Leandro Paredes powrócił do Boca Juniors i był zachwycony występem przed Bombonerą, gdzie 50 000 kibiców odzyskało nadzieję.

„Dziękuję za powrót” – słowa płynące z ust prezesa Juana Romána Riquelme zawisły w powietrzu w sali konferencyjnej wypełnionej jak nigdy dotąd. Na korytarzach Bombonery słychać już ryk tłumu, około 50 000 kibiców Boca , którzy w lipcowe popołudnie decydują się odłożyć na bok swoje obowiązki i udać się na stadion, by być świadkami najbardziej oczekiwanego powrotu ostatniej dekady: Leandro Daniel Paredes wrócił do klubu w wieku 31 lat, w dobrej formie fizycznej i piłkarskiej, silny psychicznie i dojrzały. I zrobił to z miłości do Boca. Dlatego Riquelme mu dziękuje.
Powrót Paredesa podnosi rangę argentyńskiej piłki nożnej, ponieważ trzy i pół roku jego kontraktu z Boca mógłby spędzić na kontynuacji gry w Europie lub na poszukiwaniu miejsca z bogatym portfelem i egzotycznymi krajobrazami. Jednak Paredes, czołowy włoski piłkarz i zawodnik pierwszej piątki reprezentacji Argentyny, wybrał to sercem – swoim i swojej rodziny. Postanowił wrócić do kraju po 11 latach, mając również ambicję zapisania się w historii klubu, który go ukształtował, którego jest fanem i z którego odszedł w bardzo młodym wieku, po kilku meczach i pięciu golach, które do dziś są pamiętane.
„Jestem o wiele dojrzalszym zawodnikiem niż ten, który odszedł” – mówi. Paredes, z niebieskimi oczami, nie unika tego spojrzenia. W pierwszym rzędzie siedzą Camila Galante, jego partnerka, i jego córka Victoria, najstarsza z trójki dzieci pary, do której dołączają Giovanni i Lautaro, mający zaledwie kilka miesięcy. „Trudno nie dać się ponieść emocjom” – mówi Paredes, który przyznaje również, że jego rodzina miała duży wpływ na jego decyzję o powrocie do Argentyny i Boca Juniors.
Leandro Paredes z partnerką i córką Victorią na boisku Bombonera. (Juano Tesone)
Powrót Paredesa do Boca Juniors jest jednym z najbardziej doniosłych wydarzeń ostatnich lat w argentyńskiej piłce nożnej. Zbiega się z powrotem Ángela Di Maríi do Rosario Central , a także Juana Sebastiána Veróna do Estudiantes i Maxiego Rodrígueza do Newell's, które również przeszły do historii. Jednak w tym kontekście trudno znaleźć porównanie, które dorównywałoby temu, czego doświadczono na boisku Boca Juniors. Tylko powrót Diego Maradony w 1995 roku, Martína Palermo w 2004 roku, Riquelme'a w 2007 roku i Carlosa Teveza w 2015 roku. Ale poza Apache, nikt nie wypełnił boiska wyłącznie po to, by dać się przytulić kibicom, jak to miało miejsce w ten czwartek z Paredesem. „Obawiałem się, czy ludzie przyjdą, czy nie” – przyznał na konferencji prasowej, kilka minut przed wyjściem na murawę Bombonery.
„Ramię w ramię z Leo Paredesem, wszyscy się odwrócimy” – śpiewali z trzech wypełnionych po brzegi trybun, podczas gdy błyski telefonów komórkowych rozbłysły, dodając światła i barw imprezie, którą Boca urządziła na boisku, witając syna marnotrawnego. „Napędzają mnie uczucia i miłość. Wracam, by doświadczyć szaleństwa świata Boca. Mam nadzieję, że będę mógł odwdzięczyć się choć trochę za miłość, którą mi daliście. No dalej, Boca, skurwysynu” – odparł zawodnik, a Bombonera wybuchnęła owacją.
Kibice potrzebowali zmiany, czegoś, co pozwoliłoby im otrząsnąć się z monotonii i negatywizmu ostatnich sześciu miesięcy. Klubowe Mistrzostwa Świata pozwoliły im zmienić nastawienie i poczuć ekscytację po meczach z Benficą i Bayernem Monachium. Ale po remisie z Auckland City pojawiło się też gorzkie uczucie. Przybył Paredes i już zmienił mentalność kibiców: „Oczywiście, łatwo powiedzieć, że celem jest Copa Libertadores. Ale musimy iść krok po kroku. Musimy wyzdrowieć i zdobyć jak najwięcej tytułów” – ostrzegł, parafrazując Mostazę Merlo, prosząc o cierpliwość.
W tym kontekście wyjaśnił również, że właśnie wrócił z wakacji i będzie musiał nabrać formy przed debiutem. I chociaż plan zakłada, że pojawi się w piątek 18. w drugiej kolejce Clausury przeciwko Unión, jego debiut może zostać przesunięty na czwartą kolejkę, kiedy to drużyna Miguela Ángela Russo podejmie Racing. „To trener zdecyduje” – odpowiada z uśmiechem na pytanie, czy zagra w piątce, czy nieco wyżej. W pierwszym rzędzie sali konferencyjnej Russo szczerzy zęby, a Riquelme popija mate obok niego.
Leandro Paredes rozdawał publiczności podpisane piłki baseballowe. (Juano Tesone)
Mówi też, że „bardzo chciałby” być kapitanem Boca , że rozmawiał z Rodrigo Battaglią i podziękował mu za nadanie mu numeru 5. Przyznaje, że codziennie rozmawia z Di Maríą, drugim mistrzem świata, który wrócił do argentyńskiej piłki nożnej. Rozmawia również „ze wszystkimi dziećmi z reprezentacji”, które świętowały jego powrót do Boca. Wspomniał również, że Lionel Scaloni udzielił mu wsparcia i że gra dla Boca nie zaszkodzi jego szansom na udział w przyszłorocznych Mistrzostwach Świata.
Jasne jest, że do Boca Juniors nie dotarło kolejne wzmocnienie. Jest kluczowym zawodnikiem, a reszta klubu stanie za nim murem. To piłkarski, ale także emocjonalny, a nawet polityczny sukces: Rada Piłkarska pod przewodnictwem Riquelmego, często krytykowana przez część prasy, pozyskała jedną z najjaśniejszych gwiazd swojej administracji po transferach takich zawodników jak Pol Fernández, Marcos Rojo, Darío Benedetto, Chiquito Romero, Edinson Cavani, Ander Herrera i Alan Velasco, między innymi. Nie chodzi tu o ocenę indywidualnych występów, ale o konkretną wagę każdego transferu.
Paredes wrócił do domu, do klubu, do którego dołączył jako dziecko, a odszedł jako dorosły. Ponownie stanął na murawie boiska Boca Juniors i ogarnęło go wzruszenie, a łzy spływały mu po twarzy, gdy tłum zebrał się wokół niego. Odwiedził również kibiców i rozdawał piłki z autografami na dziedzińcu domu Riquelme . Na konferencji prasowej puścił do niego oko i poprosił, żeby pożyczył mu je „na te trzy lata”. „Jeszcze trochę” – poprawił go Román. Paredes poczuł już ciepło kibiców i będzie dążył do tego, by stadion stał się jego świątynią, podobnie jak jego ciało, które ma wytatuowaną na piersi fasadę La Bombonera.
Clarin