Ciemne spodnie MAGA Trumpa podróżują setki mil do miejsca próby zamachu

Para z Maine wybrała się w długą podróż, aby odwiedzić miejsce nieudanego zamachu na Donalda Trumpa . Mija właśnie rok od tego zdarzenia.
Teren wystawowy Butler Farm Show stał się po cichu celem mrocznej turystyki , przyciągając entuzjastów MAGA, takich jak Wendell „Doss” Dennison i jego żona Donna, którzy udali się na prowincję w Pensylwanii, aby oddać hołd Trumpowi na boisku, na którym cudem uniknął śmierci – w miejscu, w którym zginął również miejscowy strażak.
Dennisonowie, w swoim nowo nabytym kamperze, pokonali około 1600 kilometrów do Roanoke w Wirginii, aby odwiedzić rodzinę, zatrzymując się po drodze przy ważnych zabytkach. Jako nauczyciel historii, wiedzy o społeczeństwie i obywatelstwie, Doss jest zafascynowany znaczeniem miejsc historycznych i pragnie osobiście doświadczyć miejsc, w których tworzyła się historia Ameryki. Za taki punkt orientacyjny uważa teren wystawy Butler Farm Show.
Zamiast więc wracać bezpośrednio do East Machias w stanie Maine, zdecydowali się na 300-milową objazdówkę do Butler, co pozwoliło 63-latkowi stanąć przy znaku przy wejściu na teren targów i nagrać film na Facebooka, podaje Mirror US.
„Czułem, że chcę być w tym miejscu” – wyjaśnił Doss w rozmowie z TheMirror.com. „Oczywiście, mogłem opublikować relację na Facebooku na żywo z dowolnego miejsca. Nie musiałem pokonywać kilometrów z dala od domu”.
Zauważył jednak: „Jest coś wyjątkowego w byciu tam, gdzie jesteśmy”.
Dodał, że on i Donna spędzili noc w Altoona w Pensylwanii, po czym udali się w podróż około 100 mil na zachód, aby odwiedzić siedzibę Butlera.
„Mógłbym zrobić transmisję na żywo na Facebooku i powiedzieć: »Tuż za rogiem«” – przyznał Doss. „Ale czułem, że bardziej poruszające jest pojawienie się w dosłownym miejscu i powiedzenie: »Widziałem to. Byłem tu. To tutaj ówczesny kandydat na prezydenta Donald Trump omal nie został zamordowany«”.
Porównał znaczenie tego miejsca do Teatru Forda w Waszyngtonie, gdzie tragicznie zginął prezydent Abraham Lincoln.
„Uważam, że to był moment, który zjednoczył bardzo podzielony kraj. Bo jak bardziej podzielony może być brat walczący z bratem i toczący wojnę?” – zastanawiał się.
„Patrzę na Teatr Forda i mówię: 'To musiał być czas, który nas nie podzielił jeszcze bardziej, ale tak naprawdę zaczął nas leczyć, ponownie łączyć'” – dodał.
„Przejechałem więc wiele kilometrów, żeby dotrzeć do Butler w Pensylwanii, bo oczywiście Trump nie został zamordowany, ale kiedy stanął w obliczu Secret Service, z krwią na uchu i uniesioną pięścią, krzycząc: »Walczcie«, to było coś ikonicznego, niezależnie od tego, czy jesteś fanem Trumpa, czy nie”.
Twierdził, że wydarzenia, które miały miejsce dokładnie rok temu, „skłoniły go do objęcia urzędu prezydenta”.
Wyraził potrzebę odwiedzenia tego miejsca właśnie z tego powodu.
Nie tylko wycieczka krajoznawcza – wezwanie do jedności.
Chociaż Doss rzeczywiście odwiedził to miejsce ze względu na jego walory historyczne, jego głównym zamiarem było wykorzystanie znaczenia tego miejsca i swojego wpływu w mediach społecznościowych, aby podkreślić pilną potrzebę jedności w kraju. Jego celem było szerzenie przesłania pokoju i potępienie wewnętrznych konfliktów nękających Amerykę, w tym w obrębie różnych frakcji i partii politycznych.
„Chciałem dotrzeć do ludzi z przesłaniem: 'Musimy znaleźć to, co nas łączy, a nie to, co nas dzieli'” – oświadczył. „Właśnie dlatego tu jestem”.
Jest przekonany, że transmisja na żywo z miejsca tragedii na Facebooku „może nadać przekazowi odrobinę więcej mocy”.
„Mam wrażenie, że w Ameryce panuje wiele podziałów. Widzę je oczywiście wśród konserwatystów i postępowców, liberałów” – zauważył. „Teraz widzę pewne podziały, nawet w Partii Demokratycznej, ponieważ sytuacja się zaostrzyła w ciągu ostatnich kilku miesięcy. W ciągu ostatniego tygodnia lub dwóch dostrzegam również pęknięcia w republikańskiej bazie”.
Doss zauważył, że strzelanina, która miała miejsce rok wcześniej, „zjednoczyła jego partię, bazę MAGA” i „przyciągnęła maruderów, ludzi, którzy być może siedzieli okrakiem na ogrodzeniu, choć nie do końca pewni”.
Doss i wielu innych analityków zgadzają się, że skonsolidowało to poparcie wśród wyborców i ostatecznie przyczyniło się do zwycięstwa Trumpa w wyborach prezydenckich.
Doss jest „bardzo konserwatywny”, owszem, i popiera Trumpa. Ale jest też nauczycielem i pastorem, który regularnie przemawia w lokalnym kościele i wierzy w ludzkość i amerykańskie społeczeństwo.
Wyraził nadzieję, że jego wiadomość, nagrana tuż obok miejsca, w którym Trump cudem uniknął śmierci, spełni kilka celów: podkreśli solidarność wewnątrz ruchu konserwatywnego w tamtym czasie, pokaże pilną potrzebę podobnej jedności dzisiaj i udowodni, że osoby o różnym pochodzeniu i przekonaniach politycznych mogą współistnieć, podtrzymując jednocześnie przyjaźnie.
Doss ujawnił, że w stanie Maine utrzymuje „dobre stosunki z ludźmi po obu stronach barykady” i cieszy się bliskimi relacjami z ludźmi, którzy zdecydowanie opowiadają się za obozem „Nigdy Trump”.
Przyznał jednak, że zanim uda się osiągnąć harmonię, za którą tak tęskni, konieczne będą dalsze znaczne wysiłki, zarówno polityczne, jak i społeczne, w całym kraju.
Zauważył, że Trump złożył wiele obietnic wyborczych, które „znalazły oddźwięk wśród przeciętnych Amerykanów”, jednak, choć prezydent poczynił znaczne postępy w realizacji niektórych z tych zobowiązań, Doss uważa, że inne nie budzą tak silnego zainteresowania przeciętnych Amerykanów i mogą wręcz pogłębiać rozłamy wśród zwolenników MAGA.
Zwrócił uwagę na konflikty na Ukrainie i w Strefie Gazy oraz na sposób, w jaki Trump zarządzał sprawą Jeffreya Epsteina, która jego zdaniem nie została dobrze przyjęta przez środkową część Ameryki.
„Jest mnóstwo pracy do zrobienia” – powiedział. „Praca jeszcze się nie skończyła”.
express.co.uk