80 lat pokoju: kiedy berlińskie sceny wciąż mają znaczenie

„Berlin ożywa!” Taki był nagłówek gazety Berliner Zeitung z 21 maja 1945 roku. Było to pierwsze wydanie gazety Berliner Zeitung, które ukazało się między zniszczeniem a przebudzeniem Berlina Wschodniego. Teraz Berliner Zeitung świętuje swoje 80. urodziny. Z tej okazji ukazuje się specjalne wydanie Berliner Zeitung poświęcone tematyce przebudzenia. Częścią tego artykułu jest przegląd historii teatru berlińskiego.
72-stronicowe wydanie specjalne Berliner Zeitung będzie dostępne w kioskach 24 i 25 maja 2025 r. — wszystkie teksty można też znaleźć online tutaj . Tutaj możesz zaprenumerować Berliner Zeitung.
6 marca 1952 roku wydarzyło się coś strasznego. Zespół Berliner Ensemble nie przeniósł się jeszcze do Schiffbauerdamm, ale występował w Deutsches Theater. W spektaklu „Mother Courage” wystąpiła reżyserka BE Helene Weigel w roli tytułowej. Ciało jej najmłodszego syna Schweizerkasa, który został rozstrzelany, właśnie przewieziono do Courage. Fabuła wymaga od Courage udawania, że nie zna zmarłego mężczyzny – jednocześnie jej serce pęka. Napięcie emocjonalne jest nie do zniesienia i właściwie niemożliwe do zagrania. Na szczęście dla wszystkich zaangażowanych w tę sytuację, jest kurtyna, która może ją przeciąć. Ale gdzie jest ta cholerna szmata?
W liście do kierownictwa DT Helene Weigel surowo wymienia kilka wpadek, w tym ten wspomniany na początku: „Po trzeciej scenie nie było już kurtyny. Osoba odsłaniająca kurtynę spała”. Imię nieszczęsnego ptaka nie jest znane, ale prawdopodobnie nigdy w życiu nie zmrużył oka. Obecnie wszystko działa automatycznie i jest sterowane komputerowo.
Ulubionym przykładem symbolicznego upadku teatru jako instytucji, co czasami mylone jest z redukcją personelu, jest system ogrzewania w Volksbühne : w piwnicy znajdował się centralny piec, do którego siedmiu palaczy pracujących na zmiany opalało węglem. Tam też będziesz dobrze spał. Dzisiaj mamy termostat. To, co kiedyś wytwarzali krawcy teatralni, szewcy, ślusarze, cieśle i malarze, dziś kupuje się głównie – i to całkiem rozsądnie – w Humana lub w sklepie z narzędziami.
Firmy stały się bardziej wydajne, a liczba produkcji realizowanych przez mniejsze zespoły znacznie wzrosła. W efekcie znikają też szybciej. Dekoracje sceniczne, na których farba nie wyschła jeszcze całkowicie, lądują w niszczarce. Zgodnie z obowiązującymi normami zrównoważonego rozwoju będzie to lakier przyjazny dla środowiska.
Nocny Rowerzysta Deutsches TheaterA co z trwałością artystyczną, która rośnie wraz z długością trwania produkcji, czyli jej trafnością? Jeszcze w latach 80. produkcją opiekował się odpowiedzialny dramaturg. Tak zwany reżyser wieczorny nadal kontroluje jakość każdego występu, ale wówczas aktorzy otrzymywali indywidualne krytyki, najpierw ustne, a później pisemne. Ilse Geifert, dramaturg Alexandra Langa , jeździła nocą na rowerze po mieście, aby dostarczać aktorom pisemne recenzje do skrzynek pocztowych. Gdy posłuchasz starszego pokolenia, zauważysz, że standardy jakości i wymagania były wyższe. Wiele wysiłku włożono w utrzymanie zespołu i repertuaru.

Dziś pojęcie zespołu kończy się na personelu artystycznym, który jest związany z domem poprzez umowy z NV-Bühne i może zostać w każdej chwili zwolniony z niepodważalnych „powodów artystycznych”. W ten sposób zespół zawsze pozostaje świeży, zwłaszcza że nowicjusze w tym zawodzie są tańsi. W teatrze NRD każdy był częścią zespołu. Od techników oświetleniowych, scenicznych, palaczy i osób odpowiedzialnych za podnoszenie kurtyn również oczekiwano, że będą identyfikować się ze swoimi domami i ich sprawą, kiedy nie będą spać.
Ponadto w Berlinie przebiegały głębokie podziały estetyczne, w tym przypadku niekoniecznie wzdłuż pasa śmierci , ale między teatrem Brechta, podejrzewanym o formalizm, z jego dialektycznym podejściem i słynnym efektem alienacji, z jednej strony, a tradycją Stanisławskiego, włączoną do doktryny realizmu socjalistycznego, z drugiej. Na ten temat ukazały się obszerne eseje w gazetach Neues Deutschland i Berliner Zeitung; oba artykuły były bardzo uzasadnione, a niekiedy fundamentalistyczne. Z czasami bardzo nieprzyjemnymi konsekwencjami dla tych lub innych ambitnych artystów, którzy stracili wiarę w swoją ideologię.
Nadzieja na przyszłość teatruTo było o czymś. I nie tylko Stasi , ale także publiczność słuchała i obserwowała tym uważniej, że teatr cieszył się większą wolnością niż prasa i podejmował zadania, za które sztuka w lepszych czasach nie była odpowiedzialna. Uczyniło to ze sceny istotny, wywrotowy kanał komunikacji społecznej, który pod przykrywką metafor wyrażał krytykę społeczną, która, gdyby została jasno wyrażona, doprowadziłaby do porzucenia sceny. Kto wie, czy „Smok” Jewgienija Schwarza zostałby wystawiony ponad 600 razy, gdyby nie nawiązania do Stalina i Ulbrichta .

Musiały to być czasy, w których dostojnicy miejscy i samo miasto nie pozostawało obojętne na to, co działo się na scenach. Coś takiego rzadko pojawia się w codziennej praktyce teatralnej: bezwarunkowość spektaklu, realizacja utopii, narodziny idei rzeczywistości. Poza swoją bańką teatr pojawia się na pierwszych stronach gazet mniej ze względu na swoją sztukę, a bardziej z powodu debat na temat rasizmu, seksizmu i władzy, a teraz zwłaszcza w obliczu środków oszczędnościowych Senatu, które zagrażają jego istnieniu. Choć i w tym przypadku, biorąc pod uwagę zagrożenie, zainteresowanie jest raczej niewielkie. Trzeba być ostrożnym z historią teatru ze względu na jej podatność na legendy. Ale etapy życia w mieście były dla nas ważniejsze. Może radzimy sobie zbyt dobrze. Nadal. Wtedy można by z nadzieją patrzeć w przyszłość teatru.
Berliner-zeitung