Jak legendarny trener przechodzi do gry w college'u? Przed Billem Belichickiem był Bill Walsh

BILL WALSH był rok po przejściu na emeryturę trenerską, gdy zadzwonił telefon.
Pracował dla NBC w 1990 roku, tuż po dziesięcioletniej serii, która przyniosła San Francisco 49ers trzy tytuły Super Bowl i ugruntowała jego pozycję jednego z największych umysłów futbolu. Wtedy właściciel New England Patriots, Victor Kiam, zwrócił się do niego z propozycją: zarządzać franczyzą; trenować drużynę.
„Powiedziałem Victorowi, że robię telewizję i że gdybym chciał zostać trenerem, zostałbym w 49ers” – powiedział później Walsh w wywiadzie dla The Boston Globe. „Ale nigdy nie można mówić nigdy... odniosłem wrażenie, że gdybym chciał tej pracy, na pewno by mi ją zaoferowano”.
Zdał. I robiąc to, Walsh zmienił bieg historii futbolu. Gdyby przyjął tę pracę, mogłoby to skierować franczyzę na kurs, który nie doprowadziłby do Billa Belichicka w 2000 roku. To oznacza, że nie będzie Toma Brady'ego. Żadnej dynastii.
Walsh był zadowolony, aż do stycznia 1992 r., kiedy nadarzyła się okazja do bardziej osobistego rozwoju na Uniwersytecie Stanforda.
To był niekonwencjonalny ruch, który umieścił najbystrzejszy umysł futbolu zawodowego na studiach. Walsh wcześniej trenował na studiach, ale to, co nastąpiło później, stało się testem, czy błyskotliwość może się dostosować i rozwijać w otoczeniu zdefiniowanym przez nowy zestaw zmiennych. A jak Walsh miał się dowiedzieć, nawet dla najbardziej znanych trenerów, sukces nigdy nie jest gwarantowany.
Ponad trzy dekady później Belichick, 73 lata, wykonał oszałamiający ruch, aby zostać trenerem North Carolina. Jego 24-letnie panowanie nad dynastią NFL New England Patriots zakończyło się prawie rok wcześniej, a teraz jego ścieżka toczy się wzdłuż szlaku, który kiedyś obrał Walsh — trener definiujący pokolenie, wkraczający do gry w college'u, gdzie czeka go nowe wyzwanie.
POD wodzą trenera Denny'ego Greena Stanford osiągnął wynik 8-4 w 1991 roku i zakończył sezon wyjazdem na Aloha Bowl i 22. miejscem w ostatecznym rankingu AP. Jednak Green został zatrudniony jako trener Minnesota Vikings wkrótce po sezonie.
Pięciu studentów ostatniego roku Uniwersytetu Stanforda zostało powołanych do komisji, która miała pomóc w poszukiwaniach trenera. Przeszli oni również rozmowy kwalifikacyjne z dwoma wewnętrznymi kandydatami: koordynatorem ofensywy Ronem Turnerem i koordynatorem defensywy Willie Shawem.
W skład komisji wchodził Chris Dalman, zawodnik linii ofensywnej, a gdy dyrektor sportowy Uniwersytetu Stanforda, Ted Leland, zwołał grupę w swoim biurze po tych wywiadach, Dalman założył, że celem jest sfinalizowanie decyzji.
Wtedy Leland zaskoczył ich czymś niespodziewanym.
„Co byście pomyśleli, gdyby Bill Walsh wrócił i nas trenował?” – zapytał.
Dalman rozejrzał się oszołomiony.
Leland nie żartował. 60-letni trener był zainteresowany.
„Co myśli piątka studentów, kiedy Bill Walsh mówi, że potencjalnie chce wrócić do Stanford?” – powiedział Dalman. „Wszyscy byliśmy w pewnym sensie zgodni. Tak, jeśli Bill Walsh jest rzeczywistością, to koniec rozmowy”.
Spotkanie zakończyło się brzęczeniem w pokoju. Mniej niż 36 godzin później było już oficjalnie: Walsh był w środku.
Walsh był głównym trenerem w Stanford w 1977 i 1978 roku, ale kiedy wrócił, był żywą legendą. Architekt ofensywy West Coast i dynastii 49ers, Walsh trenował gwiazdorskiego rozgrywającego Joe Montanę i zmienił ofensywę na zawsze.
