Jest nowy czarny koń wyścigu o cenne metale. Uda się wygrać z Chińczykami?

- Dzięki decyzjom podjętym w poprzedniej dekadzie Japonia zmniejszyła ostatnio zależność od chińskiej bazy produkcyjnej.
- Metale ziem rzadkich były tematem przewodnim ostatniego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw Australii, Indii, Japonii i USA (QUAD).
- Duże nadzieje na alternatywne łańcuchy dostaw wiązane są obecnie z Indiami.
Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej Chiny odpowiadają obecnie za ok. 62 proc. globalnego wydobycia rudy metali ziem rzadkich (MZZ). Jednak prawdziwa dominacja chińskich firm zaznacza się na poszczególnych etapach przetwarzania tych metali w formę nadającą się do wykorzystania np. w elektronice, energetyce, motoryzacji czy zbrojeniówce. Na tym etapie Chińczycy kontrolują już przeszło 92 proc. światowego rynku.
Taka struktura produkcji prowadzi do zależności, które są świadomie wykorzystywane. Ostatnio przekonywali się o tym europejskie i amerykańskie firmy, kiedy wiosną 2025 r. Chiny wprowadziły ograniczenia eksportu metali ziem rzadkich, reagując na cła nałożone przez Stany Zjednoczone. Ograniczenia te dotyczą przede wszystkim metali wykorzystywanych do produkcji magnesów. Chociaż licencje eksportowe były wydawane, wprowadzono obowiązek indywidualnej zgody dla każdej przesyłki zawierającej tzw. ciężkie pierwiastki ziem rzadkich (HRE), co powoduje opóźnienia i wzrost kosztów.
Ten problem nie jest nowy. Japonia jako pierwsza doświadczyła tego rodzaju chińskich działań po tym, jak w 2010 r. została objęta czasowym embargiem. Wówczas przyczyną było aresztowanie chińskich rybaków po kolizji z patrolowcem japońskiej straży wybrzeża przy spornych wyspach Senkaku (chiń. Diaoyu).
Czy można uniezależnić się od Chin?Tokio zainicjowało wówczas program uniezależniania się od importu MZZ z Chin. Jednak wiele czynników powoduje, że takie uniezależnienie się jest trudne.
Po pierwsze, nasiliła się niestabilność polityczna związana z rywalizacją amerykańsko-chińską. Od stycznia zaś doszła do tego duża zmienność warunków handlowych wywołana amerykańskimi cłami. Wydobycia i rafinacji nie da się zorganizować z dnia na dzień, tym bardziej trudno o wielomiliardowe inwestycje w sytuacji, kiedy nie wiadomo, na jakich warunkach będzie można zbywać produkty.
Po drugie, Chiny na zdobycie swojej obecnej pozycji potrzebowały ok. 20 lat systematycznej polityki państwa. Firmy z ChRL udoskonaliły procesy produkcyjne, a wprowadzana od 2010 r. ścisła kontrola Pekinu nad krajową branżą metali ziem rzadkich ułatwia kontrolę cen i zwyczajne zaduszanie konkurencji.
Wreszcie wydobycie i przetwarzanie metali ziem rzadkich ma negatywny wpływ na środowisko naturalne, w związku z czym wiele państw z obawami podchodzi do inwestycji na tym polu.
W tej sytuacji nie dziwi, że dotychczasowe rezultaty wysiłków na rzecz dywersyfikacji są ograniczone. Przykładowo z powodu ostatnich restrykcji w eksporcie magnesów powstałych z użyciem metali ziem rzadkich, w maju japońskie Suzuki musiało wstrzymać produkcję modelu Swift.
Jeśli mierzyć sukces w uniezależnianiu od Chin zmniejszeniem importu z tego państwa, to w Japonii można zauważyć pewien progres. Według danych japońskiego ministerstwa finansów import metali ziem rzadkich z Chin osiągnął w maju br. wartość 582,4 mln jenów (14,5 mln zł). Oznacza to spadek aż o 72,4 proc. w stosunku do maja r. 2024 i najniższą wartość od czasów pandemii pięć lat temu.
Japoński import można też oceniać nie tylko pod względem wartości, ale też objętości. Według ministerialnych statystyk w maju br. było to 1285 ton, o 27,4 proc mniej niż w maju roku ubiegłego, a zarazem 94,1 proc. mniej niż w czerwcu 2022 r. Japoński import metali ziem rzadkich z Chin osiągnął wówczas szczyt, jego wartość osiągnęła 9,92 mld jenów (250 mln zł).
