110 milionów euro strat w ciągu dwóch lat: La Samaritaine, rozpadające się imperium Bernarda Arnault

LVMH przygotowuje się do wycofania zarządzania kultowym domem towarowym Pont-Neuf, zakupionym w 2001 roku przez Bernarda Arnaulta, z hongkońskiej spółki zależnej DFS, oddając go pod nadzór Le Bon Marché, swojej drugiej paryskiej marki, ujawnia Mediapart . Portal internetowy ma dostęp do poufnych danych, które pokazują straty w wysokości 110 milionów euro w ciągu dwóch lat. W artykule opublikowanym w grudniu ubiegłego roku, L'Humanité opisywał już trwające negocjacje w odpowiedzi na fiasko tego projektu, którego celem jest przekształcenie popularnego domu towarowego w świątynię luksusu dla zamożnych turystów i ugruntowanie pozycji miliardera w dziedzictwie stolicy. Nie unika on jednak kolosalnych strat finansowych.
Artykuł opublikowany na stronie internetowej L'Humanité 23 grudnia 2024 r .
Z Pont-Neuf, secesyjny budynek zwieńczony emaliowanym szyldem z lawy wyróżnia się w oddali w snopie polichromowanych świateł. Ubrana na świąteczną okazję, wersja Samaritaine należąca do LVMH nie przyciąga tłumów w ten grudniowy wieczór, idealny na ostatnie świąteczne zakupy.
W zabytkowym budynku przy Rue de la Monnaie ( 1. dzielnica Paryża), naprzeciwko siedziby Louis Vuitton , witryny sklepowe, na których królują manekiny o pozbawionych wyrazu twarzach, zdają się pozostawiać przechodniów obojętnymi. Mieliby mnóstwo czasu na spacer ulicą, szczególnie zamkniętą dla pieszych... przez Bernarda Arnault , który czuje się jak u siebie w tej dzielnicy, położonej niemal w centrum Paryża.
Nieliczni goście, którzy zapuszczają się do dawnego „paryskiego domu towarowego”, zbudowanego ponad 150 lat temu, zwykle gromadzą się z aparatem w ręku przy monumentalnych schodach z 270 oryginalnymi dębowymi stopniami, a nie przy ponurym szeregu szalików Burberry za 500 euro wystawionych przy wejściu.
Puste piętra pozostawiają sprzedawców w spokoju pośród platform, których wysterylizowany układ przywodzi na myśl sklepy na lotniskach – nie jest to zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że prowadzenie sklepu powierzono firmie DFS (Duty Free Shoppers), spółce zależnej LVMH i światowego lidera w sprzedaży luksusowych produktów podróżnym.
„Co mam tam robić? To zupełnie nie moja bajka! Wtedy Samar był sklepem dla biedaków. Kupowaliśmy wszystko, jak głosi reklama! Ci, którzy nie mieli pieniędzy, przychodzili tutaj, a inni do Bon Marché (również należącego do LVMH – przyp. red.). Dobrze, że został odnowiony, ale już nie ma w nim nic takiego! ” – odpowiada Marie, mieszkanka okolicy po siedemdziesiątce, na Rue de Rivoli, skąd widać drugi sklep, który przetrwał rozbiórkę zleconą przez Bernarda Arnault po zakupie marki.
Symboliczne trofeum dołączyło do długiej listy jego podbojów w stolicy, gdzie, według wyliczeń Mediapart, miał zdobyć ponad 200 adresów, czarując przestrzeń publiczną swoimi markami (Louis Vuitton, Christian Dior, Berluti, Sephora itp.).
Po piętnastu latach pracy miliarder wprowadził swój projekt nieruchomości i strategię komercyjną, która, kosztem 750 milionów euro, polegała nie tylko na doprowadzeniu budynków do standardu, ale także na pozbyciu się wizerunku „niskiej klasy” , poprzez usunięcie wszystkich charakterystycznych działów. Miało to na celu uczynienie z obiektu, po ponownym otwarciu w 2021 roku, „wizytówki francuskiej sztuki życia ”.
Spośród trzech nieruchomości o powierzchni 70 000 metrów kwadratowych, zakupionych przez giganta luksusu, dwa odnowione sklepy przy Rue de la Monnaie i Rue de Rivoli zajmują obecnie jedynie niewielką powierzchnię około 20 000 metrów kwadratowych, podczas gdy w okresie świetności sklep ten zajmował prawie 50 000 metrów kwadratowych i do tej pory szczycił się tym, że był największy wśród paryskich konkurentów (wyprzedzając Le Bon Marché, Galeries Lafayette i Printemps).
Część pozostałej powierzchni przeznaczono na biura LVMH, a po uzyskaniu koncesji od władz Paryża – na żłobek i 96 mieszkań socjalnych. W ostatnim budynku nad Sekwaną, najlepiej wyposażonym, ze słynnym tarasem oferującym zapierający dech w piersiach widok na dachy i zabytki stolicy – wcześniej dostępnym bezpłatnie nawet dla przypadkowych przechodniów – LVMH zainstalowało tam pałac Cheval Blanc z 72 pokojami. Aby podziwiać wyjątkowy widok, teraz trzeba zjeść w hotelowej restauracji gourmet.
