Podatek VAT powoduje emigrację hiszpańskich galerii do Francji i Włoch

Dzieło tego samego artysty — jak Miquel Barceló, Juan Uslé czy Jaume Plensa, żeby wymienić kilku najbardziej pożądanych — kosztuje więcej, jeśli jest kupowane w hiszpańskiej galerii niż we francuskiej, niemieckiej czy włoskiej. Nie ma potrzeby zagłębiać się w ezoteryczne kwestie. Powód jest jasny: VAT stosowany w Hiszpanii do zakupów dzieł sztuki za pośrednictwem galerii wynosi 21%, podczas gdy w Niemczech wynosi 7%, we Francji 5,5%, a we Włoszech niecały miesiąc temu został obniżony z 22% do 5%. Nie trzeba dodawać, że na rynku globalnym skutki tej różnicy są druzgocące. Od ponad dekady świat sztuki zmaga się z dostosowaniem stawek VAT do stawek obowiązujących w sąsiednich krajach, ale brak działań ze strony rządu powoduje masowy exodus.
„Obawiamy się przede wszystkim, że chodzi o przetrwanie” – mówi Idoia Fernández, prezes Consortium of Contemporary Art Galleries, która w ostatnich miesiącach zauważyła zjawisko, które dopiero się rozwija, ale wydaje się niemożliwe do zatrzymania: masowy exodus hiszpańskich galerii do Francji lub Włoch, aby móc wystawiać faktury za sprzedaż z obniżonym podatkiem VAT i konkurować na równych warunkach z europejskimi odpowiednikami, otwierając drugą lokalizację lub biuro.
Dzieło Miquela Barceló, Juana Uslé czy Jaume Plensy kosztuje w Hiszpanii więcej niż we Francji czy Niemczech.Ci, którzy przejęli inicjatywę, pozostają ostrożni i na razie wolą pozostać anonimowi. Zjawisko to dopiero teraz pokazało swoje prawdziwe oblicze. „To temat chwili. Przez ostatnie dwa miesiące, za każdym razem, gdy chodzę na otwarcie lub targi, spotykam właścicieli galerii, którzy mówią mi, że rozważają to, samodzielnie lub we współpracy z innymi galeriami, a ja sama zamierzam to poważnie przeanalizować, aby zobaczyć, jak wykonalne jest to” — twierdzi prezes stowarzyszenia, które zrzesza 120 galerii z całej Hiszpanii i które wraz ze swoją siostrą Nereą prowadzi galerię NF/Nieves Fernández w Madrycie. „Wydaje się to bardziej kwestią ideologiczną niż kwestią pozyskiwania dochodów” — mówi Miguel Ángel Sánchez z galerii ADN z siedzibą w Barcelonie, ponieważ „rynek sztuki w naszym kraju jest wart około 300 milionów euro, co oznacza, że przy obniżonej stawce VAT sprzedaż wzrosłaby i zebraliby więcej, ale myślę, że widzą nas jako cztery bogate osoby sprzedające sztukę czterem innym bogatym osobom”. Sánchez ma tajny lokal w paryskiej dzielnicy Marais, choć twierdzi, że używa go tylko do prezentacji i spotkań z artystami i kolekcjonerami. „Nawet o tym nie myślałem, głównie” – argumentuje – „ponieważ moje obroty są niewielkie, około miliona euro rocznie, i nie wiem, czy biurokratyczne kłopoty z otwarciem firmy, która ma działać we Francji, są tego warte, ale rozumiem, dlaczego tak należy zrobić. To nasze prawo, tak jak w przypadku każdego innego biznesu”.

Praca Elmgreen & Dragsetl na stoisku Helgi de Alvear na targach Arco
Anadolu przez Getty Images„Czy jesteśmy szaleni? Czy naprawdę zmuszają nas do skierowania naszej energii na otwarcie rynku w Paryżu lub Turynie, ponieważ tutaj tracimy klientów?” pyta Carlos Duran z Senda, dla którego „największym problemem jest nie tylko to, że lokalni klienci wyjeżdżają za granicę, aby kupować, co jest logiczne, jeśli uważają, że jest taniej, ale także to, że międzynarodowi klienci już nie przyjeżdżają”. Nikt nie odważa się podać liczb, chociaż wszyscy zgadzają się, że „Francja [z 5,5%] wyrządziła nam w tym roku wiele szkód. Utrudnia nam życie” — mówi Fernández. „W tej chwili nie mogę konkurować z dwiema francuskimi galeriami, które reprezentują Chiharu Shiotę i Arnulfa Rainera, artystów, z którymi współpracuję, a których sprzedaż znacznie spadła w ostatnich miesiącach”.