Ten postęp w uniezależnianiu się od Chin ma jednak gorzki posmak. Częściowo można go przypisać wprowadzonym przez Pekin ograniczeniom eksportowym, ale to nie wszystko. Swoją rolę odgrywają także pogarszająca się koniunktura na rynku, wahania kursu jena i zapasy tworzone wcześniej przez japońskie firmy, które bały się ryzyk geopolitycznych i wyzwań w postaci ograniczeń eksportowych.
Naśladowcy Chin, dziurawe sankcje i nadzieja w morzuDziałania Pekinu, który dość regularnie wprowadza ograniczenia eksportowe MZZ, znalazły naśladowców. Kolejne państwa dysponujące odpowiednimi złożami zaczęły wprowadzać ograniczenia eksportowe, chcąc w ten sposób zmusić zagraniczne firmy do inwestowania w miejscowe przetwórstwo, a tym samym wspomóc własny rozwój gospodarczy. W Azji Indonezja i Malezja postąpiły tak z niektórymi metalami ziem rzadkich oraz niklem, boksytem czy miedzią. To potencjalnie otworzyło japońskim firmom drogę do nowych partnerstw w Azji Południowo-Wschodniej.
Pojawia się jednak pytanie o skuteczność chińskich sankcji, nałożonych w ostatnim czasie. Amerykańskie cła i ograniczenia na eksport półprzewodników do Chin doprowadziły do powstania całej sieci nowych łańcuchów dostaw omijających regulacje. Podobnie stało się w przypadku chińskim - jak ustalił Reuters po tym, jak w grudniu 2024 r. Pekin objął embargiem eksport antymonu, galu i germanu do USA, skokowo wzrosła sprzedaż tych metali do Tajlandii i Meksyku. Jak łatwo się już domyśleć tak samo wzrósł ich eksport z tych krajów do Stanów Zjednoczonych.
Niemniej rośnie polityczna presja na zmniejszenie zależności od Chin, a rozwój technologiczny otwiera nowe możliwości. To właśnie na nowych sposobach wydobywczych koncentrują się japońskie wysiłki. Dzięki nim możliwe staje się górnictwo dna morza. Według rządowych szacunków dno japońskiej wyłącznej strefy ekonomicznej ma obfitować na przykład w dysproz stosowany w magnesach do silników elektrycznych oraz gadolin, mający zastosowanie w reaktorach jądrowych.
W sierpniu i wrześniu 2022 r. Japońska Agencja ds. Nauk i Technologii o Morzu i Ziemi (JAMSTEC) przeprowadziła udane eksperymenty u wybrzeży prefektury Ibaraki. Udało się wówczas wydobyć poszukiwane pierwiastki z głębokości 2,5 tys. m. Metoda rozwijana przez agencję opiera się na zasysaniu mułu z dna morskiego, a następnie oddzieleniu metali ziem rzadkich.
W styczniu 2026 r. ma ruszyć pilotażowy program wydobywczy na atolu Minami-Torishima, położonym blisko 2 tys. km na płd.-wsch. od Tokio. Statek badawczy JAMSTEC Chikyu ma zassać 35 ton mułu z głębokości 5,5 tys. metrów. Agencja szacuje, że z każdej tony uda się pozyskać 2 kg pierwiastków ziem rzadkich. "Odwierty" będą prowadzone w promieniu 100-150 km od atolu.
Kolejne testy są przewidziane na rok budżetowy 2027 (w Japonii rok budżetowy zaczyna się 1 kwietnia danego roku i trwa do 31 marca roku następnego). Zostanie wówczas wydobytych i przetworzonych tysiąc ton mułu. W celu ograniczenia kosztów i uproszczenia logistyki na Minami-Torishimie ma powstać zakład przetwarzania urobku.
A co na to Quad?Kolejną szansą na dywersyfikację łańcucha dostaw są partnerstwa międzynarodowe. Australia, Indie, Japonia i Stany Zjednoczone - współpracujące w tzw. grupie Quad - już na samym początku urzędowania administracji Joe Bidena postawiła sobie za cel stworzenie "bezpiecznych od Chin" łańcuchów dostaw w kluczowych sektorach takich jak metale ziem rzadkich, technologie medyczne, pojazdy elektryczne czy biotechnologia. Dalszymi partnerami w tym przedsięwzięciu miały być państwa o podobnym nastawieniu z obszaru Indo-Pacyfiku, w tym Tajwan i Korea Południowa.
