Kataryna: Prędzej PiS przejmie obietnice PO, niż rząd Donalda Tuska coś zrozumie
Trzy lata temu Roman Giertych tłumaczył swoim wyznawcom, że władza nie ma „technicznej możliwości” sfałszowania wyborów. Dzisiaj przekonuje ich, że taką możliwość ma opozycja – wszystko po to, żeby jeszcze bardziej rozhuśtać powyborcze emocje własnego elektoratu, który woli wierzyć, że wybory mu ukradziono, a nie po prostu przegrano je na własne życzenie. Po trzech tygodniach od wyborów PO nadal nie umie się pogodzić z demokracją i rozpaczliwie szuka sposobów, żeby ją jakoś oszukać. Choć nieprawidłowości, a prawdopodobnie także zwyczajne przekręty, w kilku lub kilkunastu komisjach są faktem, to nie one przesądziły o porażce kandydata, który zbyt długo myślał, że prezydentura mu się po prostu należy. Na szczęście dla Platformy nie ma prawnej możliwości wymuszenia ponownego przeliczenia wszystkich głosów, można więc budować mit przekręconych wyborów bez ryzyka, że zostanie zbyt łatwo obalony.
RP