Polski ćwierćfinał na kortach Wimbledonu. Czegoś takiego nigdy nie było!

Wimbledon organizowany przez All England Croquet and Lawn Tennis Club, a funkcjonuje już od 1877 roku. Polskie sukcesy? Jak pokazuje historia, jest ich naprawdę całkiem sporo. Jako pierwszy datuje się finał Jadwigi Jędrzejowskiej w singlu z 1937 roku, ostatecznie przegrany z Dorothy Round (Wielka Brytania) 2:6, 6:2, 5:7. Polka w czasie międzywojnia była najważniejszą postacią polskiego tenisa. Choć mówimy o czasach przed tzw. erą Open, czyli okresie, w którym do gry w turniejach dopuszczani byli tylko amatorzy. Bardziej zawodowo zaczęło być od 1968 roku.
Mnóstwo polskich sukcesów to finały bądź triumfy w rozgrywkach juniorskich. Aleksandra Olsza (1995, zwycięstwa w deblu i grze pojedynczej juniorek), Agnieszka Radwańska (2005, tytuł w singlu juniorek), Marcin Gawron (2006, finał singla juniorów), Urszula Radwańska (2007, wygrana w singlu i deblu juniorek).
Wreszcie seniorski finał „Isi” w 2012 roku (porażka z Sereną Williams 1:6, 7:5, 2:6) oraz półfinał krakowianki rok później. A dokładnie 3 lipca – czyli 12 lat temu – doszło do pierwszego w dziejach polskiego ćwierćfinału na londyńskiej trawie.
Wimbledon: Jerzy Janowicz zagrał z Łukaszem Kubotem o półfinał!Wspomniana Radwańska przetarła szlaki w Londynie, dając nadzieję na sukcesy polskiemu tenisowi w Wimbledonie. Widać to było właściwie od startu rywalizacji w 2013 roku. Wspomniany półfinał w wykonaniu „Isi”, z perspektywy czasu, można traktować trochę jak… zmarnowanie wielkiej szansy. O czym mowa? Radwańska trafiła bowiem na Sabine Lisicki, niemiecki numer 23 w turnieju. Radwańska była „czwórką”, a pod nieobecność w półfinałach Sereny Williams, wieloletniej dominatorki, pojawiła się ogromna szansa na końcowy triumf. Radwańska przegrała jednak z Niemką, a ta w finale okazała się słabsza od Francuzki Marion Bartoli (numer 15 w turnieju).
Mnóstwo dobrego działo się też w kontekście męskiego singla. W I rundzie zameldowała się trójka reprezentantów Polski. Z kwalifikacji do turnieju głównego przebił się Michał Przysiężny, który pokonał nawet pierwszą przeszkodę, ostatecznie odpadając dopiero w starciu z niezwykle doświadczonym reprezentantem RPA Kevinem Andersonem.
Zdecydowanie poza II rundę Wimbledonu wyszli za to Łukasz Kubot oraz Jerzy Janowicz. Obaj spotkali się ostatecznie w ćwierćfinale. Kubot ograł kolejno: Rosjanina Igora Andriejewa (6:1, 7:5, 6:2), Belga Steve’a Darcisa po walkowerze, Francuza Benoite Paire’a (6:1, 6:3, 6:4) i kolejnego trójkolorowego Adriana Mannarino (4:6, 6:3, 3:6, 6:3, 6:4).
W przypadku Janowicza droga była równie ciekawa. Polak zaczął od ogrania posiadacza „dzikiej karty”, Brytyjczyka Kyle’a Edmunda (6:2, 6:2, 6:4), następnie doświadczonego Czecha Radka Stepanka (6:2, 5:3 i krecz), Hiszpana Nicolasa Almagro (7:6, 6:3, 6:4) oraz Austriaka Jürgena Melzera (3:6, 7:6, 6:4, 4:6, 6:4).
Faworytem polskiego starcia był Janowicz, będący rozstawiony w turnieju z numerem 24. Dodatkowo Kubot uchodził raczej za specjalistę w grze podwójnej, dlatego jego rezultat osiągnięty w singlu podczas Wimbledonu 2013, był sporą, pozytywną niespodzianką.
W polskim ćwierćfinale skończyło się na trzech setach, ale bardzo wyrównanych. Janowicz wygrał 7:5, 6:4, 6:4. Po zakończeniu spotkania obaj panowie wymienili się symbolicznie koszulkami, co było jednym z najbardziej wymownych gestów w dziejach Wimbledonu XXI wieku. Widać było, jak bardzo szanują swoje dokonania, celebrując przy tym polski moment na najważniejszym korcie na świecie.
„Jerzyk” w kolejnej rundzie trafił jednak na przeciwnika z najwyższej światowej półki. Andy Murray, numer 2 imprezy ograł Polaka, choć w czterech setach i musiał wracać z wyniku 0:1. Jak się później okazało, Brytyjczyk nie tylko pokonał Janowicza, ale w finale dał miejscowej publiczności mnóstwo radości, ogrywając „jedynkę”, Serba Novaka Djokovicia. Co więcej, robiąc to w trzech setach, więc śmiało można przyjąć, że z Janowiczem Murray miał cięższą przeprawę w półfinale.
W kontekście polskich sukcesów warto dodać, że Kubot powetował sobie porażkę w ćwierćfinale cztery lata później, wygrywając na wimbledońskiej trawie cały turniej w grze deblowej.
I już te czasy bardziej współczesne, Iga Świątek i zwycięstwo w singlu juniorek (2018) oraz półfinał Huberta Hurkacza wśród singlistów z 2021 roku – po pokonaniu w ćwierćfinale legendarnego Rogera Federera. Najświeższa historia? Wygrana Jana Zielińskiego w 2024 w mikście, w duecie z Hsieh Su-wei.
Czytaj też:Tragedia w świecie piłki nożnej. Znany piłkarz zginął w wypadkuCzytaj też:Hubert Hurkacz przerwał milczenie. Polak podjął duże ryzyko
Wprost