Niebezpieczeństwo, jakie stwarzają grasujące hordy internetowe
Upadek moralny w internecie nie jest czerwono-zieloną fantazją, ale poważną rzeczywistością: wielu polityków i dziennikarzy już ulega presji cyfrowych gróźb i obelg. Ten upadek cywilizacji musi zostać powstrzymany – również dlatego, że ogranicza granice tego, co można powiedzieć.
Członek Bundestagu Partii Zielonych Max Lucks kiedyś skandował hasło „Nigdy więcej Niemiec!”. Wiadomo to od lat. Ale teraz konta powiązane z AfD rozpowszechniły w sieci nagranie jego skandowania „nigdy więcej”, wywołując burzę obelg i gróźb pod adresem Lucksa. To oburzenie nie było zupełnie niezrozumiałe.
Kiedy członek Bundestagu wykrzykuje takie hasła, można by zapytać, czy nadal nienawidzi swojego kraju. Ale Lucks z Bochum nie wypowiedział swojego rymu w tym tygodniu, ale jedenaście lat temu. Na demonstracji protestacyjnej przeciwko prawicowym ekstremistom. Miał wtedy 17 lat. Niemniej jednak jego wygląd wywołuje krytyczne pytania. Ale członek Partii Zielonych nie został o nie zapytany. Oszczercy i osoby grożące mu nie pytali go obiektywnie w biurze, czy nadal podtrzymuje hasło. Zamiast tego oddawali się gwałtownym fantazjom lub wydobywali słowne pociski z dna swojego słownika.
W ten sposób wszystko wywrócili do góry nogami: uzasadniona dezaprobata przerodziła się w nieuzasadnioną agresję, a polityk godny krytyki stał się ofiarą zasługującą na ochronę. Żadna w miarę przyzwoita osoba nie udzieliłaby politykowi gróźb przemocy tylko dlatego, że ponad dekadę temu skandował radykalne lewicowe bzdury.
Nieważne, czy z lewej, czy z prawej strony – tłum niszczy krajTakie wybuchy agresji niestety zdarzają się często. Niedawno potwierdziło to badanie przeprowadzone przez Kryminologiczny Instytut Badawczy Dolnej Saksonii (KFN) wśród 1500 polityków pod koniec maja . Według badania 60 procent z nich doświadczyło już przemocy o podłożu politycznym. Ofiary uderzająco często angażowały się w sprawy uchodźców, mniejszości i ochronę klimatu. Sprawcami są zatem prawdopodobnie nadmiernie impulsywni konserwatyści lub prawicowi radykałowie.
Te ataki (tak rzec można, „z prawej”) szkodzą naszemu krajowi. Szkodzą sprawie, której rzekomo służą. I oczywiście ofiarom. Niektórzy cyfrowi tyrani mogą narzekać, ale inni (tj. lewacy i islamiści) robią to samo. Jak prawdziwe.
Ślepa plamka w oku konserwatystów i prawicyObóz lewicowy jest również domem dla wirtuozów przemocy, którzy są biegli we wszystkich formach złośliwości – od prymitywnego podejścia młotem w głowę (metoda Maja, że tak powiem) po nieostrożne posługiwanie się faszystowską maczugą, po subtelne oszpecanie tych, którzy myślą inaczej, gdy są przedstawiani w mediach w zniekształcony sposób i bez żadnej próby zrozumienia. Oczywiście, mordercze groźby islamistów wobec krytyków islamizmu są jeszcze bardziej odrażające. Wszystko to jest czymś, co należy oburzać.
Ale jak można stosować te same metody w tym samym czasie? Wszyscy mamy skłonność do samozadowolenia i jednostronności. Ta wada jest głęboko w nas osadzona. Ale nie usprawiedliwia niczego.
Dlaczego nie zadać pytania opartego na faktach?Musimy odejść od dzikiej mentalności, która szerzy się w sieci. Nie tylko dlatego, że groźby i obelgi są, oczywiście, przestępstwami. Lucks, postać polityczna Partii Zielonych, na przykład, nie jest słownym bandytą napędzanym nienawiścią. Kieruje się współczuciem (choć jego zielona polityka dotycząca uchodźców powinna być traktowana ze sceptycyzmem).
Lucks z 2025 r. jest również żarliwym patriotą konstytucyjnym, który celebruje Niemcy jako „kraj pokoju i szacunku”. Teraz powtórzył to w odpowiedzi na gównoburzę. Wreszcie, jest samozwańczym gejowskim katolikiem. Zachwyca się pięknem wiary, co obraża środowiska gejowskie, zielone i lewicowe. Czy nie można było go obiektywnie zapytać, czy nadal podtrzymuje hasło „nigdy więcej Niemiec”?
