30-latka porządkowała nagrobki na cmentarzu. Grozi jej 5 lat więzienia

Rozmówczyni „Gazety Wyborczej” wskazuje, że grobów w miejscowości Łogoszów (Dolny Śląsk) od 80 lat nikt nie porządkował. Fotoreporter, który pojechał na miejsce, choć zastał miejsca pochówku, to jednak były one niemal całkiem pokryte bluszczem.
30-latka chciała je wyczyścić. Nie było to łatwe zadanie – jeden z grobów, nad którego przywróceniem do zadowalającego stanu ciężko pracowała (i to nie sama), zaczął wyglądać dobrze dopiero po ośmiu godzinach.
Zanim prace ruszyły, mieszkanka Mazowsza udała się do lokalnego proboszcza. Ksiądz pojechał z nią na miejsce, zaś 30-latka ściągnęła tam ekipę. Proces renowacji ruszył. Według kobiety ksiądz „nic nie komentował”, a jego milczenie potraktowała jako wyrażenie zgody na rozpoczęcie prac. Obejmowały one także m.in. wycięcie drzew, o co prosiła duchownego, jednak – ze względu na jego brak reakcji – postanowiła wynająć ekipę, która je usunęła (te wyrastały w grobach, uszkadzały ich elementy).
Ksiądz nagle zmienił zdanie. „Zaczął mnie obmawiać”Według relacji 30-latki kapłan miał wyrazić ustną zgodę na przedsięwzięcie, ale potem „wyparł się swojego pozytywnego nastawienia”. – On widział, jak sprzątaliśmy, nawet pożyczał sprzęt do wycinki. A później zaczął mnie obmawiać. Opowiadał ludziom, że »przyjechała jakaś sekciarka z Warszawy i się rządzi« – twierdzi rozmówczyni wrocławskiego oddziału dziennika „GW”.
Na początku tego roku – w lutym – ksiądz zjawił się na cmentarzu w obstawie rady parafialnej i policji. Funkcjonariusze prowadzili czynności przez kilka godzin – kobieta została miała zostać „zabrana w kajdankach” do radiowozu. Trafiła do policyjnej izby zatrzymań na okres doby. – Zostały mi postawione zarzuty niszczenia mienia i kradzieży, bo rzekomo zabrałam drzewa do siebie [pojawiło się podejrzenie rzekomego działania na szkodę parafii prawosławnej – red.]. Ksiądz i rada mieli też pretensje, że nie postawiłam płotu jakieś 40 lat temu. Trudno, żebym to zrobiła, skoro nawet nie było mnie wtedy na świecie – relacjonuje.
„GW” ustaliła, że sprawa może skończyć się orzeczeniem wyroku przez sąd, jeśli ksiądz nie wycofa oskarżenia prywatnego. Według Kodeksu karnego 30-latce grozi nawet pięć lat więzienia. W międzyczasie zmieniono jednak kwalifikację czynu – na uszkodzenie (a nie zniszczenie) mienia. – Sama kupiłam sprzęt do wycinki, opłaciłam ekipę. Nie chcę żadnego zwrotu kosztów – to moja inicjatywa. Na miejscu księdza cieszyłabym się, że ktoś wykonuje za mnie taką robotę – uważa mieszkanka Mazowsza.
30-latka złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez duchownegoZłożyła też własne zawiadomienie do prokuratury dot. podejrzenia popełnienia przestępstwa księdza, konkretnie – niezadbania o miejsce pamięci.
Czytaj też:Rodzina ofiar Jacka Jaworka domaga się prawdy. „Ona odpowiada za współmorderstwo”Czytaj też:Skandal z udziałem byłego dziekana wydziału UW. Prokuratura podjęła decyzję
Wprost