Kim jest Zize, urocza Marsylianka, która powraca na scenę z nowym show?

Powróciła, jeszcze bardziej nieziemska niż kiedykolwiek: Zize Dupanier powraca na scenę w czwartej odsłonie swoich rodzinnych perypetii. Po wydaniu syna za mąż w filmie „Mamma Mia” odkrywa, że mąż ją zdradza, a ona sama zostanie babcią! A menopauza... Nie wspominając o tym. Naraz, to dużo, prawda?
To okazja dla Zize, by dodać kolejny wymiar, bardziej wyzwolona niż kiedykolwiek, gotowa na wszelkie ekscesy w tym nowym stand-upie. Świadczą o tym wybuchy śmiechu i gromkie brawa, które otrzymuje, gdy show, w fazie prób, prezentowany jest tak, jak w środę wieczorem na scenie kawiarni-théâtre Le Lézard w Cogolin.
Zize Dupanier to urocza marsylska mamma stworzona przez Thierry'ego Wilsona. Natrętna matka, „być może ucieleśnienie wszystkich zakazów, jakie narzuciła mi moja matka… Nie wiem”, zwierza się artysta, urodzony w 1971 roku w Marsylii, który dorastał w Carry-le-Rouet z dziadkami. „Wspaniali ludzie, pełni miłości…”
Paryż, na Cours FlorentUrodzona nieco ponad dziesięć lat temu Zize nosi w sobie wszystko, co składa się na „wizerunek Marsylii w oczach ludzi z zewnątrz” : akcent – niemalże banał –, przekleństwa, przesadę...
„Ludzie często mnie pytają: czy ona jest twoją matką? Ale tak naprawdę moja matka jest jej przeciwieństwem…” Jej matka była aktywną kobietą, dziewczyną pracującą, „wcale nie taką kwoką jak Zize” , ale zawsze wspierała ją w każdym z jej projektów. „Po prostu musiałam mieć pracę…” – wspomina artystka.
Dopiero po uzyskaniu tytułu licencjata w dziedzinie hotelarstwa (w końcu!) przeprowadził się do Paryża. Cours Florent czekał na 17-latka. Pierwszy akt życia artysty rozgrywał się w cieniu postaci w centrum uwagi.
Spotkanie z Coccinelle (czytaj gdzie indziej) i z Michou przedstawia ścieżkę kariery tego artysty kabaretowego.
Ale kabarety zaczęły się mnożyć w całej Francji. „Ludzie nie przyjeżdżali już do Paryża, żeby to zobaczyć…”
Objawienie nastąpi przed Marie-Thérèse Porchet, postacią graną przez szwajcarskiego komika Josepha Gorgoniego, którego Thierry poznał w Genewie w latach 90. „Grał w teatrze przebrany za kobietę, grał matkę, która nienawidziła homoseksualistów, histeryczną wariatkę. Chciała za wszelką cenę wyleczyć syna z tej „choroby”. Wtedy pomyślałem sobie, że skoro on był do tego zdolny, to ja, który uczęszczałem do konserwatorium w Marsylii i uczyłem się u Raymonda Acquavivy, też będę zdolny…”
Pomysł zagrania kobiety na scenie dojrzewał, „Robiłam to przez 20 lat w Michou” , więc mogę sobie ułatwić zadanie: Zize Dupanier, „bez żadnych zbędnych elementów, lecz w hołdzie dla dzielnicy Marsylia” , stworzona w 2012 roku na scenie Théâtre du Têtard, czerpie ze „wszystkich kobiet, które kochałam w swoim życiu” .
Północ Francji szybko powitała go z otwartymi ramionami… Marsylia i Południe potrzebowały więcej czasu, ale w końcu dotarły. Branża potrzebowała nieco więcej czasu, aby docenić ten występ. „Wtedy wszystko było inne” – wspomina Thierry Wilson bez goryczy. „Nie było wtedy »Drag Race« takiego jak dzisiaj…”, co pomogło zdemokratyzować ten sport i zmienić opinię publiczną na jego temat.
W trasie od 2026 rokuAwinion w 2014 roku był jednak punktem zwrotnym w jego karierze: „Mężczyzna grający kobietę w monodramie, wyobrażacie sobie?”. Teatr Laurette podjął ryzyko i „po 4 dniach sala była pełna”. Najlepiej sprzedający się spektakl poza ekranem tego roku. Potrzebna była jednak cierpliwość: to właśnie dzięki „La famille Mamma Mia ” Zize ostatecznie zagościł na mapie francuskiego humoru.
Ten nowy program – który, mamy nadzieję, będzie miał równie długą historię jak poprzedni, „7 do 8 lat” – zabierze Zize w podróż po całej Francji od 2026 roku. Spotka się z nami w Sanary w lutym, w Cagnes 3 kwietnia, a następnie wróci do swojego „domu” w Marsylii (CapSilo) 28 maja.
A gdzie w tym wszystkim jest Thierry Wilson? „Nic mu nie jest” – uśmiecha się artysta. „Przeżył całe życie, robiąc to, co kochał, i nadal to robi. Dzieli się swoim życiem z kimś, żyje pełnią życia”. I nieustannie opiekuje się chorą matką.
„Wiesz ” – dodaje – „nie marzyłem o sławie, marzyłem o byciu aktorem, artystą ulicznym. Myślę, że to właśnie słowo mnie charakteryzuje: artysta uliczny. Niezależnie od tego, czy jestem tutaj, czy w Olympii, czerpię tę samą przyjemność z występów. Mam szczęście, że ludzie kupują bilety, żeby przyjść i zobaczyć Zize. Przez lata publiczność kupowała bilety do kabaretu Michou i nie wiedziała, kogo zobaczy…”
Nice Matin