Hiszpania jest zobowiązana do stosowania stawki 21%, podczas gdy w Niemczech wynosi ona 7%, we Francji 5,5%, a we Włoszech 5%.Od 2022 r. europejskie przepisy zezwalają na obniżenie podatku VAT od sprzedaży dzieł sztuki do minimum 5%, ale hiszpański rząd nie ustąpił, według branżowych insiderów. „Wszyscy zdecydowaliśmy, że kina i koncerty będą miały obniżoną stawkę VAT w wysokości 10% i uważam, że jest to sprawiedliwe. Sektor kultury jest delikatnym sektorem, który potrzebuje ochrony. Nie ma znaczenia, czy chodzi o Taylor Swift, a bilety są sprzedawane za 100 euro, czy o hollywoodzki film, który nie potrzebuje ochrony i zajmuje się najbardziej obscenicznymi postaciami na świecie. W takich przypadkach nikt nie pyta, kim są widzowie. Natomiast w świecie sztuki przyjmuje się odwrotną sytuację: odbiorca jest bogatym człowiekiem, który nie ma nic lepszego do wydania; osoba kapryśna, bez względu na to, jaki podatek nałoży, zapłaci. To wszystko jest bardzo absurdalne”, podsumowuje Fernández. Według danych przetwarzanych przez branżę, 70% publiczności w hiszpańskich galeriach to „mali i średni nabywcy”.
Przeczytaj takżeQuico Peonado z Àngels Barcelona i prezes stowarzyszenia Arts Barcelona wspomina, że pomimo oskarżeń o elitaryzm „galerie są jedyną branżą kulturalną z wolnym dostępem”. Przykładem wzorcowym jest Marc Domènech, którego znakomity program obejmuje artystów takich jak Georges Noël, André Masson i Henri Michaux, którzy uzupełniają i wzbogacają ofertę muzealną miasta. „Nie wiem, jak będę w stanie dalej bronić tych spuścizn” – ubolewa. „Musisz sprzedawać poza rynkiem, ponieważ klienci powiedzą mi: »Świetnie Marc, gratulacje, jak wspaniale móc oglądać te dzieła tutaj, ale zamierzam kupić je we Francji«. I zrozumiem. Nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie podejmować ryzyko”.
„To torpeda dla profesjonalizacji i rozwoju hiszpańskich artystów”.Brak obniżonej stawki VAT na sztukę nie tylko szkodzi właścicielom galerii i kolekcjonerom, ale „jest prawdziwą torpedą dla hiszpańskich artystów, ich profesjonalizacji i rozwoju” – mówi Idoia Fernández, prezes Consortium of Contemporary Art Galleries. Wskazuje na sprzeczność, że 10% stawka VAT, którą mogą stosować artyści, jest problemem. „To, co mówisz, to przesłanie, które wysyłasz: 'nie wystawiaj w galerii, nie miej agenta, który by cię reprezentował, nie pozwól im cię promować, nie bądź profesjonalistą...' To tak, jakbyś zmusił pisarza do samodzielnego publikowania i sprzedawania swoich prac w domu, aby skorzystać z 4% podatku. Albo jakbyś naliczył muzykowi 10% podatku, jeśli grał w swoim garażu, ale 21% podatku, jeśli grał w Bernabéu. To jak gryzienie ogona przez rybę, ponieważ ponadto, gdy my, właściciele galerii, słabniemy, lokalni artyści są jeszcze bardziej krzywdzeni. Bycie reprezentowanym przez galerię o pewnej sile, pewnej władzy, z pojemnością, nie jest tym samym, co bycie reprezentowanym przez mniejszą, słabszą finansowo galerię”. Pogląd ten podziela Quico Peinado, dla którego strata dochodów, jaką może oznaczać obniżka podatku VAT dla rządu, nie narusza żadnych specjalnych usług, a mimo to zwrot może być ogromny: mogą otworzyć więcej galerii, uczestniczyć w większej liczbie targów, organizować więcej wystaw. i dlatego wzmacniają artystów, z których wielu nie istniałoby bez galerii za nimi". Peinado buntuje się przeciwko z góry przyjętej idei sztuki jako rynku dla bogatych spekulantów, „gdy w rzeczywistości nie sądzę, aby ktokolwiek w Hiszpanii spekulował w ten sposób. Kto chce nieoczekiwanego zysku, ma mieszkanie". W ostatnich latach stolica Francji odzyskała status europejskiej stolicy sztuki, przejmując rolę Londynu, który tracił grunt pod nogami z powodu Brexitu i nowych warunków podatkowych. Gdy duże międzynarodowe galerie otwierają tam oddziały, poszukują lokalnych artystów i sprawiają, że stają się znani na całym świecie, co według ekspertów miałoby miejsce w Hiszpanii, gdyby zrównano podatek VAT. Jedną z galerii Barcelony z siedzibą w Paryżu jest Mayoral, która otworzyła swoje podwoje sześć lat temu, „ale oczywiście w tamtym czasie motywacją nie były kwestie podatkowe [obniżonego podatku VAT jeszcze nie było], ale raczej idea zyskania widoczności i pozycjonowania się na arenie międzynarodowej", zauważa Jordi Mayoral, który twierdzi, że obecna sytuacja szkodzi całemu ekosystemowi.
lavanguardia