Radosław Kałużny: Feio mówił o miłości do Legii, a jak przyszło co do czego, to poświęcił ją raz-dwa
Wołosik: Efthymiosa Koulourisa, napastnika Pogoni Szczecin i króla strzelców, uznano za najlepszego piłkarza Ekstraklasy minionego sezonu.
Kałużny: I w związku z tym mam pewne wątpliwości. Czapka z głowy, bo 28 goli to zacny wynik, ale Pogoń Szczecin niczego nie ugrała w tym sezonie. Przegrała mistrzostwo, finał Pucharu Polski, nie weszła do pucharów, więc największe wyróżnienie dla jednego z jej zawodników jest dyskusyjne. Koulouris słusznie zwyciężył w kategorii Napastnik Sezonu, jednak osobiście nie oddałbym głosu na Greka w konkursie na Piłkarza Sezonu.
Wołosik: Więc na kogo?
Kałużny: Na Afonso Sousę, bo jednak przez sporą część rozgrywek ciągnął Lecha za uszy, aż w końcu razem z kolegami pociągnęli za uszy puchar mistrzowski. Za to zupełnie zgadzam się z wyborem Nielsa Frederiksena jako najlepszego szkoleniowca. Bliżej nieznany w Polsce facet przyjechał do Polski i w pierwszym sezonie poprowadził Lecha do złota.
Wołosik: Garstka kibiców, ale jednak narzeka, że Lech jest słabym mistrzem.
Kałużny: No nie… Fakt, że często irytował w tym sezonie, jednak koniec końców wpadł na metę pierwszy, a roztrząsanie, czy jest to mistrz skrojony na miarę, nie ma dziś większego sensu. W ubiegłym roku czytałem, że Jagiellonia to też słaby mistrz. Co za piern...enie?!
Wie pan doskonale, że Lech nie był moim faworytem, lecz złoty medal zdobył zasłużenie. W poprzednim sezonie była to Jaga. Nikt nie bronił, by ją wyprzedzić. Usłyszałem trenera Marka Papszuna narzekającego, że jego zespół nie zdobył mistrzostwa między innymi z tego powodu, że kilka razy sędziowie pomylili się na niekorzyść Rakowa. Konkretnie się uśmiałem, bo akurat w tej sprawie na miejscu częstochowian siedziałbym cicho. Właśnie oni byli życzliwie traktowani przez arbitrów. Dla odświeżenia pamięci przypomnę tylko "prezentowy" rzut karny, który otrzymał Raków w Białymstoku.
Wołosik: Z innymi wyborami najlepszych ligowców zgadza się pan?
Kałużny: Bartosz Mrozek, bramkarz Lecha jak najbardziej zasłużył na nagrodę, ale zrozumiałbym też, gdyby to trofeum wręczono Sławomirowi Abramowiczowi z Jagiellonii.
Wołosik: Inny z graczy Jagi, Mateusz Skrzypczak, został najlepszym obrońcą.
Kałużny: I wcale się nie zdziwię, jeżeli za moment usłyszymy, że Mateusz opuszcza klub. Zaznaczę, iż nie mam jakiejś tajemnej wiedzy, ale wiadomo, że w jego kontrakcie wpisana jest suma odstępnego. Słyszałem, że poniżej miliona euro, czyli kwota, która nikogo z zagranicy nie jest w stanie odstraszyć.
Wołosik: Gdyby w trakcie gali honorowano klub za niespodziewany zwrot akcji, nagrodę zgarnęłaby Legia Warszawa. Za rozstanie z trenerem Goncalo Feio.
Kałużny: Rozwód ten ze strony Goncalo Feio wyglądał dokładnie w jego stylu – czyli z awanturką. W takiej atmosferze odchodził z Motoru Lublin, teraz identycznie pożegnał się ze stolicą. Gdy wydawało się, że wszystko jest dopięte, on nagle wywrócił stolik. Jak rozkapryszony dzieciak zaczął tupać nogą i stawiać warunki. Rozumiem, gdyby zakończył sezon przynajmniej w podwójnej koronie, wtedy od biedy jego żądania można byłoby przeanalizować, ale w sytuacji, kiedy warszawska drużyna nie miała choćby cienia szansy na mistrzostwo, Portugalczyk podszedł do sprawy zbyt brawurowo i z gigantyczną pewnością siebie. Pewność siebie sama w sobie nie jest zła, ale w odpowiednich okolicznościach. No i trener Feio tyle mówił o swojej miłości do Legii, poświęceniu dla niej, a jak przyszło co do czego, to poświęcił ją raz-dwa, z poniedziałku na wtorek.
- Przeczytaj także: Polska szkoła hokeja. Często korzystają z niej inni
Wyróżniłbym jeszcze Lechię Gdańsk, na której już dawno postawiono krzyżyk, a jednak mimo turbulencji finansowych i zakrętów sportowych udało jej się utrzymać, więc nominacja dla jej trenera była uzasadniona. Cóż, najbardziej skompromitowaną drużyną okazał się Śląsk Wrocław. Niesłychane, jak po zdobyciu wicemistrzostwa można było rozegrać tak beznadziejny sezon. Przestrzegam przed optymistycznymi głosami, że rok szybciutko minie i Śląsk wróci do Ekstraklasy. Proszę spojrzeć na Wisłę Kraków, której ten jeden rok w pierwszej lidze też miał błyskawicznie zlecieć, a biegnie trzeci. Spaść jest dużo łatwiej niż awansować. Nie tylko Wisła się o tym przekonała. Ruch Chorzów, ŁKS Łódź, Miedź Legnica teoretycznie miały jeden sezon przezimować na zapleczu Ekstraklasy, a zdążyły się tam urządzić.
Wołosik: Co do Śląska, znacznie wcześniej nie miał pan złudzeń. Cytuję: "Śląsk Wrocław, który nadal jest wicemistrzem Polski, powoli organizuje sobie wycieczkę do I ligi. I w tym wypadku dla kibiców z Wrocławia to jest też rozpacz i co tu dużo gadać – wstyd. Fajny stadion, wielu kibiców, pieniądz płynący z kasy miejskiej, a za chwilę trzeba będzie odbudowywać się piętro niżej. Wicemistrz kraju żegna się z Ekstraklasą. Jasne, takie tragedie bywały, lecz niesłychanie rzadko. Cieniem nadziei na utrzymanie Śląska było odebranie licencji Lechii, ale w Gdańsku społeczeństwo okazało się ofiarne i zebrało kasę na to, by klub nie poszedł pod wodę. To znaczy prezydent sypnął groszem i dał wsparcie".
Kałużny: Nic dodać, nic ująć, panie Piotrze!
przegladsportowy