Kiedy zespół zebrał się, aby po raz pierwszy spotkać się z Walshem, atmosfera była swobodna, jednak napięta.
Zawodnik drugiego roku studiów, David Shaw, który miał zostać trenerem z największą liczbą zwycięstw w historii programu, doskonale pamięta to spotkanie.
„Wszedł do pokoju, a tam zapadła całkowita cisza, a my byliśmy podekscytowani, zdenerwowani, zastraszeni” – powiedział Shaw. „Jakikolwiek krok, wykracza poza natychmiastową wiarygodność. Taki właśnie był”.
Walsh próbował rozładować napięcie kilkoma żartami, ale nie wzbudziły one entuzjazmu.
„Czy możemy się śmiać? Czy to w porządku, żeby się śmiać?” – powiedział Shaw. „Był o wiele szczebli wyżej od nas, kiedy wszedł do tego pokoju i byliśmy w szoku”.
W 1978 r. LELAND właśnie przybył na Stanford, aby rozpocząć studia doktoranckie z psychologii. Po czterech latach pracy jako koordynator defensywy na University of the Pacific zmęczył się harówką trenerską i opuścił zawód.
Walsh, wówczas w swoim drugim sezonie jako główny trener Stanford, szukał trenera defensywnego. Sukces Pacific w 1977 r. przykuł uwagę Walsha i poprzez wzajemny kontakt na wydziale Pacific dowiedział się, że koordynator defensywny Pacific z tamtego sezonu mieszkał już na kampusie Stanford.
Pewnego dnia zadzwonił telefon w akademiku Lelanda.
To był Walsh, który miał propozycję, która zmieniła wszystko.
Doszli do niezwykłego porozumienia. Leland spędzał dni w dziale psychologii, a popołudnia na boisku jako trener zewnętrznych linebackerów. Był małą częścią większego projektu. Leland wiedział, że Walsh jest przeznaczony do większych rzeczy, a Walsh wyczuł, że Leland wkrótce odejdzie od trenowania po ukończeniu doktoratu.
Tej jesieni Stanford pokonał Cal w Big Game. W drodze powrotnej do Palo Alto Walsh usiadł obok Lelanda.
„Miał w sobie kilka kieliszków wina” – powiedział Leland. „I powiedział: »Kurczę, pewnego dnia będę bezrobotnym trenerem. Jeśli kiedykolwiek będziesz go potrzebował, pamiętaj, że mam dobry umysł ofensywny«”.
Kilka tygodni później ich ścieżki się rozeszły. Walsh został mianowany głównym trenerem 49ers, a Leland zbudował karierę w administracji sportów uniwersyteckich. Pozostawali blisko siebie przez lata, a Walsh nawet próbował zatrudnić Lelanda do sztabu 49ers kilka razy.
Kiedy Leland wrócił do Stanford w 1991 r. jako dyrektor ds. sportu, Walsh nie był trenerem od kilku lat. Odszedł z 49ers po wygraniu trzeciego Super Bowl w sezonie 1988, a Walsh nie cieszył się swoimi trzema latami w kabinie komentatorskiej od tamtej pory.
Poszukiwania następcy Greena rozpoczęły się po Bożym Narodzeniu w 1991 r., a faworytem okazał się koordynator defensywy Willie Shaw – ojciec Davida Shawa. Jednak gdy proces ten zbliżał się do końca, Walsh zadzwonił do Lelanda.
„Tylko między nami” – powiedział Lelandowi – „mogę być zainteresowany”.
Spotkali się na kawie. Walsh był zaintrygowany. Chciał się nad tym zastanowić, co sprawiło, że Leland nie był przekonany, czy Walsh był poważny. Więc poszedł dalej z Shaw, który ustnie przyjął pracę. Uścisnęli sobie dłonie.
Potem Walsh zadzwonił ponownie. Był prawie gotowy do zobowiązania.
„Co mogę zrobić, żeby to się stało?” zapytał Leland.
Walsh powiedział Lelandowi, że chciałby usiąść na krześle trenera futbolu w jego starym biurze, żeby sprawdzić, jak się czuje.