Z perspektywy przeszło czterech lat można powiedzieć, że na wszystkich tych polach więcej mówiono niż działano. Nawet po uwzględnieniu czasu potrzebnego na zorganizowanie tego typu przedsięwzięć rezultaty są niezadowalające.
Kolejnego podejścia do stworzenia niezależnych od Chin łańcuchów dostaw w obszarze metali ziem rzadkich podjęła administracja Trumpa. Na lipcowym waszyngtońskim spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw Quad ogłoszono powołanie Quad Critical Minerals Initiative (Inicjatywa Quad ds. Krytycznych Minerałów). Sekretarz stanu Marco Rubio ogłosił ambitny plan nie tylko zabezpieczenia dostępu do surowców, ale także zdolności ich przetwarzania. Jednak w obliczu wojny celnej, jaką prezydent Trump wydał całemu światu, szanse powodzenia inicjatywy oceniane są raczej znikome.
Cała nadzieja w Indiach?Przeciwwagą dla Chin na polu pierwiastków ziem rzadkich miała być już Australia. Dotychczasowe rezultaty również nie są oszałamiające z powodu opisanych już wyżej przyczyn. Mimo politycznych deklaracji, w ciągu ostatnich pięciu lat produkcja metali ziem rzadkich w Australii nie rosła w sposób ciągły po najwyższym poziomie w 2021 r., później notowano liczne wahania koniunktury na australijskie surowce.
Nową nadzieją są natomiast Indie, które pokazują rosnące ambicje na tym polu. Posiadają całkiem spore zasoby minerału zwanego monacytem, zwierającego min. neodym, kolejnego pierwiastka potrzebnego do produkcji magnesów użytecznych w nowoczesnym transporcie.
Problem w tym, że złoża na południu kraju zawierają też duże ilości toru, a paliwa torowe mogą być wykorzystywane do produkcji rozszczepialnego uranu-233. Z tego powodu zostały uznane za strategiczne dla indyjskiego programu jądrowego, a ich eksploatację mogą prowadzić jedynie przedsiębiorstwa państwowe. Dopiero odkrycie zawierających mało toru złóż monacytu w stanie Uttar Pradeś na północy otworzyło furtkę dla prowadzonego przez firmy prywatne wydobycia pod kątem pozyskiwania neodymu.
W maju br. na zorganizowanej przez państwo licytacji koncesję na eksploatację tych złóż nabył Hindustan Zinc, część górniczego konglomeratu Vedanta, należącego do Anila Agarwala. Fakt zaangażowania jednego z najbogatszych Indusów dobrze wróży przedsięwzięciu. Regułą jest, że w Indiach wielkie projekty ruszają pełną parą i przynoszą zamierzone rezultaty dopiero wtedy, gdy zainteresują się nimi największe krajowe holdingi.
Jak jednak zastrzega Arun Misra, prezes Hindustan Zinc, niezależnie od strategicznego znaczenia uruchomienie wydobycia zajmie 3-4 lata. Firma musi najpierw dokładnie zbadać złoża i ocenić ich wielkość i jakość.
Kolejna kwestia do przetwarzanie rud. Nowe Delhi planuje przeznaczyć 25 mld rupii (1,06 mld zł) na subsydia dla prywatnych przedsiębiorstw zainteresowanych rafinacją metali ziem rzadkich. Wstępne zainteresowanie mieli wyrazić już najwięksi potentaci indyjskiej branży górniczej z Vedantą, JSW Group i Sona BLW Precision Forgings na czele. Rząd premiera Modiego stawia sobie cel osiągnięcia w ciągu siedmiu lat zdolności do produkcji 4 tys. ton magnesów neodymowych i prazeodymowych rocznie.
Są słowa, będą czyny?Od lat wiadomo, że metale ziem rzadkich są kluczowe dla rozwoju nowoczesnych technologii, a ich wydobycie i produkcja od co najmniej piętnastu lat koncentrują się w Chinach. Choć państwa zachodnie dostrzegają rosnącą zależność, skuteczność i sprawność chińskiego sektora sprawiają, że ta zależność zamiast maleć – pogłębia się. Co więcej, można odnieść wrażenie, że dla wielu przedsiębiorstw łatwiejsze jest obchodzenie czasowych chińskich ograniczeń eksportowych niż udział w budowie niezależnych, alternatywnych łańcuchów dostaw.
wnp.pl