Codzienność pełna cyfrowych bitew ulicznychTo, co sprawia, że cyfrowe groźby i nadużycia są tak niebezpieczne, to ich wrodzona tendencja do przekładania się na język fizyczny. Ciągłe obelgi często w pewnym momencie kończą się pięścią w twarz. Jest wiele przykładów tego.
Ale agresorów internetowych również należy się obawiać ze względu na ich skuteczność. Według badania KFN, 20 procent polityków przyznało, że już dostosowali się do zagrożeń i unikali pewnych tematów. Jednak politycy są generalnie nadal zatwardziali. Jeśli jeden na pięciu z nich już się wycofuje, co może wywołać cyfrowy terror u osób mniej zatwardziałych?
Ale gdy wszyscy dowiedzą się, że posiadają tak uwodzicielsko skuteczną broń, staniemy w obliczu zagrożenia codzienną rutyną (tym razem cyfrowych) walk ulicznych, takich jak te w końcowej fazie Weimaru. A taki upadek cywilizacji obniża jakość życia każdego.
Kontrargumenty tak, tłum na twojej szyi – nieJest jeszcze jeden powód, dla którego nie należy stać z boku i przyglądać się internetowemu zaniedbaniu: gdy ostra krytyka mediów niemal automatycznie wywołuje burzę gówna przeciwko tym, których dotyczy, ogranicza to swobodę angażowania się w ostrą krytykę. Niektórzy profesjonaliści medialni mogą chcieć krzyczeć swoje kontrargumenty do tych, którzy myślą inaczej, ale nie podżegać tłumu. Ekspertka ds. migracji Souad Lamroubal podaje jeden przykład. Napisałem niepochlebny komentarz na temat niektórych poglądów tej dziennikarki w 2024 r. Jak donosiła Lamroubal, otrzymała ona następnie wiele obraźliwych, a czasem groźnych wiadomości.
Ona również czuła się ogromnie niezrozumiana przez tekst. Tak, tekst był dosadny i niezwykle zwięzły. Ale jaki komentarz jest tak niuansowany, jak pragnie krytykowana osoba? Nie każde sformułowanie tekstu było udane, ale nadal uważam jego ton za trafny. Jednak denerwuje mnie, że tekst przyniósł Lamroubal tak szokujący i nadużyciowy atak. Jeśli chodzi o politykę uchodźczą, Lamroubal, moim zdaniem, nadaje zły (ale uzasadniony) ton. Jej motywy wydają się jednak szlachetne. A może jest ona zasadniczo sympatyczną, pomocną osobą? Jak można grozić komuś w ten sposób?
Ogranicza to również wolność wypowiedziJako dziennikarka musi znosić faktyczne odparcia i krytyczne pytania. Ale werbalne ukamienowanie? Nie. Nie chcę tworzyć precedensu. Od tej pory wolę powstrzymać się od celowej, nawet polemicznej krytyki jednostek. Pod względem prawnym i etycznym artykuł był w porządku. Lamroubal zażądał nakazu zaprzestania i złożył skargę do Rady Prasowej. Oba wnioski zostały odrzucone. A jednak nadal nie było to do końca w porządku — w przeciwnym razie nie byłby to sygnał do rozpoczęcia gównoburzy.
Nawiasem mówiąc, takie skrupuły obecnie przezwyciężają całkiem sporo w mediach głównego nurtu. Zawsze dobrze jest zachować ostrożność, gdy robi się gorąco. Ale konieczność rezygnacji z ostrych opinii z powodu grasujących hord internetowych jest stratą. I de facto ograniczeniem wolności słowa.
Obrażanie, przeklinanie, groźby: cnoty obywatelskie?Dla niektórych sceptyków żądanie etykiety online natychmiast budzi obawy: Czy to legitymizuje siły specjalne dzwoniące do drzwi z powodu „lajka” idioty? Czy to jest arbitralne rządzenie przez centra raportowania? Czy skutecznie kryminalizuje legalną ekspresję? Wszystko to może się zdarzyć, jeśli zignorujemy atmosferę przemocy w Internecie i pozostawimy ją niewłaściwym osobom do radzenia sobie z nią.
Nie, komentarz „idiota” nigdy nie powinien prowadzić do przeszukania domu – ale groźby przemocy powinny. Z reguły chuligani powinni być karani wysoką grzywną, a nie zastraszaniem funkcjonariuszy organów ścigania pod ich drzwiami. Jednak obojętność na przestępstwa nie jest opcją, szczególnie z obywatelskiego punktu widzenia. Obrażanie, werbalne znieważanie i grożenie nie są cnotami obywatelskimi. A może widzisz to inaczej?
Die welt