Trump nie umarł, ale wygląda na to, że J.D. Vance'owi nie przeszkadzałoby, gdyby umarł
Wygląda na to, że ktoś stracił prezydenta w weekend. I gdziekolwiek był, najwyraźniej zgubił telefon na weekend. Krążyły nawet plotki, że odszedł! Że go już nie ma! Przestał istnieć! Umarł i poszedł spotkać się ze swoim stwórcą! Że był sztywniakiem! Pozbawiony życia, spoczywa w pokoju! Że jego procesy metaboliczne przeszły już do historii! Zszedł z gałęzi! Kopnął w kalendarz. Zszedł ze swojego śmiertelnego ciała, opuścił kurtynę i dołączył do krwawiącego, niewidzialnego chóru.
Okazuje się, że żyje, a przynajmniej jego skorupa. Ale ponieważ jego Biały Dom radzi sobie z tą sytuacją jeszcze gorzej niż z całą sprawą Epsteina, opinie na temat jego żywotności pozostają podzielone. Opublikowali coś, co można by rozsądnie nazwać zdjęciem-dowodem życia, które wyglądało, jakby zostało zrobione z księżyca, a on i tak wyglądał jak śmierć na krakersie. A J. Divan Vance wykorzystał szansę, by stać się żywym ucieleśnieniem klasycznego opisu wiceprezydenta pana Dooleya.
A jeśli prezydent ma gorączkę, wiceprezydent sam ją dostaje. Zaprasza nawet lekarza z Białego Domu i pyta, czy może coś dla prezydenta zrobić, na przykład pobierać jego pensję albo mianować naczelnika poczty w Indianapolis.
Vance udzielił wywiadu dziennikowi „USA Today” , w którym usiłował zapewnić kraj, że a) prezydent jest w dobrej kondycji i b) Vance jest gotowy przejąć władzę w każdej chwili. Problem z przekazem jest oczywisty.
„Przez ostatnie 200 dni otrzymałem mnóstwo dobrego szkolenia praktycznego” – powiedział Vance w ekskluzywnym wywiadzie dla USA TODAY 27 sierpnia, zapytany, czy jest gotowy objąć stanowisko Naczelnego Dowódcy. Jego szef jest przecież najstarszą osobą, która została zaprzysiężona na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Prezydent Donald Trump miał 78 lat, rozpoczynając swoją drugą kadencję.
Nic nie umknie uwadze amerykańskich gazet.
Vance chciał przedstawić pozytywne nastawienie do zdrowia swojego szefa, mówiąc, że chociaż większość osób pracujących z prezydentem jest od niego młodsza, to Trump pracuje najdłużej. „To on ostatni dzwoni w nocy, to on budzi się pierwszy i to on dzwoni rano” – powiedział.
Powiedział pająk do muchy.
„Tak, zdarzają się straszne tragedie” – powiedział Vance. „Ale jestem głęboko przekonany, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest w dobrej formie, będzie pełnił urząd do końca kadencji i dokona wielkich rzeczy dla narodu amerykańskiego. A jeśli, nie daj Boże, wydarzy się jakaś straszna tragedia, nie wyobrażam sobie lepszego szkolenia w miejscu pracy niż to, które otrzymałem w ciągu ostatnich 200 dni” – dodał.
Vance, oczywiście, wykorzystał te 200 dni, aby stać się najbardziej powszechnie znienawidzonym amerykańskim wiceprezydentem od czasów Aarona Burra. Naturalnie, popełnił więc błąd, udzielając najmniej pomocnego poparcia, jakie mógł wykrzesać. Tak więc historia, że prezydent może mieć jedną nogę w grobie, unosiła się na szczycie wiadomości przez długi weekend świąteczny. I podejrzewam, że pozostanie tam jako szum w tle dla wszystkiego innego, co się wydarzyło. Na przykład we wtorek pojawiło się dziwne nagranie, które wydawało się pokazywać kogoś wyrzucającego przedmiot z okna na drugim piętrze Białego Domu. Czy było prawdziwe i, jeśli tak, co do cholery dzieje się w tym miejscu? Jeśli poświęciłeś swoją karierę polityczną umiejętności przekonania swoich wyznawców do czegokolwiek, musisz zdawać sobie sprawę, że nie zawsze może to być dla ciebie korzystne. W powiązanych wiadomościach, Joe Biden powiedział kiedyś zdanie, w którym czasy podmiotu i orzeczenia nie zgadzały się.
esquire