Pełne hotele to dopiero początek. Ten region w Egipcie przeżywa prawdziwe oblężenie

Taba, egipski kurort znajdujący się na Półwyspie Synaj tuż przy granicy z Izraelem w ostatnim tygodniu przeżywa prawdziwe oblężenie. Jak podaje Hurghada24.pl, obłożenie lokalnych hoteli nad zatoką Akaba wzrosło aż o 300 procent i to w czasie zaledwie sześciu dni. Wszystko to dzieje się nie z powodu turystycznego boomu, a konfliktu zbrojnego Izraela z Iranem. To właśnie do Taby przez kurort Ejlat z Izraela uciekają m.in. Rosjanie.

Szturm na egipskie hotele

Jeszcze przed weekendem obłożenie hoteli w Tabie nie przekraczało 15 procent, a dziś 60 procent łóżek jest już zajętych. Tak ogromny wzrost w bardzo krótkim czasie nie jest spowodowany zbliżającym się wysokim sezonem. Powodem tej nietypowej sytuacji są masowe ucieczki mieszkańców i turystów z Izraela, którzy szukają bezpiecznego miejsca na przeczekanie ostrzału. Taba ma do tego niezbędną infrastrukturę, jednak taki ruch o tej porze roku jest dla hotelarzy dość zaskakujący. Na granicy obu państw tworzą się ogromne korki – jak podaje portal alarabiya, stoją w nich głównie Europejczycy na co dzień przebywający w Izraelu.

Oblężenie jest tymczasowe

Szef Stowarzyszenia Inwestorów Turystycznych Nuwajby i Taby uspokaja turystów. Sami Suleiman uważa, że obecny dynamiczny napływ ludzi na terytorium Synaju Południowego jest jedynie tymczasowy. Wpływ, jaki wywierają osoby szukające ucieczki z Izraela na hotele położone najbliżej przejścia granicznego, niedługo osłabnie, a obiekty wznowią normalną, w pełni turystyczną działalność.

Tymczasowi goście zwykle nie zostają w Tabie na długo. Długie konwoje autokarów zatrzymują się tu najczęściej tylko na dzień lub dwa, a następnie ruszają do Szarm el-Szeik, gdzie czeka już na nich zorganizowany transport lotniczy. Jak podaje Hurghada24.pl, teraz dziennie na lotnisku w Sharm el-Sheikh ląduje blisko sto samolotów.

Czytaj też:Urlop w rajskim kurorcie za grosze. 30 stopni, morze i all inclusiveCzytaj też:Raj z all inclusive nie tylko dla Polaków. Turyści z tego kraju wrócą tam po latach