i nawiązać z nimi kontakt każdej nocy”.
Podobnie jak wiele elementów sagi Banana Ball, napięcie, które opisuje Alaniz, sprowadza się do polityki przyciągania. Banana Ball z niesamowitą dalekowzrocznością podbiła zdradliwe wody viralowej sławy. Rozbudziła paraspołeczne relacje w próżni. Podchwyciła każdy trend na TikToku u progu jego popularności. Tańczyła do Alexa Warrena, All Time Low i Dr. Dre. A teraz, po tylu podpisach, selfie i serduszkowych komentarzach, członkowie Bananas i Party Animals stali się prawdziwie sławni w sposób, jakiego drużyna baseballowa nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Czy pozostaną kochane? Wiem tylko na pewno, że Renee Smiley i Alexis Williams mają w planach więcej meczów Banana Ball, a w przyszłym roku dołączą do drużyn biorących udział w „Bananaland at Sea”. rejs. Kto wie? Może któryś z nich dotrze do trzeciej bazy.