Iga Świątek wplątana w burzę. Szefowa Roland Garros grzmi
Organizatorzy Roland Garros od lat robią dobrą minę do złej gry. Choć turniej szczyci się równymi nagrodami finansowymi dla kobiet i mężczyzn, to gdy przychodzi do kwestii ekspozycji, różnice są uderzające. Niektóre zawodniczki nie kryją rozgoryczenia, innym jest to nawet na rękę. A w ostatnich dniach – ku zaskoczeniu wielu – nawet Iga Świątek, czterokrotna mistrzyni Roland Garros została w tę sprawę wciągnięta.
Powód? Nierówności w harmonogramie spotkań na korcie Philippe'a Chatriera.
Przypomnijmy, że ceniony amerykański dziennikarz Ben Rothenberg ujawnił, że od 2021 roku aż 45 z 49 wieczornych meczów na korcie Philippe’a Chatriera rozegrali mężczyźni. To 92 procent wszystkich spotkań w najbardziej prestiżowym paśmie. Dla porównania – aż 47 z 49 pierwszych meczów dnia przypadły kobietom. 95 procent.
Trudno mówić o przypadku. Dłuższe mecze mężczyzn są bardziej przewidywalne pod kątem ramówki i łatwiejsze do sprzedania niż kobiece, które w skrajnym przypadku mogą nie potrwać nawet godziny.
Iga Świątek zapytana o tę dysproporcję odpowiedziała dyplomatycznie. – Mnie to nie przeszkadza – ucięła krótko, choć zaznaczyła, że dostrzega różnice. – Lubię grać w ciągu dnia, to naturalny rytm – tłumaczyła. W podobnym tonie wypowiadała się Coco Gauff, która przyznała, że nie lubi grać po mężczyznach, bo ci mogą rywalizować półtorej godziny, a mogą trzy i pół. Wówczas tenisiści, którzy grają po nich, przez długi czas muszą być w ciągłej gotowości.
Zupełnie odwrotnie zareagowała Ons Jabeur. Tunezyjka nie gryzła się w język.
– Mam nadzieję, że osoby podejmujące te decyzje nie mają córek. Bo żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie. Nie pokazujecie kobiecego tenisa, a potem pytacie, czemu nikt go nie ogląda. Oczywiście, że ludzie oglądają mężczyzn – skoro tylko ich pokazujecie – grzmiała Tunezyjka.
– Wiele świetnych meczów kobiet zasługiwało, by zagrać wieczorem. Naomi kontra Paula, Iga kontra Naomi... a trafiają na południe. Przecież to absurd – dodała z rozżaleniem.
W ogniu krytyki znalazł się też prezydent Francuskiej Federacji Tenisowej, Gilles Moretton, który otwarcie przyznał, że decydująca jest atrakcyjność meczu dla kibiców. Jabeur odpowiedziała bez ogródek: – Nie jestem pewna, o jakich kibicach on mówi. Ja jestem kibicką. I ja bym te mecze obejrzała.
I właśnie wtedy do głosu doszła Amelie Mauresmo, dyrektorka turnieju, była mistrzyni. Po raz pierwszy publicznie zareagowała na falę krytyki.
Podczas specjalnej konferencji prasowej została zapytana wprost:
— Jak myślisz, jakie są konsekwencje mówienia kobietom, że nie są tego warte (sesji nocnych — red)?
Mauresmo ucięła:
– Nie o tym rozmawiamy. Muszę ci przerwać w tym miejscu.
Rothenberg nie odpuszczał:
– Jak myślisz, jak ta wiadomość jest odbierana?
W odpowiedzi usłyszał:
– Nigdy nie było tak, że dziewczyny nie są godne gry w nocy. Nigdy nie było tak. Nie zaakceptuję tego, że przekazujecie taką wiadomość. To dla mnie naprawdę jasne – zakończyła stanowczo.
przegladsportowy