Sukces rodzi się w bólach. Od katastrofy do filmowych emocji nad Bałtykiem

Polacy do niedzielnego hitu turnieju VNL w Ergo Arenie przystępowali raczej w ponurych nastrojach. Trudno bowiem odszukać w pamięci dwa mecze z rzędu przegrane, dodatkowo w roli gospodarza, na koncie męskiej reprezentacji w siatkówce. A to wydarzyło się na przestrzeni ostatnich dni w Trójmieście, przy rezultatach 1:3 z Kubą (czwartek) oraz 2:3 z Bułgarią (sobota).
Koszmar Polaków tuż przed startem turnieju VNL w TrójmieścieTrzeba jednak pamiętać, że obecnie siatkarska kadra jest w jednym z trudniejszych okresów, gdyby tak zebrać wszystkie wieści płynące z szeregów drużyny pod batutą trenera Nikoli Grbicia. Zaczęło się kawałek czasu temu, świadomymi decyzjami poolimpijskimi.
W sezonie kadrowym A.D. 2025 z olimpijskiej drużyny, która zdobyła srebro w Paryżu, zabrakło: rozgrywających Marcina Janusza i Grzegorza Łomacza, środkowego Mateusza Bieńka, atakującego Łukasza Kaczmarka i dodatkowo libero Pawła Zatorskiego.
Do tej listy można dopisać mającego zdrowotne problemy środkowego Norberta Hubera (wrócił już jednak do treningów), czy kontuzjowanego Bartosza Kurka. Zwłaszcza strata „Kurasia”, kapitana drużyny, wydaje się być bardzo dotkliwa. Kurek ma być ponownie do dyspozycji selekcjonera po turnieju finałowym VNL 2025.
To jednak nie koniec złych informacji, bo naturalny – wydawało się – następca Kurka w kapitańskich obowiązkach, Aleksander Śliwka, właśnie w Trójmieście doznał koszmarnej kontuzji. Koszmarnej zarówno pod kątem samego siatkarza, jak i całej drużyny, która z pewnością w postaci doświadczonego przyjmującego – miała ważne ogniwo grupy. Śliwka wypadł dzień przed startem turnieju w Ergo Arenie. Trudno było o gorszą wiadomość dla gospodarzy. Co gorsza, wydaje się, że przerwa w graniu zawodnika może być naprawdę długa.
Kapitańskie obowiązki po kontuzjowanych Kurku i Śliwce – a mając w pamięci jeszcze pierwszego kapitana Polski w trakcie VNL 2025 Rafała Szymurę, również kontuzjowanego – przejął środkowy Jakub Kochanowski.
Nikola Grbić podjął ryzyko. Szarpane granie reprezentacji PolskiSelekcjoner polskiej kadry podjął jednak ryzyko wpisane w pierwszy sezon poolimpijski, dzieląc szeroki skład na grupy (to akurat nic nowego), które w ostatecznym kształcie zestawu 17-18 zawodników, zaczął się zgrywać… w warunkach turniejowych.
To było widać, spoglądając na mecze Polaków w Ergo Arenie. Zaczęło się od wygranej z Iranem, ale po tie-breaku, gdzie odpowiedzialność za losy drużyny wziął na swoje plecy Kamil Semeniuk i bombardujący swoimi zagrywkami Wilfredo Leon. Dzień później nie było już tak dobrze, bo rozpędzeni Kubańczycy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i… wygrać z Polakami w czterech setach. Jak kubański zespół wyciągnął wynik 22:24 na 26:24 w czwartej odsłonie, domykając mecz na 3:1, do teraz nie wiadomo…
Kolejny cios przyszedł w sobotnim starciu Polaków z Bułgarami. Trener Grbić szukał kolejnych rozwiązań, rotował mocno składem, ale choć zaczęło się od 1:0 w setach i pewnego – wydawało się – prowadzenia w drugiej partii, nagle gospodarze „stanęli”, wpuszczając przeciwnika do grania. A Bułgaria nie zamierzała tego zaprzepaścić, odnosząc jedno z najbardziej spektakularnych zwycięstw ostatnich kilkunastu miesięcy. Wygrać z Polską na jej terenie, po pięciosetowym thrillerze? To spora sztuka.