„Odebrałem go o 11 wieczorem, a on i ja bardzo cicho pojechaliśmy do biura futbolowego Stanford i weszliśmy tylnymi drzwiami” – powiedział Leland. „Wpuściłem go do biura głównego trenera, zamknął drzwi i siedział tam przez około pół godziny. Siedziałem na korytarzu na zewnątrz, a on wyszedł około pół godziny później i powiedział: „To mi się sprawdzi”.
„I oczywiście wtedy nie mamy wyboru”.
Wycofanie się z umowy o uściśnięciu dłoni było trudne, ale Shaw to rozumiał.
„Mój tata miał noc – mniej niż 24 godziny – kiedy był głównym trenerem Stanford” – powiedział David Shaw. „I tak więc następnego ranka otrzymanie tej wiadomości było trudne. Ale w tym samym czasie Stanford miał okazję zatrudnić Billa Walsha. I mój tata mówił to wiele razy: „Nie możesz mnie zatrudnić, jeśli Bill Walsh jest dostępny. To jest osoba, którą zatrudniasz”.
To, co nastąpiło później, nie było ogłoszeniem, że Walsh wraca do Stanford. To była koronacja.
PERSONEL, który zebrał WALSH, składał się z mieszanki doświadczonych trenerów, byłych graczy 49ers, którzy dopiero zaczynali jako trenerzy, a także kilku osób, które pozostały z czasów rządów Greena.
Fred vonAppen był jednym z pierwszych wezwań. Walsh chciał, żeby prowadził obronę.
VonAppen trenował z Walshem dwukrotnie wcześniej – najpierw podczas jego początkowego pobytu w Stanford pod koniec lat 70., a następnie przez sześć lat w 49ers. W tym czasie vonAppen właśnie podpisał kontrakt z Green Bay Packers. Ale kiedy Walsh się odezwał, vonAppen wycofał się ze swojej umowy i wrócił do Stanford na to, co miało być jego czwartym pobytem w tej szkole.
„To tak, jakby Tony Soprano zadzwonił do ciebie i powiedział, że musisz iść z nami, że jesteś częścią tłumu” – powiedział vonAppen.
Następnie przyszedł Terry Shea, który był głównym trenerem w San José State. Walsh podziwiał Sheę od lat i kiedyś przeprowadził z nim wywiad, aby został trenerem rozgrywających 49ers. Shea poprowadził SJSU do pierwszej dwudziestki w 1990 r., ale okazja do pracy z Walshem była zbyt dobra, aby ją przepuścić.
„Bill mówi: 'Terry, chciałbym, żebyś przyjechał do Stanford. Podaj swoje stanowisko trenerskie'” – powiedział Shea. „Więc powiedziałem: 'OK, trenerze, chciałbym być trenerem rozgrywającego, koordynatorem ofensywy i asystentem trenera głównego', a on dał mi wszystkie trzy tytuły. Tak bardzo był oderwany od martwienia się o tytuły i stanowiska i tym wszystkim”.
Nie było innej osoby w futbolu, dla której Shea powiedziałby, że zrobiłby krok naprzód.
„Wtedy każdy oddałby życie, żeby móc trenować Billa Walsha” – powiedział.
Mając już koordynatorów, Walsh zaczął gromadzić kilku swoich byłych graczy, aby uzupełnić skład sztabu.
Tom Holmoe grał dla Walsha przez siedem lat w San Francisco i właśnie zakończył dwuletni okres jako asystent absolwenta na BYU. (Holmoe później wrócił do BYU jako administrator w 2001 roku i spędził dwie dekady jako AD, zanim przeszedł na emeryturę w tym roku.) Około miesiąca przed zatrudnieniem Walsha, Holmoe skontaktował się z Walshem, aby zostać referencją w jego poszukiwaniu pracy, ale to jeszcze się nie opłaciło. Wtedy, tak jak w przypadku innych, zadzwonił telefon.
Holmoe jeszcze nie słyszał, że Walsh zmierza do Stanford, gdy zadzwonił telefon w biurze piłkarskim BYU. Rozmowa przebiegła szybko. Walsh zapytał go, czy nadal szuka pracy, a gdy Holmoe odpowiedział, że tak, Walsh złożył mu ofertę zmieniającą jego karierę: „Chodź ze mną jako trener”.
Holmoe zgodził się wylecieć następnego dnia, ale najpierw musiał zadzwonić do żony.
