Dlaczego USA atakują teraz Iran

Stany Zjednoczone zbombardowały Iran w sobotnią noc, dołączając do izraelskiej ofensywy mającej na celu zniszczenie irańskiego programu nuklearnego. Amerykański atak wymierzył w trzy obiekty związane z programem w Natanz, Isfahan i Fordow — ten ostatni był powszechnie uważany za zbyt ufortyfikowany, aby Izraelczycy mogli go wyłączyć bez amerykańskiej pomocy.
Prezydent Donald Trump, zwracając się do narodu w sobotni wieczór, twierdził, że USA odniosły wielkie zwycięstwo. Ataki były „spektakularnym sukcesem militarnym”, powiedział, który „całkowicie zniszczył” irański program nuklearny. Nie planowano żadnych przyszłych ataków, chyba że Iran odpowie; jeśli tak się stanie, Trump ostrzegł, „przyszłe ataki będą o wiele większe i o wiele łatwiejsze”.
Ale jest bardzo daleko od jasności, jak prawdziwe jest to wszystko. Nie mamy jeszcze rozstrzygających dowodów na szkody wyrządzone irańskim obiektom, a przynajmniej istnieją pewne powody, by sądzić, że kluczowe elementy programu uniknęły amerykańskich i izraelskich bomb.
Ogólnie rzecz biorąc, relacje USA-Iran są długie i trudne, a obu stronom towarzyszy tak dużo wzajemnej nieufności i nienawiści, że łatwo sobie wyobrazić scenariusze, w których to, co miało być jednorazowym atakiem, przerodzi się w coś znacznie większego.
Poniżej podjęto próbę wyjaśnienia najważniejszych pytań dotyczących walk między USA a Iranem: co wiemy o samym bombardowaniu, ale także jaki jest głębszy kontekst i historia niezbędne do zrozumienia, dlaczego Ameryka jest gotowa zaryzykować kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie.
Zdecydowanie najważniejszym powodem, dla którego premier Izraela Benjamin Netanjahu i Trump uderzyli teraz, jest przekonanie wśród służb bezpieczeństwa obu krajów, że w ostatnich miesiącach Iran — nagle i zaskakująco — stał się bezbronny.
Władze bezpieczeństwa obu krajów od dawna postrzegają Iran jako wroga. W szczególności Izrael twierdzi, że zdobycie przez Iran broni jądrowej byłoby katastrofalne — znacznie wzmocniłoby poważnego wroga, a w najgorszym przypadku zagroziłoby istnieniu samego Izraela.
Jednak wojna z Iranem od dawna była postrzegana jako przerażająca perspektywa. Iran sfinansował i wykształcił potężne siły zastępcze — w tym Hamas w Gazie i Hezbollah w Libanie — które z pewnością wystrzeliłyby swoje arsenały przeciwko Izraelowi, gdyby wybuchła wojna. Prezydent Syrii Bashar al-Assad był również długoletnim sojusznikiem Iranu, a każdy przedłużający się konflikt izraelsko-irański wiązałby się z wielokrotnymi przelotami Izraela nad syryjską przestrzenią powietrzną i potencjalnym wciągnięciem Syrii do wojny.
Z perspektywy czasu, ataki Hamasu na Izrael z 7 października 2023 r. zapoczątkowały ciąg wydarzeń, w wyniku których wszystkie te przeszkody upadły, jedna po drugiej.
Po pierwsze, Izrael wkroczył do Gazy i zabił tysiące bojowników Hamasu (oprócz spowodowania ogromnych ofiar wśród ludności cywilnej). Po drugie, we wrześniu ubiegłego roku Izrael zdziesiątkował Hezbollah atakiem „ wybuchającym pagerem ” i innymi operacjami. Po trzecie, w grudniu reżim Assada nagle upadł, a rebelianci, którzy przejęli władzę, nie wydawali się chętni do walki z Izraelem. (Osobno, obrona powietrzna Iranu również została poważnie osłabiona z powodu izraelskich ataków w zeszłym roku).
Więc zasadniczo planiści wojskowi USA i Izraela uważali, że Irańczycy są łatwym celem — i mają znacznie mniejsze możliwości odwetu. Logika była taka: Są podatni, więc dlaczego nie powstrzymać ich przed zdobyciem broni nuklearnej teraz?
Mimo to Trump nadal niechętnie dawał zielone światło atakowi, a kiedy Izrael posunął się naprzód, początkowo trzymał dystans. Jednak szybki sukces ataków Izraela najwyraźniej potwierdził, że Iran jest dość słaby. Hawks przekonywał Trumpa, że to doskonała okazja, by łatwo zniszczyć irański program nuklearny, ponosząc niewielkie lub żadne koszty dla amerykańskich istnień ludzkich, i postanowił spróbować.
