Rząd wyprowadza się z Katowic. Co udało się osiągnąć Ministerstwu Przemysłu?

- Atom, górnictwo, hutnictwo i wodór – tak można nakreślić najważniejsze zadania, jakie zostały powierzone Ministerstwu Przemysłu.
- Po półtora roku działalności (nieco ponad 500 dni pracy), bilans dokonań wygląda skromnie.
- Kluczowe pytanie brzmi teraz: co teraz z najważniejszymi dla energetyki, górnictwa i polskiego przemysłu sprawami?
- Najpilniejsze zadanie to zatwierdzenie wniosku notyfikacyjnego dotyczącego pomocy dla spółek węglowych - tak swój priorytet podczas pierwszego briefingu prasowego w grudniu 2023 r. (czyli jeszcze przed formalnym powołaniem Ministerstwa Przemysłu) określiła minister Marzena Czarnecka.
Wniosek notyfikacyjny trafił do Komisji Europejskiej jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości – w marcu roku 2022, czyli ponad rok po tym jak rząd podpisał ze związkami zawodowymi umowę społeczną dotyczącą transformacji sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce.

Umowa ta określała m.in. harmonogram likwidacji polskich kopalń węgla kamiennego (energetycznego) w perspektywie roku 2049, osłony socjalne dla odchodzących z branży górników, a także właśnie mechanizm udzielania przez państwo pomocy publicznej dla spółek wydobywczych. To ostatnie musiała jednak zaakceptować Komisja Europejska – bez tego istniało ryzyko, że ową pomoc, która zresztą bez oglądania się na Brukselę była i jest udzielana, trzeba będzie zwrócić, co w praktyce oznaczałoby plajtę korzystających z niej koncernów górniczych.
- Umowa społeczna jest nadal aktualna, ale wniosek, który został złożony w sprawie notyfikacji pomocy publicznej jest źle sporządzony i wymaga korekty. To dotyczy formalnych kwestii. Ten wniosek jest po prostu sporządzony w taki sposób, który jest niemożliwy do procedowania w Brukseli, biorąc pod uwagę procedury występujące w Komisji Europejskiej - tłumaczyła w lutym zeszłego roku minister Czarnecka, krótko po tym jak wspólnie z Borysem Budką, wtedy jeszcze ministrem aktywów państwowych, spotkała się z unijnymi komisarzami: Margrethe Vestager i Marošem Šefčovičem.
- Korekta wniosku będzie składana w marcu i w kwietniu. Mamy nadzieję, że zakończymy procedowanie do 30 czerwca - dodała wówczas.
Kolejne miesiące szybko pokazały, że złożona przez panią minister deklaracja była stanowczo zbyt optymistyczna. Polski wniosek notyfikacyjny do tej pory nie został zatwierdzony. Obecni podczas odbywającego się w środę (23 lipca) Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki oraz Transformacji Energetycznej i Górniczej w Polsce urzędnicy Ministerstwa Przemysłu poinformowali, że prowadzony jest „stały dialog” z KE, ostatnie spotkanie z przedstawicielami Dyrekcji ds. Konkurencji KE miało miejsce 25 czerwca i dotyczyło szczegółów programu pomocowego, natomiast 16 lipca odbyło się spotkanie z zespołem roboczym KE poświęcone kwestiom technicznych związanym z tym procesem.
- Kolejne spotkanie zostało ustalone na wrzesień - przekazali przedstawiciele kończącego swą misję Ministerstwa Przemysłu.
Kto będzie obecnie pilotował rozmowy z KE w sprawie zatwierdzenia pomocy publicznej dla polskich spółek węglowych? W trakcie obrad wspomnianego zespołu urzędnicy podkreślali, że nadal będzie istnieć dział administracji rządowej zajmujący się sektorem górnictwa węgla kamiennego, podobnie jak i departament górnictwa i hutnictwa, który przed powstaniem MP funkcjonował w resorcie aktywów państwowych. Nie wskazali jednak, w ramach jakiego ministerstwa będą one działać.
Resort przemysłu poległ a MAP czeka na ustawę górniczą, by restrukturyzować kopalnieMinisterstwo Przemysłu zostawia „w spadku” także niezakończone, a trwające od zeszłego roku, prace nad nowelizacją ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Będąca jednym z kluczowych aktów prawnych dla tej branży ustawa wymagała zmiany m.in. po to, by umożliwić uruchomienie świadczeń osłonowych dla odchodzących z kopalń górników, czy wyjaśnić kwestie związane z zagospodarowywaniem majątku po likwidowanych zakładach.
Władze spółek deklarują, że nikt z członków załogi nie straci przy tej okazji pracy, ale by uruchomić urlopy górnicze, urlopy dla pracowników zakładów przeróbki mechanicznej węgla oraz jednorazowe odprawy pieniężne dla pracowników obu kopalń, potrzebne są ramy prawne, które ma dać właśnie znowelizowana ustawa górnicza.