„Powiedziałam: 'Kochanie, Bill właśnie zadzwonił i wraca do Stanford. I zaproponował mi pracę.' A ona zapytała: 'Ile ci płacą?' 'Nie pytałam. Przyjmuję tę pracę.' Ona na to: 'Co będziesz trenować? 'Nie wiem.' Po prostu założyłam, że będę trenować obrońców. 'Cóż, lepiej zadaj mu te pytania. Powiedziałam: 'Jadę do Stanford, żeby trenować Billa Walsha. To moja pierwsza praca na pełen etat. Przyjmuję ją bez względu na wszystko.'”
Holmoe był jednym z czterech byłych graczy 49ers, którzy dołączyli do personelu Walsha w Stanford na stałe, wraz z Keeną Turner (zewnętrzni linebackerzy), Billem Ringiem (biegacze) i Mike'em Wilsonem (odbiorcy). Dla Walsha nie chodziło o nostalgię, chodziło o zaufanie. Byli to gracze, którzy zostali ukształtowani pod jego okiem.
Trener linii defensywnej Dave Tipton był pozostałością po sztabie Greena. Grał w Stanford, był częścią programu wygrywającego Rose Bowl w 1971 roku i spędził sześć lat w NFL. Walsh doradzał Tiptonowi wiele lat wcześniej, aby zdobył uprawnienia nauczycielskie i zaczął trenować futbol amerykański w szkole średniej — coś, co Tipton nazywa „najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobił” — ale był jednym z niewielu pracowników, którzy nie mieli zbyt wielu doświadczeń z Walshem. I był sceptyczny co do czterech nowicjuszy.
„Mówimy: 'O cholera, zaczynamy, faceci, którzy nigdy nie byli trenerami'” – powiedział Tipton. „Cóż, wszyscy byli fantastyczni i to właśnie widział Bill”.
PODOBNIE jak ruch BELICHICKA w przerwie międzysezonowej, tak i powrót Walsha do Stanfordu przyciągnął uwagę opinii publicznej do programu.
Walsh przybył na kampus jako pełnoprawna gwiazda, której nazwisko było widoczne w każdym budynku NFL i na każdej szkolnej linii bocznej.
„Można rekrutować w dowolnym miejscu w kraju” – powiedział Holmoe. „Podnieś słuchawkę i powiedz: »Hej, nazywam się Tom Holmoe, jestem trenerem defensywnych obrońców. Dzwonię w imieniu trenera Walsha ze Stanford i chciałby, żebyś wyszedł«. Automatycznie bylibyśmy w pierwszej dwójce. Nie miało znaczenia, kto jeszcze rekrutował dzieciaka: Florida State, Texas, Penn State. Po prostu wskoczyłeś do pierwszej dwójki, dzięki trenerowi Walshowi”.
Jedną z najbardziej szalonych wypraw rekrutacyjnych, w jaką kiedykolwiek udał się Holmoe, była wyprawa do małego miasteczka w Luizjanie, gdzie przekonał Walsha, by pomógł mu w pozyskaniu czołowego obrońcy.
Zrobili zwykłe postoje – liceum i wizyta domowa – ale trener liceum miał więcej w zanadrzu. Walsh był eskortowany po mieście jak król, pozował do zdjęć z lokalnymi przedsiębiorcami, ściskał dłonie kibiców. Potem przyszła kolacja. Trener oczyścił całą restaurację, ustawił jeden długi stół na środku i odgrodził go jak galę VIP. Tłum zebrał się w pięciu rzędach, żeby popatrzeć, jak Walsh je.
Walsh odciągnął Holmoe na bok. „Co robimy?” zapytał. Holmoe wzruszył ramionami: „Nie mam pojęcia. Po prostu to zrób”.
Walsh odegrał swoją rolę perfekcyjnie, trzymał na rękach niemowlęta i opowiadał historie.
„Wyglądał jak polityk ubiegający się o stanowisko burmistrza lub senatora” – powiedział Holmoe.
Stanford jest oddalony o zaledwie 20 minut jazdy samochodem od obiektu 49ers, więc wielu byłych graczy Walsha często odwiedzało go, aby odwiedzić swojego starego trenera, w tym także Montana.
„Pewnego dnia Bill przyprowadził Joego na boisko treningowe” – powiedział Shea. „Kazał mi stać z boku z naszymi trzema rozgrywającymi”.
