Od supermarketu do Mistrzostw Europy: historia Cristiny Martín-Prieto z reprezentacją: „Pochodzę z błota”.

Co najmniej dwa zdjęcia Cristiny Martín-Prieto (Sewilla, 1993) na zawsze zapisały się w pamięci Hiszpanów z Mistrzostw Europy . Pierwsze, jej skok w tył i idealne uderzenie głową po dośrodkowaniu Salmy Paralluelo , piątym golu przeciwko Portugalii . Drugie, jej taniec Macarena przed meczem z Belgią na murawie stadionu Thun, który UEFA rozpowszechniła w sieci. Najwyższa napastniczka Hiszpanii, numer dziewięć , która zawsze polegała na instynkcie w polu karnym Raúla Gonzáleza , jest wiecznym uśmiechem tej drużyny.
„Mój brat mówi, że jestem Pepe Reina , bo Joaquín jest kibicem Bético…” – żartuje, w głębi duszy kibicka Sevilli. W wieku 32 lat przeżywa najlepsze chwile od czasu, gdy Montse Tomé zadzwonił do niej po raz pierwszy w listopadzie. Teraz przygotowuje się do meczu z Niemcami , gdzie Esther González , napastniczka, którą zna od dziecka, ponieważ grały razem w drużynach młodzieżowych i reprezentacji Andaluzji, już przekazuje im „informacje” o bramkarce Ann-Katrin Berger , z którą gra w Gotham.
Martín-Prieto stara się być gotowa na swoją kolej, bo w Szwajcarii spełnia się jej marzenie. „To przywilej tu być. Do dziś szczypię się w czoło, bo nie mogę w to uwierzyć” – wyznaje. Jej historia to czysta samodoskonalenie. „Wyszłam z błota, jak to mówią, i zaczynam sobie wyobrażać, co by było, gdybym podjęła się tego, gdy byłam cztery lata młodsza…” – mówi. „To” nie jest reprezentacja ani Mistrzostwa Europy, to zawodowa piłka nożna: „Widzę koleżanki z drużyny, takie jak Vicky López , osiemnastolatka, czerpiące radość z piłki nożnej i zarabiające na nią, i cieszę się, bo to niesamowite”. Jej droga była pełna zakrętów i zwrotów akcji.
„Czerpał siłę z miejsca, w którym jej nie miał”.W 2017 roku odeszła, by grać w drużynie Granadilla Tenerife , gdzie piłka nożna nie wystarczała, by utrzymać się na wyspie. Zaproponowano jej trzy prace: w supermarkecie, na lotnisku i jako kelnerka w hotelu. Wybrała supermarket, ale było ciężko. „Żadna z nich nie była zbyt kompatybilna z byciem sportsmenką. Aby pracować i grać, znalazłam siłę tam, gdzie jej nie miałam” – wyznaje. Kiedy podpisano umowę między ligą F a zawodnikami, zapewniającą wszystkim płacę minimalną, rzuciła się w wir piłki nożnej. „To nie wystarczyło, by przetrwać, ale to było coś” – mówi, dumna ze swojej historii – „co było piękne”. „Przeszłam od pracy w supermarkecie do gry i strzelania goli w Mistrzostwach Europy. Witaj” – podkreśla z uśmiechem, który zaraża każdego, kto na nią spojrzy.
Jej miłość do piłki nożnej pochodzi ze strony matki. Zaczęła grać z braćmi w drużynach mieszanych – „Grałam nawet w jednej drużynie z najmłodszym” – wspomina – i już wtedy wyróżniała się wzrostem: 173 cm i budową ciała do trudnej gry w polu karnym. „Na śniadanie jedliśmy dużo petit-suisse ” – żartuje. Pochodząc z rodziny z Sevilli, „chociaż inni mają pewne wady” – mówi sarkastycznie – jej ojciec w ogóle nie lubił piłki nożnej. „Kiedy zaczynałam grać, próbował dowiedzieć się, co to spalony. Teraz mówi nawet, że nie lubi VAR-u i się o to kłóci” – mówi zawodniczka, która dziś uważa go za swojego największego fana. „Razem oglądaliśmy skład i to było coś wyjątkowego zobaczyć się twarzą w twarz. Debiutancki strój i pierwszy gol trafiły w jego ręce” – zdradza. Na razie nie mogli pojechać do Szwajcarii. Pojadą, jeśli dotrą do finału, a ona będzie ciężko na to pracować. Cała szatnia jest skupiona na pokonaniu Niemiec.
Przyklejony do AitanyIdealnie wpasowała się w grupę, mimo że była jedną z ostatnich. Po pierwsze, ze względu na wiek i dojrzałość, „ale też dlatego, że się tego nie wstydzę” – przyznaje. Jedną z osób, które ją wspierają, jest Aitana Bonmatí , którą opiekowała się uważnie po zapaleniu opon mózgowych. „Znałyśmy się z Ligi i darzyłyśmy się wzajemnym szacunkiem. Na październikowym obozie treningowym podeszła do mnie i utorowała mi drogę; podała mi rękę. Teraz to była dla niej trudna decyzja, że zachorowała [na zapalenie opon mózgowych], i najmniej, co mogłam zrobić, to być przy niej i wspierać ją w tym wszystkim” – mówi.
Teraz, gdy strach minął, piłka nożna się otwiera, a Martín-Prieto chce ukoronować wymarzony sezon. W swoim pierwszym roku w Benfice została wybrana najlepszą zawodniczką ligi. „Myślałam, że będę trochę mniej ambitna i że się rozluźnię, ale ostatecznie musiałam walczyć” – zażartowała ponownie. Co więcej, ta zawodniczka, która określa siebie jako „czułą na pole karne”, przebiła się na przykład golami głową, takimi jak ten strzelony przeciwko Portugalii: „Czasami brakowało mi mocy, bo marnowałam ją na skoki, albo na odwrót. Nie będę tego więcej mówić, to moja przeszkoda”. Ma nadzieję, że w razie potrzeby będzie mogła pokazać to ponownie w meczu z Niemcami.
elmundo