Skandal z udziałem byłego dziekana wydziału UW. Prokuratura podjęła decyzję

Prokuratura zakończyła postępowanie ws. Daniela Przastka – poinformowała „Gazeta Wyborcza”. Wobec byłego Dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW pojawiły się bardzo poważne zarzuty, które ten odpierał. Zawiadomienie do prokuratury zostało złożone przez Uniwersytet Warszawski na początku kwietnia.
Dotyczyło podejrzenia znęcania się oraz doprowadzeniu innej osoby do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności przez nadużycie stosunku zależności. Zawiadomienie zostało umorzone, co oznacza, że czyn nie został popełniony lub „brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie jego popełnienia”. UW wystąpił o uzasadnienie postanowienia.
Zarzuty wobec Daniela Przastka. Uniwersytet Warszawski bada sprawę niewłaściwych zachowańOd ponad roku sprawę niewłaściwych zachowań Przastka bada komisja uczelniana. Zeznawało przed nią ok. 20 osób. To właśnie za sprawą ustaleń komisji rektorskiej rozwiązano stosunek pracy z ówczesnym dziekanem Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Przastek decyzję rektora uznał za bezprawną i pozwał uczelnię do sądu pracy.
Były dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW miał obnażać się przed pracownikami, dwuznacznie dotykać, wrzeszczeć, robić wiele aluzji do seksu i składać propozycje seksualne. Wcześniej zarzucono mu plagiat w książce, na podstawie której się habilitował oraz przemocowe zachowania wobec pracowników. Zarzuty ws. plagiatu oddalono, uznając, że doszło do autoplagiatu.
O co chodzi z byłym dziekanem Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW?Po upublicznieniu zarzutów wobec Przastka pojawił się list w jego obronie, ale podpisy miały zostać wymuszone. Miał też „systematycznie” naruszać „godność pracowników” oraz miało „dochodzić do przemocy psychicznej i fizycznej”. Były dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego początkowo przekonywał, że próbuje się go dyskredytować przed wyborami dziekańskimi na wydziale.
Części zarzutów nie chciał komentować z uwagi na trwające postępowanie wyjaśniające na UW ws. mobbingu. Po oskarżeniach o nadużywaniu kompetencji i władzy zapowiedział „kroki prawne w obronie swojego dobrego imienia”. Podkreślał też, że po tym, jak został dziekanem „pojawiły się oczekiwania zawodowe i awansowe, których nie mógł spełnić”. Zaprzeczył także, że zgłaszano mu jakieś problemy. Wypowiedzi medialne jednej z osób uznał za zemstę.
Czytaj też:Brutalny atak na UW. Znamy finał sprawyCzytaj też:WUM dołącza do ważnej europejskiej inicjatywy. „To kamień milowy”
Wprost