Montana wciąż grał w NFL. Ale on tam był, przechodzący przez ćwiczenia.
„I trenował Montanę tak donośnym głosem, że gdy trenował go we wszystkich podstawowych kwestiach – pracy nóg, mechanice – pozostali trzej rozgrywający słuchali” – powiedział Shea. „I to trwało około półtorej godziny. Uważałem, że to naprawdę błysk geniuszu, jak to zrobił”.
Zwłaszcza rozgrywający chcieli być w pobliżu Walsha. Przyciągnął jednych z najlepszych młodych rozgrywających w kraju, aby odwiedzili Stanford. W jednym obozie byli Peyton Manning, Jake Plummer i Brian Griese. A w pierwszej pełnej klasie rekrutacyjnej Walsha, wylądował Scott Frost - najlepiej oceniany rozgrywający w kraju - z Nebraski.
Wpływ Walsha przejawiał się w inny sposób.
Na długo zanim EA Sports College Football stało się kulturowym potentatem, jego korzenie zapuściły korzenie w biurach uczelni Stanford, w pierwszym roku powrotu Walsha.
W pewnym momencie sezonu Walsh zaprosił kilku trenerów do swojego biura.
„Powiedział: 'Hej, ta firma technologiczna z dołu ulicy zamierza stworzyć nową grę'” – powiedział Holmoe. „'Nazywa się Bill Walsh Football. Czy możesz im trochę pomóc? Daj im kilka zagrań, przećwicz kilka rzeczy w obronie'”.
Asystenci trenerów nie otrzymywali wynagrodzenia za konsultacje, ale Holmoe zapamiętał jeden konkretny szczegół z tych wczesnych sesji rozwojowych z programistami.
„Rozmawiali o tym, że zawodnicy mogą mieć różne umiejętności, różne oceny szybkości” – powiedział. „I trochę zażartowałem: 'Hej, czy możesz sprawić, by Stanford DBs byli najszybszymi w lidze?' A facet mówi: 'Tak, możemy to zrobić'. Nie wiedziałem, czy mnie nie nabiera”.
I rzeczywiście, w pierwszej wersji Bill Walsh College Football w 1993 roku, nienazwani obrońcy Stanford byli niezwykle szybcy. Ich odpowiednicy w prawdziwym życiu z pewnością to zauważyli.
„Uznali to za świetne” – powiedział Holmoe. „Właśnie tak dowiedziałem się o ocenach graczy”.
Była to pierwsza edycja serii, na podstawie której powstała NCAA Football, a obecnie EA Sports College Football.
DLA GRACZY powracających w 1992 r. atak nie był zupełnie nieznany. Green — który miał dwa okresy pod wodzą Walsha w San Francisco — wdrożył zasady ataku West Coast. Ale drużyna z 1991 r. również mocno polegała na miażdżącym obrońcy Tommym Vardellu i potężnej linii ofensywnej.
„Prowadziliśmy ofensywę West Coast” – powiedział David Shaw. „Znaliśmy terminologię”.
Ale to nie to samo, co uczenie się od jego wynalazcy.
„Kiedy pojawił się Bill” – powiedział Shaw – „to było jak przejście od prealgebry do trygonometrii”.
Walsh zainstalował system od podstaw, ale zdecydował się na wersję okrojoną w porównaniu do tego, co stosowali 49ers. Atak — znany z krótkich podań, w których uczestniczyli running backowie i tight endowie — ewoluował przez lata, a zainstalowanie go na tym etapie było nowym wyzwaniem.
Shea miał być koordynatorem ofensywy, ale to było show Walsha i Shea chętnie uczył się od mistrza. Tak naprawdę nie był jedynym uznanym trenerem w tym pomieszczeniu.
W tym samym czasie 49ers właśnie zatrudnili Mike'a Shanahana z Denver Broncos jako nowego koordynatora ofensywy pod wodzą George'a Seiferta. Shanahan nigdy nie pracował pod wodzą Walsha, więc udał się na Stanford, aby zrozumieć system od jego źródła.
„Przychodził na nasze spotkania instalacyjne w Stanford i siadał z naszymi trenerami ofensywy i Billem Walshem” – powiedział Shea. „Bill uczył nas ofensywy, a Shanahan siedział tam, jakby miał być kolejnym rozgrywającym lub kolejnym trenerem w sztabie”.
