Różnorodność nie ma miejsca w niemieckiej polityce przeszłości

Dlaczego narracja historyczna oparta wyłącznie na Hitlerze i Holokauście jest szkodliwa dla społeczeństwa wielokulturowego.
Często rzeczy są widoczne wyraźniej, gdy patrzy się na nie z zewnątrz. Dlatego ta historia, która w rzeczywistości dotyczy Holokaustu, Trzeciej Rzeszy i rozliczenia się Republiki Federalnej z przeszłością, zaczyna się 12 000 kilometrów na południe od Berlina – w Windhoek. Od kilku lat stoi tam muzeum narodowe zbudowane przez północnokoreańską firmę, pełne żałosnych przedstawień bojowników o wolność, którzy zrywają kajdany zła i wyruszają ku chwalebnej przyszłości.
Mój ulubiony obraz przedstawia wszystkie grupy zjednoczone, symbolizowane przez ich archetypy. Niezłomny bojownik o wolność SWAPO z kałasznikowem naturalnie zajmuje centralne miejsce. Ale obok niego są dwaj biali ludzie, osadnicy lub rolnicy, jeden z RPA, drugi z Niemiec. Teraz, gdy łańcuchy kolonializmu zostały zerwane, wszyscy pracują dla dobra zjednoczonej Namibii, mimo że byli kolonialnymi władcami przed 1990 rokiem, kiedy Namibia uzyskała niepodległość. Prezydent Namibii Hage Geingob, który zmarł w 2024 roku, kiedyś w wywiadzie nazwał etnicznych Niemców z Namibii w kraju „naszym niemieckim plemieniem”. To, co mogło zabrzmieć protekcjonalnie dla europejskich uszu, w rzeczywistości miało być bardzo inkluzywne: Niemcy należą do Namibii tak jak wszyscy inni. Co roku oficjalna Namibia obchodzi swoje święto narodowe na „ Heroes' Acre ” na południe od Windhoek, gdzie bohaterowie wszystkich plemion są zjednoczeni w symbolicznych grobach.
Wszystko to nie ma nic wspólnego z tym, co powszechnie nazywamy „prawdą historyczną”. Niektórzy z przywódców symbolicznie leżących obok siebie na Polu Bohaterów byli śmiertelnymi wrogami, prowadzili wojny przeciwko swoim sąsiadom, a nawet sprzymierzyli się z Niemcami, a później z Południowoafrykańczykami przeciwko innym grupom. Sposób, w jaki Namibia rozprawia się ze swoją przeszłością, idealnie nadaje się do rozjuszenia nie tylko zachodnioniemieckich historyków, ale także aktywistów postkolonialnych: sprawcy i ofiary są wrzucani do jednego worka, tak jak kolonialiści i kolonizowani. A jeśli coś jest poruszane, potępiane i potępiane, to jest to abstrakcyjny kolonializm, ucisk per se lub bezosobowe zło, które nie ma konkretnej nazwy. Nikt nie jest nazywany po imieniu, nikt nie jest wykluczany: każdy należy, każdy jest ważny, każdy jest szanowany. Ten rodzaj polityki przeszłości nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy. Każdy, kto chce, może to odrzucić jako propagandę. W kraju, który musi nadrobić luki z przeszłości i który potrzebuje umiejętności oraz wsparcia wszystkich swoich plemion (jak prawdopodobnie powiedziałby Geingob), aby nadrobić zaległości gospodarcze, taka polityka jest przede wszystkim: użyteczna.

- Dostęp do wszystkich treści B+
- Czytaj za 2,00 € miesięcznie zamiast 9,99 €
- Można anulować w dowolnym momencie
Berliner-zeitung