Choroba zwyrodnieniowa stawów kolanowych: Chrząstka z nosa naprawia uszkodzone stawy


Peter Dazeley/The Image Bank/Getty
Ból lub sztywność stawów często wynika z choroby zwyrodnieniowej stawów, czyli nieodwracalnego uszkodzenia chrząstki stawowej. Do czynników napędzających tę chorobę zwyrodnieniową zaliczają się urazy, zaburzenia równowagi układu mięśniowo-szkieletowego – takie jak nieprawidłowe ustawienie osi kończyny dolnej lub wklęsły kręgosłup – oraz znaczna otyłość.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Problem polega na tym, że organizm nie jest w stanie odtworzyć utraconej chrząstki, a jedynie ustabilizować ją za pomocą tkanki bliznowatej. Jednak w przeciwieństwie do chrząstki stawowej, ten materiał naprawczy nie jest ani elastyczny, ani smarowany. W związku z tym nie pozwala na przepływ płynu i nie chroni stawu przed wstrząsami.
Izolowane uszkodzenia chrząstki stawowej można skuteczniej naprawiać za pomocą procedury opracowanej przez naukowców pod kierownictwem Ivana Martina z Uniwersytetu w Bazylei. Bioinżynier i jego zespół wykorzystują jako wypełniacz własne komórki chrząstki pacjenta, które pobierają z przegrody nosowej i namnażają w hodowli komórkowej .
Takie komórki chrzęstne, czyli chondrocyty, pod wieloma względami przewyższają swoje odpowiedniki ze stawów, które wcześniej były często wykorzystywane do naprawy uszkodzeń stawów. W przeciwieństwie do nich, rozpoczynają one produkcję białek typowych dla chrząstki już w hodowli, można je łatwo hodować nawet u osób starszych, a uzyskana tkanka jest odporna mechanicznie – co jest ważną cechą w przypadku zastosowania w stawach. Kolejną zaletą jest to, że ich usunięcie nie powoduje dodatkowych uszkodzeń uszkodzonego stawu.
Terapię komórkową po raz pierwszy przetestowano na ludziach około dziesięciu lat temu. Od tego czasu rozwinął ją zespół badawczy z Bazylei, a ostatnio przetestowano ją na większej liczbie pacjentów w badaniu obejmującym pięć klinik z czterech krajów europejskich.
Badanie miało na celu wyjaśnienie, która forma chondrocytów nosa lepiej nadaje się do naprawy uszkodzonej chrząstki: jako niedojrzała tkanka, gdy komórki zostały dopiero co naniesione na błonę, czy kilka tygodni później, gdy rozwinęły się już w dojrzałą tkankę. Łącznie leczono 93 mężczyzn i kobiety z zaawansowanym uszkodzeniem chrząstki stawu kolanowego, z czego połowę w jeden lub drugi sposób. Dwa lata później naukowcy dokonali podsumowania.
Lepsza odporność i mniejszy bólWedług ich raportu opublikowanego w renomowanym czasopiśmie „Science Translational Medicine” , większość osób badanych czuła się znacznie lepiej dwa lata później. Większość z nich zgłosiła, że ich chore kolano było znacznie bardziej wytrzymałe, a ból w nim znacznie się zmniejszył.
Implantacja dojrzałej tkanki chrzęstnej nosa okazała się lepszą z dwóch opcji leczenia, szczególnie w bardziej złożonych przypadkach. U pacjentów leczonych tą techniką średni wynik w kwestionariuszu KOOS – uznanym mierniku funkcji kolana i jakości życia – wzrósł z 49 do 85, gdzie 0 oznaczało najniższą możliwą funkcję kolana, a 100 – najlepszą możliwą funkcję kolana. W drugiej grupie pacjentów odpowiedni wynik poprawił się średnio z 49 do 79 – nieznacznie mniej, ale nadal znacząco.
Dane z obrazowania metodą rezonansu magnetycznego (MRI) potwierdziły subiektywne odczucia badanych. Zabieg wykazał, że chondrocyty nosa w dużej mierze zintegrowały się z otaczającą tkanką chrzęstną. Obrazy MRI wyraźnie pokazały również lepszą wydajność dojrzałej tkanki: uzyskane przeszczepy miały nie tylko bardziej jednorodną strukturę niż te pochodzące z niedojrzałych chondrocytów, ale ich skład był również bardziej zbliżony do składu naturalnej chrząstki stawowej.
Jednak nie wszyscy pacjenci odnieśli równe korzyści z innowacyjnej terapii. Na przykład, nie przyniosła ona zauważalnych ani mierzalnych korzyści u 12% mężczyzn i kobiet leczonych dojrzałymi chondrocytami oraz u 19% pacjentów leczonych niedojrzałymi chondrocytami. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, u 6% pacjentów wystąpiły poważne działania niepożądane wymagające dalszej operacji stawu kolanowego. Pozostałe powikłania – które dotyczyły około 12% pacjentów – były łagodne i ustępowały samoistnie.
W dalszych badaniach z udziałem ponad 200 osób, zespół badawczy z Bazylei chce teraz wyjaśnić, czy dojrzała tkanka chrzęstna nosa nadaje się również do leczenia choroby zwyrodnieniowej stawów rzepki. Jak wyjaśnił Martin, leczyli już nią kilku pacjentów i osiągnęli obiecujące rezultaty. Gdyby te wyniki potwierdziły się w planowanych badaniach, byłaby to niezwykle dobra wiadomość. Jak dotąd postęp choroby zwyrodnieniowej stawów można co najwyżej spowolnić, ale nie zapobiec.
Wiele środków, mało dowodówHenning Madry, kierownik Katedry Ortopedii Eksperymentalnej i Badań nad Chorobą Zwyrodnieniową Stawów w Szpitalu Uniwersyteckim Kraju Saary, uważa to innowacyjne podejście za obiecujące, ale przestrzega przed wygórowanymi oczekiwaniami. „Jeśli chodzi o leczenie miejscowych ubytków chrząstki, procedura opracowana przez grupę badawczą z Bazylei ma ogromny potencjał. Nie jestem co do tego przekonany w przypadku choroby zwyrodnieniowej stawów. Ta choroba zwyrodnieniowa nie tylko prowadzi do degradacji chrząstki, ale także wpływa na cały staw, w tym na leżącą pod nim kość” – wyjaśnia Madry.
Integracja hodowanych komórek chrząstki w takim środowisku stanowi ogromne wyzwanie. Tym ważniejsze jest dokładne zbadanie korzyści płynących z tej metody leczenia, zgodnie z wizją naukowców z Bazylei.
Jednak nawet w przypadku terapii stosowanych od lat u pacjentów z chorobą zwyrodnieniową stawów, dowody na ich skuteczność wciąż nie zostały potwierdzone. Dotyczy to nawet powszechnie stosowanych procedur, takich jak iniekcje dostawowe kwasu hialuronowego, autologiczne preparaty krwi czy komórki macierzyste.
„W indywidualnych przypadkach takie środki mogą rzeczywiście być pomocne. Co jest spowodowane konkretną terapią, a co efektem placebo, który może odpowiadać za ponad 50% skuteczności leczenia, nie może zostać określone z powodu braku rzetelnych danych naukowych – na przykład w wielu badaniach brakuje rezonansu magnetycznego” – wyjaśnia Madry. Nawet śmiałe obietnice wyleczenia od klinik czerpiących ogromne zyski z tych procedur nie mogą tego zmienić.
nzz.ch