Przybycie Walsha było trudnym okresem przejściowym dla linii ofensywnej.
„Atak, który chciał przeprowadzić, był zupełnie inny niż ten, który przeprowadziliśmy w poprzednim roku” — powiedział Dalman. „Mieliśmy tę potężną linię ofensywną, ale system trenera Walsha opierał się na mniejszych zawodnikach, którzy się poruszali. Instalacja była dla nas zupełnie inna”.
Walsh wymagał czegoś więcej niż rozmiaru i siły. Priorytetem była praca nóg i mobilność. Krzywa uczenia się była stroma. Ale Dalman nie był pod wrażeniem tylko X i O, był pod wrażeniem umiejętności Walsha w budowaniu relacji.
„Trener Walsh miał zdolność do podchodzenia i rozmawiania z każdą osobą – chciał cię poznać” – powiedział. „Nie był obojętnym facetem. Mimo że miał wszystko w CV, podchodził do każdego w drużynie i pytał, jak idzie, kim są, skąd pochodzą”.
To była cecha, która pozostała Dalmanowi. Ale była też druga strona.
„Trener mógł dbać o twoje zdrowie, twoją rodzinę, mówić ci, kiedy zrobiłeś coś dobrego” – powiedział Dalman. „Ale mógł też odwrócić się i dać ci ostrą krytykę. I nie miało znaczenia, kim byłeś. Miał ci dokładnie powiedzieć, że to nie było wystarczająco dobre.
„Nie chciałeś go zawieść. On pociągał wszystkich do odpowiedzialności. Trenerów. Zawodników. To nie miało znaczenia”.
Z OFENSYWNYM rodowodem WALSH'A i krajowym blaskiem reflektorów na The Farm, oczekiwania były wysokie. Stanford rozpoczął sezon 1992 jako sklasyfikowany na 17. miejscu, ale szybko stało się jasne, że będzie to drużyna bardziej zdefiniowana przez swoją obronę.
W meczu otwarcia przeciwko drużynie numer 7 Texas A&M w turnieju Disneyland Pigskin Classic w Anaheim, Stanford pozwolił Aggies zdobyć zaledwie 10 punktów, ale w przegranej udało mu się zdobyć tylko jedno przyłożenie.
Mimo początkowych niepowodzeń, Stanford szybko się podniósł.
Pod wodzą przyszłego członka Galerii Sław Johna Lyncha obrona sprawdzała się przez cały sezon. Na kilka miesięcy przed tym, jak Drew Bledsoe zostałby numerem 1 w drafcie NFL, Stanford udusił go i Washington State w zwycięstwie 40-3. Ani UCLA, ani USC — obie drużyny z czołowej dwudziestki — nie osiągnęły dwucyfrowych wyników przeciwko Cardinal.
„Bill potrafił być utrapieniem na linii bocznej” – powiedział vonAppen. „Ale skupiał się głównie na ataku”.
Decydujący moment mógł nastąpić w South Bend, gdzie Stanford zdominował drużynę nr 6 Notre Dame 33-16 w meczu, który okazał się jedyną porażką Irlandczyków w sezonie.
„To niezwykłe doświadczenie za każdym razem, ale szczególnie, gdy rozwalasz Irlandczyków na ich własnym boisku” – powiedział vonAppen. „Pamiętam, jak potem patrzyłem, jak opakowania po hot dogach fruwają na pustym stadionie. Wtedy pomyślałem: „To ukoronowanie osiągnięć tej ekipy”.
To był również dzień, w którym Lynch ugruntował swoją reputację jako egzekutor obrony Stanfordu, chociaż początek miał kiepski.
„[Lynch] spieprzył swoją odpowiedzialność opcyjną, a oni zdobywają punkty jako część umowy” — powiedział Tipton. „Następnie został uderzony w głowę — prawdopodobnie zostałby wykluczony dzisiaj — ale wrócił, jakby założył pelerynę Supermana.
„Notre Dame miało małego running backa o imieniu Jerome Bettis. Trzy razy się pomylił – głównie z powodu Johna”.