Według Pentagonu amerykańskie bombowce B-2 zrzuciły 14 30-tysięcznych bomb „masywnych penetratorów ordinance” (MOP) na irańskie zakłady wzbogacania uranu w Natanz i Fordow, podczas gdy okręty podwodne wystrzeliły pociski Tomahawk w trzeci zakład w Isfahanie. W sobotni wieczór Trump oświadczył, że trzy zakłady zostały „całkowicie zniszczone”.
Następnego dnia przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, gen. Dan Caine, był nieco bardziej ostrożny , mówiąc reporterom, że „ostateczne oceny zniszczeń bojowych [potrwają] trochę czasu, ale wstępne oceny zniszczeń bojowych wskazują, że wszystkie trzy miejsca odniosły niezwykle poważne uszkodzenia i zniszczenia”.
Zdjęcia satelitarne pokazują poważne zniszczenia we wszystkich miejscach , ale wstępne oceny Izraela sugerują, że miejsce w Fordow — położone głęboko pod ziemią — nie zostało całkowicie zniszczone. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ONZ stwierdziła w oświadczeniu, że biorąc pod uwagę lokalizację, nie można ocenić poziomu zniszczeń w Fordow bez dostępu do miejsca.
Co być może ważniejsze, analitycy sceptycznie podchodzą do kwestii, czy rakiety Tomahawk wystarczyły, aby zniszczyć podziemne tunele w Isfahanie, gdzie prawdopodobnie przechowywano większość irańskich zapasów uranu. Możliwe, że duża część zapasów została przeniesiona w inne miejsce przed atakiem lotniczym.
Sekretarz stanu Marco Rubio przyznał w wywiadzie udzielonym w niedzielę, że „przez kilka dni nikt nie będzie miał pewności”, czy uran został przeniesiony.
Irański program nuklearny niewątpliwie poniósł poważną, być może katastrofalną porażkę, ale stan zapasów uranu i zdolność Iranu do odbudowy zniszczonej infrastruktury pozostają nieznane.
W zeszłym tygodniu izraelski atak lotniczy zniszczył dwa amerykańskie myśliwce F-14 z lat 70., które wciąż znajdowały się na wyposażeniu irańskich sił powietrznych. Przypomina to, że USA i Iran kiedyś były partnerami wojskowymi.
Sytuacja zmieniła się w 1979 r., kiedy to obalony został proamerykański autokratyczny przywódca Iranu, szach Mohammed Reza Pahlawi, a na jego miejsce wprowadzono reżim znany jako Republika Islamska, która rządzi Iranem do dziś.
Niechęć do USA była głęboko zakorzeniona wśród rewolucjonistów: CIA zorganizowała zamach stanu, który obalił demokratycznie wybrany rząd Iranu w 1953 r. i poparła autokratyczny reżim szacha w kolejnych latach. Twarda ideologia religijna rewolucji miała na celu uwolnienie Iranu i jego regionu od amerykańskich wpływów politycznych i kulturowych. „Śmierć Ameryce” i „śmierć Izraelowi” to popularne okrzyki na prorządowych wiecach w Iranie od czasu rewolucji.
Krótko po obaleniu szacha radykalni irańscy studenci opanowali ambasadę USA w Teheranie i wzięli 52 Amerykanów jako zakładników na ponad rok. Relacje między dwoma krajami nigdy się nie odrodziły.
Stany Zjednoczone nałożyły surowe sankcje ekonomiczne na Iran i poparły reżim Saddama Husseina w Iraku podczas długiej i niszczycielskiej wojny irańsko-irackiej w latach 80. W latach 80. Iran zaczął budować sieć grup pełnomocników, aby promować swoje interesy na całym Bliskim Wschodzie. Najbardziej znana była libańska milicja Hezbollah, odpowiedzialna za bombardowanie koszar piechoty morskiej USA w Libanie w 1983 r., w którym zginęło ponad 240 żołnierzy amerykańskich.
Po inwazji USA na Irak, wspierane przez Iran grupy milicji przeprowadziły setki ataków na wojska amerykańskie, często używając improwizowanych ładunków wybuchowych zaprojektowanych przez Iran, które miały niszczycielski skutek. Pentagon obwinił Iran o śmierć co najmniej 600 żołnierzy amerykańskich w tym okresie. Wojska amerykańskie na Bliskim Wschodzie nadal okresowo są ostrzeliwane przez irańskie grupy zastępcze, w tym ostatnio przez jemeńskich Huti .
