Powalony w ataku: reporter FOCUS-online o najgorszej nocy na Klubowych Mistrzostwach Świata

Felietonista Pit Gottschalk został zaatakowany i pobity przez bezdomnego w Miami. Nagle sam znalazł się na pierwszych stronach lokalnej stacji telewizyjnej WSVN.
Oczywiście, jako reporter sportowy chcesz być na pierwszych stronach gazet. Zwłaszcza, gdy jedziesz do USA na turniej taki jak Klubowe Mistrzostwa Świata. Widziałem tam dziewięć meczów: wszystkie osiem tutaj na Hard Rock Stadium w Miami i remis 0-0 Dortmundu na MetLife Stadium w New Jersey. Występy nie zawsze podlegały podatkowi od rozrywki. Ale tak to jest na turnieju: nigdy nie wiesz, co cię czeka. A czasami dostajesz policzek.
W piątek wieczorem bezdomny mężczyzna zaatakował mnie i pobił na Miami Beach. Uderzył mnie pięścią w twarz i plecy. Ratownicy medyczni szybko mnie opatrzyli, a policja była w stanie aresztować napastnika.
Od tamtej pory śledziłem Klubowe Mistrzostwa Świata z siniakami, stłuczoną kością policzkową, bólem nerek i przytłaczającym uczuciem, że nigdzie nie jest bezpiecznie. Nawet w turystycznym centrum Miami Beach.
Wyszłam z tego, muszę powiedzieć, z podbitym okiem. Co by się stało, gdyby sprawca miał nóż? Stacja telewizyjna WSVN (część sieci Fox) oświeciła mnie na temat bogatej historii grzechów tego człowieka.
Kiedy sędzia w niedzielę ustalił kaucję w wysokości 1000 dolarów dla recydywisty, życzył jej „tysiąca śmierci” w sądzie i został zamknięty. Ponieważ nie zapłacił kaucji, pozostanie za kratkami na razie.
Dla mnie Klubowe Mistrzostwa Świata w Miami już się skończyły. Zawsze planowałem wyjechać, ale nie zostałbym ani dnia dłużej. Siedzenie na stadionie w okularach przeciwsłonecznych (jak w niedzielę podczas wygranej Bayernu z Flamengo ) nie jest zabawne, żeby nikt nie widział, co się z tobą stało. Po 35 latach w zawodzie mam prawo do odrobiny próżności. Poza tym, jako dziennikarz, nie lubię być w centrum uwagi.
W niedzielny poranek lokalna stacja telewizyjna skontaktowała się ze mną i chciała, abym opisał atak przed kamerą. Dotyczyło to mniej mojego losu, a bardziej sprawcy:
Mężczyzna, 54-letni i „chory psychicznie”, jak zasugerowała mi policja, wcześniej napadał na kobiety, a mimo to znalazł łaskę w oczach prawa. Władze pozwoliły mu swobodnie włóczyć się po ulicach Miami Beach.

Zaskoczył mnie w Miami Beach, na popularnej ścieżce nadmorskiej za luksusowymi hotelami, zaledwie dwie przecznice od Starbucksa na Collins Avenue, gdzie w 2018 roku założyłem swój newsletter o piłce nożnej Fever Pit'ch. Każdy, kto kiedykolwiek był w Miami, zna tę ścieżkę nadmorską.
Ciągle słychać tam Niemców rozmawiających. Ja też to słyszałem, kiedy ten kudłaty facet pojawił się przede mną znikąd, krzycząc na mnie cały czas „Suka” i „Kurwa”.
Może na początku niedoceniłem sytuacji. Powiedziałem po prostu: „Trzymajcie się z daleka!”. Ale facet stawał się coraz bardziej agresywny. Rozpaczliwie błagałem przechodniów, którzy przechodzili obok nas, o pomoc.
Nawet dwaj Niemcy, których wyprzedziłem wcześniej. Nikt nie pomógł. Zacząłem uciekać.
Potem pierwszy cios trafił mnie — w lewą kość policzkową. Upadłem na ziemię i otrzymałem drugi cios — w tylną prawą nerkę.
Wstałem i uciekłem krzycząc. Bandyta gonił mnie. Nawet nie wiem, czego ode mnie chciał. I tak nie miałem przy sobie pieniędzy. Znalazłem schronienie na 27th Street: grupa bezdomnych, w tym użytkownik wózka inwalidzkiego, który wydawał się być głównym rzecznikiem, przegoniła napastnika, opatrzyła moje obrażenia i wezwała policję.
Poszukiwania zakończyły się natychmiastowym sukcesem. Zostałem tam zabrany radiowozem i udało mi się zidentyfikować sprawcę.
Natychmiast powiadomiono wiodącego lokalnego nadawcę. Kamerzysta spotkał się ze mną na stadionie przed meczem Bayernu i przekazał pytania od redakcji WSVN, na które odpowiedziałem krótko po angielsku.
Historia była emitowana w popołudniowych i wieczornych wiadomościach w Miami i była główną wiadomością na stronie internetowej w nocy. Nie jestem dumny z małej uwagi mediów, jaką otrzymała. Mówię wam o tym wszystkim z innego powodu.
W godzinach, gdy moje rany się goiły, uświadomiłem sobie kilka rzeczy. Po pierwsze, piłka nożna może być najpiękniejszą rzeczą na świecie, ale tak naprawdę jest to drobnostka. Po drugie, stacja telewizyjna podała pełne imię i nazwisko sprawcy i nie oszczędziła widzom szczegółów, dlaczego, biorąc pod uwagę jego historię wykroczeń, stanowił zagrożenie dla społeczeństwa.
Nie było niczego przysłonionego skrótami nazw lub uogólnieniami, jak w Niemczech. Chodziło o fakty, informacje, szczegóły.
Lokalna stacja była tak szczegółowa, że nigdy nie istniało ryzyko dyskryminacji jakiejkolwiek konkretnej grupy społecznej (co i tak byłoby nonsensem, bo ostatecznie pomogli mi ludzie bezdomni).
W chwili ciszy w moim hotelowym łóżku pomyślałem sobie: Tak właśnie powinno wyglądać lokalne dziennikarstwo. Reportaż telewizyjny został szybko i dokładnie wyprodukowany i opowiadał więcej niż jedną indywidualną historię. Ale to naprawdę nie ma nic wspólnego z Klubowymi Mistrzostwami Świata.
Następnego dnia, nawiasem mówiąc, odwiedziłem bezdomnego użytkownika wózka inwalidzkiego na 27th Street, który pomógł mi w potrzebie i zapytałem go, jak mogę mu podziękować. Odpowiedział: śniadaniem.
FOCUS