Stanford zakończył rozgrywki z wynikiem 6-2 na szczycie tabeli Pac-10, remisując z Washington i nie mając szans na pierwszą od 1972 roku podróż do Rose Bowl z powodu bezpośredniej porażki z Huskies. Pocieszeniem była podróż na Florydę, aby zmierzyć się z Penn State w Blockbuster Bowl.
Sezon zakończył się w dużej mierze zgodnie z pierwotnym planem – dzięki dominującej obronie – kiedy Stanford pokonał Penn State 24-3.
Stanford zakończył sezon z bilansem 10-3, wyrównał szkolny rekord zwycięstw i zamknął rok na 9. miejscu w rankingu AP — czwartym najlepszym miejscu w historii uczelni.
KIEDY LELAND ZATRUDNIŁ Walsha, miał nadzieję, że zostanie tam przez pięć lat. Walsh przetrwał trzy.
Pierwszy sezon był wszystkim, o czym Stanford marzył – 10 zwycięstw, miejsce w pierwszej dziesiątce rankingu i przywrócenie znaczenia na szczeblu krajowym. Ale kolejne dwa lata były ciężką harówką. Skład się zmieniał, rekruterzy Walsha nie dojrzeli jeszcze do końca, a wyniki to odzwierciedlały: wynik 4-7 w 1993 r., a następnie 3-7-1 w 1994 r.
„Przez następne kilka lat byliśmy tak młodzi w defensywie i byliśmy mali – po prostu jeszcze się nie rozwinęliśmy” – powiedział David Shaw. „Ale w ofensywie wciąż rozwalaliśmy ludzi. W wielu z tych gier po prostu traciliśmy punkty. Więc byliśmy trochę rozbici, ale człowieku, wciąż czuliśmy się naprawdę dobrze z tym, co robiliśmy.
„I myślę, że po przegranej Bill poczuł się zmęczony na koniec”.
Na krótko dołączył do 49ers pod koniec lat 90. w roli front office, ale jego serce nigdy nie było daleko od The Farm. W 2004 r. powrócił do Stanford jako specjalny asystent Lelanda.
„Uwielbiał Stanford” – powiedział Leland. „Dało mu to miejsce, gdzie mógł przyjść i wykonywać znaczącą pracę. Mógł chodzić po kampusie – nikt nie prosił go o autografy, nikt go nie zaczepiał. Był po prostu kolejną osobą. Taka jest kultura”.
Walsh prowadził zajęcia, napisał książkę i był osobą kontaktową dla trenerów, w tym dla Jima Harbaugha, gdy został zatrudniony w grudniu 2006 r.
„Kiedy ludzie pytali mnie, co robi, mówiłem: »Cokolwiek chce«” — powiedział Leland. „Daliśmy mu miejsce, gdzie mógł powiesić kapelusz. I nie zależało mu na pieniądzach. Myślę, że czasami faceci, którzy są starsi i mają jeszcze wiele do zaoferowania, nadal chcą wnieść swój wkład”.
Był to stosowny postscriptum dla człowieka, którego pierwsza wielka praca futbolowa – jego praca magisterska z 1958 r. na temat schematów futbolu na Uniwersytecie Stanowym San José – powstała w środowisku akademickim i czyta się ją mniej jak projekt dyplomowy, a bardziej jak prototyp współczesnej gry. Nawet wtedy, na dziesięciolecia przed którymkolwiek ze swoich Super Bowl, Walsh tworzył diagramy przestrzeni, badał dźwignię i przewidywał przyszłość tego sportu.
Po tym, jak jego zdrowie pogorszyło się po zdiagnozowaniu białaczki, Walsh pozostał w kontakcie z programem. Odwiedzał biura futbolowe, oglądał filmy i dzielił się przemyśleniami, gdy go o to proszono. Wiosną 2007 r., zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią w wieku 75 lat, spotkał się z rozgrywającym ze szkoły średniej podczas wizyty rekrutacyjnej — cicha rozmowa z Andrew Luckiem, która połączyła pokolenia.
Teraz, gdy Belichick rozpoczyna swój własny, mało prawdopodobny rozdział w futbolu akademickim, będzie kroczył podobną, niepewną ścieżką. Ustawienia mogą się różnić. Ale pytanie pozostaje to samo.
Co się dzieje, gdy legenda przybywa nie po to, by dokończyć, lecz by zacząć od nowa?
espn