Liderzy drużyny Grbicia uspokajali po porażkach, że trzeba „wierzyć w proces”, który zaordynował serbski selekcjoner. Choć fakt faktem, była nawet tzw. męska rozmowa po przegranej z Kubańczykami, kiedy to selekcjoner zaprosił cały zespół na kilka zdań prawdy tuż po meczu – zanim zabrano się za tradycyjne rozdawanie autografów i wspólne zdjęcia z kibicami.
Nawet najwięksi optymiści mogli jednak nieco poprawić się na krześle, widząc terminarz. Ostatnim meczem w trójmiejskim turnieju VNL miało być bowiem starcie wyciągnięte kropka w kropkę z finału olimpijskiego. Polska – Francja, czyli wyzwanie najtrudniejsze z możliwych, patrząc na klasę przeciwnika.
Polscy siatkarze zdołali jednak raz jeszcze zaczarować rzeczywistość. Kiedy Ergo Arena wypełniła się do ostatniego miejsca, na trybunach około 11 tysięcy fanów, do tego Grbić wystawiający „galowy skład” – z szalejącym Leonem na czele – nie było mocnych na gospodarzy. Już pierwszy set, wygrany na przewagi… 32:30 pokazał, jak bardzo obu zespołom zależy na prestiżowym triumfie. Reprezentacje miały już bowiem wcześniej zapewnione miejsca w turnieju finałowym Ligi Narodów.
Mecz zakończył się tie-breakiem. Odnotujmy, że na ostatniego seta turnieju Grbić postawił na skład: Marcin Komenda na rozegraniu, duet środkowych Jakub Kochanowski i Jakub Nowak, w przyjęciu Tomasz Fornal i Wilfredo Leon, na ataku Kewin Sasak i Jakub Popiwczak na libero. Kto wie, być może to obecnie właśnie ten najlepszy zestaw z możliwych.
I Polacy wygrali, w pięciu setach. Ergo Arena oszalała z radości.
Co będzie dalej? Turniej finałowy VNL 2025 w Chinach, od 30 lipca do 3 sierpnia. A polscy siatkarze, choć pytań związanych z „pewniakami” na swoich pozycjach nie brakuje, z pewnością ponownie spróbują oszukać wymagający los. Bo trzeba oddać, że ten ich rzeczywiście nie oszczędza, ale w końcu… sukces rodzi się w bólach.
Polscy siatkarze celują w czwarty medal MŚ z rzędu. Będzie złoto?Rozgrywki Ligi Narodów to ważny etap przygotowań do najważniejszej imprezy tego sezonu w reprezentacyjnym kalendarzu siatkarskim. Mowa o mistrzostwach świata, które odbędą się na Filipinach. Polscy siatkarze pojadą na miejsce w roli srebrnych medalistów.
Podczas imprezy rozegranej w 2022 roku, co ciekawe, podczas finału w katowickim Spodku, Polacy przegrali z Włochami. Polska z MŚ przywoziła zresztą regularnie, od 2014 roku, krążki. Złoto to turnieje w rzeczonym 2014 i 2018, do tego srebro 2022. A jeśli pogrzebać jeszcze głębiej, w 2006 polska drużyna sięgnęła po wicemistrzostwo – otwierając prawie dwie dekady wielkich sukcesów.
MŚ 2025 na Filipinach zostaną rozegrane w dniach 12-28 września.
Czytaj też:Kibice siatkówki znowu to zrobili! Wyjątkowe wieści prosto z TrójmiastaCzytaj też:Duży problem reprezentacji Polski. W tle postać Bartosza Kurka
Wprost