Cel miliardera: skierować tę grupę ultrabogatych zagranicznych klientów nie tylko do marek prezentowanych w sklepie, ale także do oferowanych przez niego usług, a raczej „niepowtarzalnych przeżyć” oferowanych w spa, zajęć jogi, a nawet wycieczek z przewodnikiem mających na celu odkrycie historii La Samaritaine.
Niezależnie od tego, czy z dawnego Samar pozostały jedynie mury, LVMH nie waha się wykorzystać epickiej historii, która przewodziła narodzinom domu towarowego, założonego w 1870 r. na tyłach kawiarni przy rue de la Monnaie przez Ernesta Cognacqa, ulicznego sprzedawcę, który przybył tam, aby sprzedawać swoje kaliko, i jego żonę, Marie-Louise Jaÿ, sprzedawczynię w Le Bon Marché.
Od sukcesu do sukcesu, napędzana bliskością Les Halles i La Belle Jardinière (obecnie siedziby Louis Vuitton), para stopniowo wykupywała okoliczne budynki, angażując dwóch wybitnych architektów: Frantza Jourdaina (projekt secesyjnego budynku przy Rue de la Monnaie) i Henriego Sauvage'a (projekt sklepu w stylu art déco po stronie Sekwany). Nazwa sklepu nawiązywała do miejsca, gdzie Ernest Cognacq po raz pierwszy rozstawił swój czerwony parasol sprzedawcy, na moście Pont-Neuf, w pobliżu starej pompy wodnej zwieńczonej ornamentem przedstawiającym scenę z Ewangelii, w której Samarytanka podaje Chrystusowi wodę.
Sukces komercyjny, mocno zakorzeniony w popularnym nastawieniu, trwał do lat 70. XX wieku, zanim deficyty rosły z roku na rok, zwłaszcza z powodu przeniesienia Les Halles de Baltard do Rungis. Kiedy Bernard Arnault skupił się na marce, przejął „chore dziecko domów towarowych” , jak ujął to Philippe de Beauvoir, który objął zarządzanie nią po jej ponownym otwarciu w 2021 roku.
Trzy lata po wielkim ponownym otwarciu pod auspicjami Emmanuela Macrona, spekulacyjny interes miliardera, który opierał się na nieoczekiwanej liczbie turystów, zakończył się porażką. „Prawda jest taka, że nie inwestują już w ten sklep” – zwierza się Jean-Michel Remande, przedstawiciel związku zawodowego CGT, który widział, jak dostawcy „uciekają” przez miesiące, a zatrudnienie zmniejszyło się z prawie 1000 do 500 pracowników. Według źródeł związkowych, w 2023 roku straty mają wynieść 90 milionów euro, przy obrotach rzędu około 60 milionów euro.
Oznaką złego stanu rzeczy jest fakt, że zarząd grupy ogłosił podczas spotkania CSE zamiar wycofania zarządzania domem towarowym z DFS z dniem 1 stycznia 2025 r., aby powiązać go z Bon Marché, który jest w lepszej kondycji finansowej. Ta korekta ujawnia również chęć ochrony kluczowego elementu w rękach Bernarda Arnaulta, który kontroluje „brzuch Paryża”, czyli to, co uważa za „swój złoty trójkąt francuskiej sztuki życia” , jak donosi artykuł w „Le Parisien ”… należący do LVMH.
Czytanie tych apeli o darowizny może być uciążliwe. Wiemy. I musimy przyznać, że wolelibyśmy nie musieć ich pisać...
Ale rzecz w tym, że to ma kluczowe znaczenie dla ludzkości . Jeśli ten tytuł wciąż istnieje, to dzięki regularnemu finansowaniu przez naszych czytelników.
- To dzięki Waszemu wsparciu możemy wykonywać naszą pracę z pasją. Nie jesteśmy zależni od interesów miliardera ani nacisków politycznych: nikt nam nie mówi, co mamy mówić, a co milczeć .
- Twoje zaangażowanie uwalnia nas również od wyścigu o kliknięcia i odbiorców. Zamiast za wszelką cenę skupiać się na przyciągnięciu uwagi, wybieramy tematy, które nasz zespół redakcyjny uważa za istotne : ponieważ zasługują na to, by je przeczytać, zrozumieć i udostępnić. Ponieważ wierzymy, że będą dla Ciebie przydatne.
Obecnie mniej niż jedna czwarta czytelników , którzy odwiedzają naszą stronę częściej niż trzy razy w tygodniu, wspiera naszą działalność poprzez subskrypcje lub darowizny. Jeśli chcesz chronić niezależne dziennikarstwo, dołącz do nich .
L'Humanité