Pół roku deszczu w ciągu kilku miesięcy: jak eliminowane są lokalne powodzie w Wielkim Nowogrodzie

Mieszkańcy Nowogrodu ledwo otrząsnęli się po poprzedniej serii deszczów, gdy słońce ponownie ustąpiło miejsca wodzie. Prognozy wskazują na niestabilną pogodę: upał lub deszcz co 1-2 dni. Wcześniej informowaliśmy o skutkach niepogody i ich eliminacji w mieście. Dziś opowiadamy o tym, jakie zmartwienia dla służb miejskich wywołały ostatnie opady. I osobno – dla mieszkańców sektora prywatnego w rejonie Wołchowa.
Dla wyjaśnienia: niektóre ulice i obiekty miejskie również zostały zalane. Na przykład na ulicy Niechińskiej, u zbiegu ulic Korolewa i Bolszaja Moskowska (na tym ostatnim odcinku kanalizacja deszczowa nie została ukończona). Specjaliści musieli również pomóc szeregowi placówek socjalnych, w szczególności Nowogrodzkiemu Szpitalowi Obwodowemu i Szpitalowi Psychiatrycznemu. Nad kanalizacją deszczową pracuje około 8 brygad i 8 jednostek sprzętu do wypompowywania lub przepompowywania wody. Gdyby nie przewidywano opadów, „osuszyć” miasto w ciągu czterech godzin byłoby całkiem możliwe. Jednak ciągłe deszcze oznaczają ciągłą pracę.

„W czerwcu spadło 150 milimetrów opadów i spodziewamy się mniej więcej tyle samo w lipcu. To prawie jedna czwarta normy rocznej, uwzględniając fakt, że połowa z nich to opady zimowe. Roczna norma wynosi 600–800 milimetrów. Jest to wskaźnik ekstremalny , co oznacza, że wszystkie systemy odwodnień pracują w bardzo intensywnym, a nawet całkowicie nieprzewidywalnym trybie” – wyjaśnia sytuację w mieście główny inżynier JSC Nowgorod Vodokanal Siergiej Antypow.
W dzielnicy Wołchow mieszkańcy domów prywatnych przy ulicach Poselkowej i Keramiczeskiej złożyli skargi. W momencie przybycia dziennikarzy specjaliści pomogli już odprowadzić wodę z jednego miejsca za pomocą pompy stacjonarnej: z rowu do kolektora, a stamtąd do przepompowni ścieków na terenie cegielni. Jednak w pobliżu innych domów również zaobserwowano podtopienia. Woda sięgała powyżej kostek, a w niektórych miejscach sięgała niemal kolan. Domy i szklarnie otoczone wodą od razu wyglądały na opuszczone.

„Zalewają nas po każdym deszczu lub po stopnieniu śniegu po zimie. Nasz dom stoi na rogu, więc cała woda z sąsiednich działek, położonych wyżej, trafia do nas, ale zazwyczaj trafia do kolektora. A kiedy kolektor nie daje rady, cała woda stoi tutaj. Jest jej tak dużo, że nie można wyjść z domu. Mieszkamy tu od około 2012 roku, ale problem zaczął się nasilać trzy lata temu. Może wcześniej nie było tak dużo wody. Ale trzeba coś z tym zrobić, żeby woda sama odpłynęła: albo wyczyścić kolektor, albo przeprowadzić jakieś większe prace” – mówi Tatiana Wiesielowa, właścicielka jednej z działek.
Całkiem możliwe, że problem rzeczywiście tkwi w tak ulewnych i częstych opadach. Jeśli jednak burzowa pogoda stała się „letnim trendem” ostatnich lat, służby muszą uwzględnić nowe warunki i niezwłocznie eliminować pojawiające się problemy.

Istnieje jednak jeszcze jeden problem z sektorem prywatnym: jeśli odbiorcą jest przedsiębiorstwo miejskie, to „status” rowu musi zostać określony w planie katastralnym. Zatem, w zależności od właściciela, jego utrzymanie spoczywa albo na właścicielu terenu, albo na SNT lub na mieście. Własność rowów, jak również ich ogólne umiejscowienie w planie katastralnym, na określonych ulicach w obrębie osiedla, jest nadal niejasna. Dlatego przede wszystkim należy to wyjaśnić.
Zła pogoda nie oszczędziła również roślin – w niektórych miejscach miasta znów można znaleźć opadłe gałęzie, a nawet drzewa.

„Drzewa są wycinane, a pozostałości drzew powalonych przez huragan w granicach miasta i na terenach o przeznaczeniu niepodzielonym są usuwane. Siedemnaście drzew zostało zidentyfikowanych na samych gruntach miejskich. Dwa zostały usunięte wczoraj, a piętnaście kolejnych jest w kolejce: osiem w Kreczewicach, jedno w Wołchowsku, a reszta znajduje się w samym mieście” – powiedział Iwan GOROŚKIN, kierownik Wydziału Utrzymania Obiektów Rewitalizacji w Miejskiej Instytucji Gospodarki Miejskiej.
Specjalista podkreślił, że w pierwszej kolejności usuwane są drzewa, które powaliły się na chodnik lub jezdnię. Na końcu usuwane są te, które nie przeszkadzają i nie stanowią zagrożenia. Średnio usuwa się trzy drzewa na zmianę przy dobrej pogodzie. W idealnej pogodzie usunięcie wszystkich pni zajęłoby pięć dni, ale biorąc pod uwagę prognozy, prace mogą nie postępować tak szybko. Ponadto może być więcej drzew stanowiących zagrożenie, dlatego służby miejskie nie odpuszczają i są gotowe do reagowania w razie potrzeby.
Zdjęcie autora
Novgorod