Nienawidzę lata... w basenie

Lubię czuć nieważkość, lekkie, powolne ciało; harmonijne ruchy, które poza wodą byłyby gwałtowne… Unoszenie się to przyjemność charakterystyczna dla lata. Unoszenie się i nic innego nie robienie: nawet nie nadążanie za muzyką czy artystą. Po prostu unoszenie się bez dotykania ziemi, co jest najbliższe lataniu, jakie kiedykolwiek będę mieć. Unoszenie się w otoczeniu ludzi to zupełnie inna historia. Jest mniej przyjemne, zwłaszcza jeśli przez ludzi rozumiemy: krzyczące dzieci, łyse ciała pokryte kremami, które zostawiają wokół siebie kałużę jak olej na pełnym morzu, i zapach Nivei, który sprawia, że chcesz się cofnąć; głośno rozmawiających mężczyzn, nastolatków wymyślających choreografię do muzyki grającej w radiu ratownika; skoki, piłki, maty i pistolety na wodę; muzyka, która nigdy nie jest klasyczna, swingowa, jazzowa ani folkowa, tylko hałaśliwe piosenki w G-dur… A wszystko to w garnku, na którego brzegach opalają się setki ludzi, ich skóra dusi się i manifestuje ból.
Przeczytaj także Nienawidzę lata... na wsi Dawid Uclés
Czy nikt nigdy nie wynalazł cichego basenu? Jak wagon 12 w AVE (szybkiej kolei). Poszedłbym. Albo taki, który gra Brahmsa zamiast Pitbulla. Prawdopodobnie istnieją w jakimś mieście w Skandynawii albo w Liechtensteinie. Jeśli nie było to jasne, to ciągły hałas powstrzymuje mnie od pójścia na basen. Ale tego lata jeden z moich najlepszych przyjaciół zaprosił mnie, żebym dołączył do niego na Uniwersytecie Complutense w Madrycie, znanym z tego, że jest miejscem, w którym geje wybierają pływanie w Villa. Myślałem, że połączenie nieważkości i uwodzenia może być miłe, przywołujące pamiętniki Chirbesa, ale tak nie było. Osiemdziesiąt procent pływaków to mężczyźni i, jeśli mój radar się nie mylił, homoseksualiści. Ale różnorodność była rzucająca się w oczy swoim brakiem. Na pięćdziesięciu silnych, ogolonych mężczyzn w kąpielówkach, jeden był gruby, chudy, nieproporcjonalny lub nosił kostium kąpielowy, który pozostawiał trochę pracy wyobraźni. Daleko mi do braku dziewczyn, najbardziej martwiło mnie poczucie bycia obserwowanym, bo tworzyło pewien kontrast z moimi drobnymi ramionami, włosami jak u Beatlesa i bakami. Myliłem się: nikt się mną nie interesował. Był tylko jeden moment, kiedy myślałem, że poderwę faceta z długimi blond włosami, ale okazało się, że to dziewczyna topless.
Przeczytaj także Nienawidzę lata... w mieście Dawid Uclés
Wtedy fantazja o flirtowaniu w basenie prysła. I wtedy przypomniały mi się inne dzienniki literackie, Jeana Geneta, w których francuski pisarz opisywał, co niektórzy homoseksualiści robią od wieków w publicznych toaletach. Przypomniał mi się też werset jednego z najwybitniejszych kubańskich poetów, Xaviera Villaurrutii: Sekret, który znają mężczyźni, którzy przychodzą i odchodzą. I z trzech razy, kiedy poszłam do toalety przez całe popołudnie, bo mój pęcherz jest bardzo wydajny, myślałam, że trzy razy przywitałam się z tą samą osobą. Ale toalety to nie romantyczne miejsce; to wody, w których unosi się nasze małe ciało i jesteśmy szczęśliwi.
Przeczytaj także Wybaczenie, na które czekałem najdłużej Dawid Uclés
Może woda morska jest lepsza, bo patrząc wstecz, mam tylko wrogie wspomnienia basenów: jak pływałem w koszulce jako dziecko, bo wstydziłem się swoich małych rączek; jak nadeszło tornado i pokryło wszystkie dzieci liśćmi i błotem, że prawie się utopiliśmy; jak mój przyjaciel Kiko i jego rozłupana głowa, gdy uderzył w krawężnik, a ja myślałem, że to jak umieranie; jak makabryczna historia, którą opowiedział nam ratownik miejski, ostrzegając nas, że trampolina jest zakazana: „Tutaj, tutaj, umarło dziecko!”; jak osy żądliły mnie pod prysznicem; jak łykałem chlor, gdy starsze dzieci próbowały mnie utopić; popołudnia, gdy jakaś pani wysmarowała mi całe ciało Coca-Colą, żebym się opaliła, i musiałam wrócić do domu pieszo, zamiast jechać samochodem, bo mój ojciec powiedział, że nie powinnam nawet myśleć o wsiadaniu do samochodu cała pokryta Coca-Colą, albo dzień, gdy moja przyjaciółka Manuela zwymiotowała do wody, kręcąc się w kółko, a my musieliśmy wycierać wodę, jakby wyrzucała z siebie wąglika.
Przeczytaj także Nienawidzę lata... na kempingu Dawid Uclés
Kilka lat temu, podczas pandemii, potajemnie kupiłem dla mojej rodziny ogromny plastikowy basen, który bardzo się z niego ucieszył. Pod koniec tego lata doświadczenie było tak fatalne, że mój ojciec wsunął skrzynkę z basenem głęboko do schowka, nawet za skrzynki na szopkę bożonarodzeniową, którą zaprojektował dziesięć lat wcześniej. Szopka nie wypaliła, bo rzeka, którą zaprojektował – która miała transportować wodę dzięki pompie – nie działała. Do dziś ten widok budzi we mnie ogromną czułość i sprawia, że mam ochotę przytulić tatę i pocieszyć go, powiedzieć mu: Świetnie się spisałeś, Ojcze, i bardzo Cię za to kocham.
Przeczytaj także Nienawidzę lata... na plaży Dawid Uclés
Mój ojciec znalazł dwa powody, dla których wygnał basen: czarną chmurę komarów i os, które przyciągała woda, oraz ciągłą opiekę, jakiej wymagał gigantyczny garnek. Jeśli używał za dużo proszku, chlor palił nam skórę; jeśli używał za mało, woda robiła się zielona. Krótko mówiąc, mój ojciec miał obsesję na punkcie miernika pH przez resztę lata. „Jeśli nie zabierzemy twojemu ojcu tego małego urządzenia, które sprawdza, czy woda jest czysta, czy nie, to oszaleje”. Moja mama, podobnie jak moja siostra i ja, obawiała się o jego zdrowie. Nie było to łatwe. W końcu udało nam się odwrócić jego uwagę od małego telewizora, który postawił obok basenu: poprosiliśmy go, żeby posortował kanały naziemnej telewizji cyfrowej w kolejności alfabetycznej i to zadziałało.
Przeczytaj także Ksiądz progejowski Dawid Uclés
W każdym razie, kiedy dorosnę i będę miał dom, zbuduję basen na środku wsi, w którym pomieszczę tylko siebie. Wstawię głośniki w fikusa otaczającego staw i będę puszczał bez przerwy „Muzykę na wodzie” Händla, unosząc się cicho na wodzie i obserwując zmieniające kolor niebo. I nikogo nie zaproszę, bo samotność też jest bardzo przyjemna, a rozmowy w basenie są zazwyczaj bardzo podobne do tych w windach czy głośnych samochodach . Lepiej unosić się na wodzie samemu niż w złym towarzystwie.
lavanguardia