Chociaż Stany Zjednoczone od dawna są zaniepokojone ambicjami nuklearnymi Iranu, a kraj ten został zaliczony przez George’a W. Busha do „osi zła” wraz z Irakiem i Koreą Północną, ostatnie cztery rządy USA unikały podejmowania działań militarnych przeciwko irańskiemu programowi nuklearnemu, zamiast tego polegając na naprzemiennie na eskalowaniu sankcji gospodarczych i negocjacjach dyplomatycznych, próbując zapobiec irańskiej bombie.
Atak Trumpa na Iran nastąpił po miesiącach frakcyjnych walk na prawicy USA. Po jednej stronie byli jastrzębie: tradycyjny establishment GOP, który chciał agresywnych działań przeciwko tym, których uważali za wrogów Ameryki, w tym Iranowi. Po drugiej stronie była nowicjuszka frakcja „America First” — nieformalnie kierowana przez Tuckera Carlsona i wiceprezydenta JD Vance'a — która obawiała się wciągnięcia w kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie, która tak naprawdę nie służy interesom Ameryki.
Obie grupy przez wiele miesięcy walczyły o nominacje administracyjne, podczas gdy ich zewnętrzni sojusznicy toczyli spory w prasie.
Początkowo wydawało się, że America Firsters przekonali Trumpa. W przeciwieństwie do sankcji „maksymalnej presji” w jego pierwszej kadencji, rozpoczął drugą kadencję, twierdząc, że chce poważnych negocjacji w sprawie ich programu nuklearnego. W kwietniu Trump podobno odrzucił izraelską propozycję ataku i zamiast tego kontynuował rozmowy.
Ale jastrzębie wkrótce odpowiedziały, jednocząc się wokół żądania, aby żadna umowa nie pozwalała Iranowi na jakiekolwiek wzbogacanie uranu — żądanie, które wkrótce powtórzył Trump. Żadne porozumienie na tych warunkach nie doszło do skutku, Trump ostatecznie zdecydował, że nie będzie już dłużej stawał na drodze Izraelowi, a teraz wysłał do walki również amerykańskie bombowce. Jastrzębie są przeszczęśliwe.
Amerykańska społeczność wywiadowcza wcześniej oceniła , że Iran wstrzymał swoje wysiłki na rzecz budowy broni jądrowej w 2003 r., ale międzynarodowi obserwatorzy twierdzą, że Iran również dramatycznie zwiększył swoje działania związane ze wzbogacaniem uranu od 2018 r., kiedy Trump wycofał USA z umowy nuklearnej z 2015 r. i ponownie nałożył sankcje. I podczas gdy oficjalnie Iran upierał się, że dąży jedynie do cywilnego programu nuklearnego, urzędnicy w Teheranie również bardziej otwarcie mówili o wartości posiadania broni jądrowej .
W maju Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej oceniła , że Iran zgromadził zapas 408 kilogramów uranu wzbogaconego do 60 procent. Zaledwie 42 kilogramy mogłyby wystarczyć do zbudowania bomby atomowej, jeśli wzbogacono by go do 90 procent, co jest stosunkowo prostym krokiem technicznym. Amerykańscy urzędnicy stwierdzili, że Iran mógłby wyprodukować wystarczająco dużo uranu na bombę w ciągu jednego do dwóch tygodni i zbudować broń w ciągu zaledwie kilku miesięcy.
Ale nabycie umiejętności zbudowania bomby i faktyczne zbudowanie jej to nie to samo. W marcu Tulsi Gabbard, dyrektor amerykańskiego wywiadu narodowego, zeznała przed Kongresem , że społeczność wywiadowcza „nadal ocenia, że Iran nie buduje broni jądrowej, a Najwyższy Przywódca Chomeini [sic] nie autoryzował programu broni jądrowej, który zawiesił w 2003 r.”
Rząd Izraela, który od dawna opowiadał się za działaniami militarnymi przeciwko irańskiemu programowi nuklearnemu, nie był tak pewny siebie. W ostatnich tygodniach donieśli o zebranych informacjach wywiadowczych, które skłoniły ich do przekonania, że irański program broni jądrowej osiągnął „punkt bez odwrotu”. Według doniesień Economist obejmowały one dowody na to, że irańscy naukowcy zgromadzili ilości materiałów jądrowych, o których międzynarodowi inspektorzy nie wiedzieli, i że ci naukowcy spotkali się z dowódcami irańskiego programu rakietowego w sprawie wyprodukowania broni.
