Spokojnie jak na wojnie? Bliskowschodni konflikt niesie potrójne zagrożenie - także dla Polski [OPINIA]
![Spokojnie jak na wojnie? Bliskowschodni konflikt niesie potrójne zagrożenie - także dla Polski [OPINIA]](/_next/image?url=https%3A%2F%2Fpliki2.wnp.pl%2Fd%2F53%2F19%2F76%2F531976_r0_940.jpg&w=1920&q=100)
- Choć znowu wybuchają amerykańskie rakiety na Bliskim Wschodzie, tym razem reakcja rynków była umiarkowana. Inwestorzy, niczym doświadczeni saperzy, działają spokojnie – jakby wojna była już wpisana w krajobraz inwestycyjny.
- Ale to, że rynki nauczyły się żyć z podwyższonym ryzykiem, nie znaczy, że jego konsekwencji nie będzie.
- Europa nie może pozwolić sobie na strategiczną drzemkę w czasie, gdy kolejne wojny toczą się nie tylko o ziemię, ale i o ceny energii, kursy walut i realne dochody obywateli - pisze w opinii dla WNP Economic Trends Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, adiunkt w Katedrze Ekonomii Politycznej WNE UW.

Cena baryłki ropy Brent wzrosła z około 65 USD w maju do ponad 76 USD w czerwcu 2025. To wzrost o niemal 15 proc. w miesiąc - mimo że nie doszło do fizycznego zakłócenia dostaw. Wystarczył sam strach przed eskalacją wokół cieśniny Ormuz, przez którą przepływa 1/5 światowego eksportu ropy.
Dla Polski, gdzie paliwa stanowią około 8 proc. koszyka inflacyjnego, oznacza to ryzyko odwrócenia trendu dezinflacyjnego.
Już w lipcu GUS może pokazać wzrost CPI w okolicach górnego odchylenia celu 3,5 proc., ale średnia inflacja w drugiej połowie roku może znowu wzrosnąć, jeśli ceny energii pójdą śladem ropy.
Rosyjska ropa przez perturbacje na Bliskim Wschodzie znowu atrakcyjna?Bliskowschodnia niepewność zwiększa atrakcyjność rosyjskiej ropy dla krajów takich jak Indie czy Chiny. Ale pośrednicy mogą znowu próbować omijać europejskie sankcje, co zwiększy presję na unijną politykę energetyczną.
Według danych IEA Rosja wciąż eksportuje około 7 mln baryłek dziennie – i może wrócić do gry jako „tańszy, choć toksyczny” dostawca.
Dla Polski czy Niemiec to powód, by przyspieszyć rozbudowę infrastruktury dywersyfikacyjnej - od portów LNG po Baltic Pipe. Bez tego, w razie kolejnego szoku surowcowego, pozostaniemy zbyt podatni na geopolityczne szantaże.
RPP, EBC i... Fed: pauza zamiast ulgiW maju inflacja CPI w Polsce wyniosła 4 proc. rdr, ale inflacja bazowa była już na poziomie 3,3 proc., czyli prawie w celu NBP. Jednak wzrost cen paliw może szybko przesunąć oczekiwania rynkowe.
RPP, która już wcześniej była wyjątkowo ostrożna w obniżkach stóp, może teraz całkowicie wstrzymać cykl łagodzenia. Na razie obstawiałbym obniżki jesienią, ale kto wie, co wydarzy się dalej i 5,25 proc. zostanie z nami na dłużej.
To samo dotyczy Europejskiego Banku Centralnego, który był już blisko zakończenia cyklu obniżek, schodząc do 2,15 proc. Ale na globalnym poziomie kluczowy może być Fed.
Jeszcze na początku czerwca rynek zakładał dwie obniżki stóp w USA w tym roku - teraz nie wiadomo. Jeżeli ceny energii ponownie podniosą inflację w USA powyżej 2,5 proc., Jerome Powell może odłożyć decyzje na czas większej stabilności. Stopy zostałyby na poziomie 4,5 proc., będąc problemem dla zadłużającego się amerykańskiego rządu.
Ubezpieczenie frachtu z Zatoki – cichy koszt wojnyMniej widoczna, ale równie istotna konsekwencja eskalacji wojny to gwałtowny wzrost kosztów transportu morskiego z Bliskiego Wschodu. Stawki za ubezpieczenie tankowców przepływających przez cieśninę Ormuz wzrosły w czerwcu trzykrotnie – z około 0,2 proc. do nawet 0,6–0,8 proc. wartości ładunku według danych Lloyd’s List. W praktyce oznacza to dodatkowe kilka milionów dolarów kosztów ubezpieczenia dla dużego tankowca ropy.
Te koszty są przerzucane na odbiorców - w tym europejskie rafinerie i końcowych konsumentów.
Giełdy i rynki długu na razie spokojnie reagują na wojnęDla Polski, gdzie około 20 proc. ropy nadal pochodzi z kierunków morskich, może to oznaczać wzrost cen paliw niezależnie od notowań baryłki na giełdach.
Na razie giełdy i rynki długu są spokojne, ale to niepokój podskórny. Jak w klasycznym filmie wojennym – cisza przed burzą jest najgroźniejsza.
W tym tygodniu unijny szczyt i dalsze dyskusje o większych wydatkach na zbrojenia. Europa nie może pozwolić sobie na strategiczną drzemkę w czasie, gdy kolejne wojny toczą się nie tylko o ziemię, ale i o ceny energii, kursy walut i realne dochody obywateli.
Bo ostatecznie – jak zawsze – rachunek za globalne konflikty zapłacą konsumenci. W Polsce, Niemczech i Francji, nie tylko w Tel Awiwie czy Teheranie.
wnp.pl