W zeszłym tygodniu „Wall Street Journal” i inne media poinformowały , że amerykańskie agencje wywiadowcze nie uznały dowodów izraelskich za przekonujące i podtrzymują ocenę, którą Gabbard wyraziła w marcu, twierdząc, że Iran nie podjął decyzji o budowie broni jądrowej.
Może to wynikać z różnicy w interpretacji, a nie dowodów: zamiast czekać, aż Chamenei podejmie aktywną decyzję, Izraelczycy najwyraźniej uznali, że muszą działać, gdy sytuacja osiągnęła punkt, w którym nie było gwarancji, że uda się zapobiec katastrofie na czas, gdyby Iran rzucił się po bombę.
W każdym razie Trump wydaje się teraz uważać sprawę izraelską za bardziej przekonującą niż sprawę jego własnych agencji wywiadowczych. Zapytany o oświadczenie Gabbard z zeszłego tygodnia, Trump powiedział : „Nie obchodzi mnie, co powiedziała. Myślę, że byli bardzo blisko posiadania broni”.
Jak dotąd odpowiedź militarna Iranu na ataki USA i Izraela była rozczarowująca. Teheran jest wyraźnie sparaliżowany szkodami, jakie Izrael wyrządził swoim milicjom zastępczym, Hezbollahowi i Hamasowi, a jego rakiety balistyczne nie są w stanie zagrozić ojczyźnie Izraela w sposób, którego obawia się wielu.
Ale są dwie rzeczy, których Iran nie próbował, a które po amerykańskiej interwencji są bardziej prawdopodobne.
Pierwszym jest atak na amerykańskich żołnierzy stacjonujących na Bliskim Wschodzie, których jest obecnie od 40 000 do 50 000. Na szczególną uwagę zasługują siły USA stacjonujące obecnie w Iraku i Syrii. W Iraku działa kilka milicji powiązanych z Iranem, którym potencjalnie można by wydać rozkaz bezpośredniego ataku na amerykańskie wojska w kraju lub za granicą w Syrii.
Drugim jest atak na międzynarodowe szlaki żeglugowe. Najbardziej niebezpieczny scenariusz obejmuje próbę użycia pocisków i zasobów morskich w celu zamknięcia Cieśniny Ormuz, przejścia przez Zatokę Perską, z którego korzysta około 20 procent globalnego transportu ropy naftowej według objętości.
Jeśli Iran zabije znaczną liczbę amerykańskich żołnierzy lub spróbuje wyrządzić poważne szkody światowej gospodarce, z pewnością nastąpi odwet ze strony Ameryki. W swoim sobotnim przemówieniu Trump obiecał, że jeśli Iran odpowie odwetem, „przyszłe [amerykańskie] ataki będą o wiele większe i o wiele łatwiejsze”. Próba zdetonowania globalnego rynku ropy naftowej bez wątpienia wymagałaby takiej odpowiedzi: USA nie mogą pozwolić Iranowi trzymać swojej gospodarki jako zakładnika.
Nie wiemy, żeby było jasne, czy Iran jest skłonny podjąć takie ryzyko — ani nawet czy może . Izraelskie ataki zniszczyły jego potencjał militarny, w tym wyrzutnie rakiet balistycznych, które pozwalają mu atakować cele daleko poza jego granicami.
Łatwo przewidzieć, że te pierwsze ataki mogą przerodzić się w coś o wiele większego — jeśli irański program nuklearny pozostanie w większości nienaruszony lub jeśli Iran odpowie w sposób, który zmusi Stany Zjednoczone do kontr-eskalacji.
Atak może przerodzić się w wojnę, jeśli ataki nie odniosą pełnego sukcesu, a Stany Zjednoczone zdecydują się dokończyć zadanie, zobowiązując się co najmniej do nieskończonej kampanii bombardowań — a co najwyżej do wojny o zmianę reżimu. Albo Stany Zjednoczone i Iran mogą zostać uwięzione w narastającym cyklu przemocy, a odwet ze strony Iranu sprowokuje kolejne ataki ze strony Stanów Zjednoczonych.
Możliwe jest również, że żadne z nich nie nastąpi, a to pozostaje tak ograniczone, jak obecnie się reklamuje. Kluczowe punkty decyzyjne są przed nami, jak to, czy Trump nakaże kolejną rundę amerykańskich nalotów na Fordow, czy Iran spróbuje zamknąć Cieśninę Ormuz — i trudno powiedzieć, jakie decyzje podejmą kluczowi aktorzy w Waszyngtonie, Teheranie i Jerozolimie.
Vox