W kontekście tego drugiego wątku projekt nowelizacji jasno określa, że to spółki górnicze mają prowadzić proces likwidacji kopalń po zakończeniu przez nie wydobycia oraz wskazuje źródła finansowania tego procesu.
Do końca roku 2023 likwidacją zajmowała się Spółka Restrukturyzacji Kopalń, lecz przestało to już być jej zadaniem, a środki zgromadzone na funduszach likwidacji zakładów górniczych są zbyt małe, aby spółki wydobywcze podołały kosztom takich działań. Tymczasem, w myśl zapisów umowy społecznej, do roku 2029 zakończyć działalność ma 17 kopalń oraz stanowiących ich części ruchów.
Górnicze spółki miały nadzieję, że znowelizowana ustawa wejdzie w życie przed końcem czerwca (koncerny szacowały, że przesunięcie tego na 1 stycznia 2026 r. oznaczać będzie zwiększenie poziomu dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych o ok. 100 mln zł). Zabiegała o to m.in. PGG wskazując, że jej Plan Techniczno-Ekonomiczny i programy operacyjne zakładają rozpoczęcie w tym roku działań związanych z połączeniem Bielszowic i Halemby w jeden ruch. Jako że do końca czerwca nowelizacja ustawy nie nastąpiła, więc PGG podjęła decyzję o przesunięciu w czasie rozpoczęcia połączenia obu tych kopalń „do czasu wejścia w życie nowych przepisów, które umożliwią realizację przygotowanego planu”.
Jak przekazali urzędnicy z Ministerstwa Przemysłu, 1 lipca projekt nowelizacji ustawy uzyskał pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, a 7 lipca został przekazany do dalszych prac na Stały Komitet Rady Ministrów, który rozpoczął już prace nad tym dokumentem. Resort podał, że uzgadniana jest ostateczna treść projektu, a po uzgodnieniu przez SKRM zostanie on przekazany do dalszych prac Radzie Ministrów, a następnie trafi do Sejmu.
Atom, wodór, hutnictwo też czekają na decyzje. Tu Ministerstwo Przemysłu też nie dokończyło zadańNa długiej liście zadań, którym czoła w ciągu minionego półtora roku stawiał resort Marzeny Czarneckiej, jest też atom i wodór.
W przypadku tego pierwszego obszaru, Ministerstwo Przemysłu nie bez trudności, ale konsekwentnie prowadziło projekt budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Choczewie. Jednym z ostatnich sukcesów minister Czarneckiej było dokonanie oficjalnej notyfikacji projektu inwestycyjnego, który toczy się obecnie w KE równolegle z notyfikacją pomocy publicznej dla inwestycji.
Jednak to, co obiecywało Ministerstwo Przemysłu, czyli zaktualizowanie rządowego planu na dalszy rozwój energetyki jądrowej, do tej pory się nie wydarzyło.
W czerwcu - z ponad półrocznym opóźnieniem MP przekazało do konsultacji publicznych nową wersję Programu polskiej energetyki jądrowej (PPEJ). Dokument, który miał być gotowy na początku 2025 r., jest o tyle istotny, że określa szczegóły projektu budowy drugiej elektrowni jądrowej, a także dalszych planów rządu odnośnie atomu – zarówno dużego, jak małego, czyli SMR-ów w systemie. Konsultacje kończą się 25 lipca, więc do finalnego zatwierdzenia dokumentu wciąż daleko.
Próżno szukać także konkretnych decyzji i działań w obszarze wodorowym. Cele zawarte w przyjętej w 2021 r. przez rząd PiS Polskiej Strategii Wodorowej, prócz nielicznych wyjątków, wciąż pozostają jedynie na papierze. Co więcej dziś, przy dynamicznie zmieniającym się otoczeniu, stają się… mało ambitne i wręcz nieaktualne.
Od tego czasu bardzo dużo się zmieniło. Mamy plan RePower EU, mamy pakiet gazowo-wodorowy, dyrektywę RED III. Te wszystkie elementy powinny być ujęte w zaktualizowanej strategii wodorowej, nad którą Ministerstwo Przemysłu się nie pochyliło a przynajmniej nie posunęło prac do przodu. Tymczasem rynek wodoru – jeśli ma się rozwijać – pilnie potrzebuje nowych regulacji i przede wszystkim mechanizmów wsparcia.
Huty czekają na plan. Europejski i polski przemysł ciężki przegrywa konkurencyjny wyścigKolejną branżą, która liczyła na minister Czarnecką i jej resort, jest hutnictwo.
Tu od początku roku trwały prace nad planem dla tej zagrożonej branży. Został powołany "Zespół do spraw opracowania rozwiązań mających na celu poprawę funkcjonowania branży hutniczej", powstał nawet projekt strategii dla pogrążonej w tarapatach branży, który trafił w czerwcu do prekonsultacji. Surową ocenę tych działań resortu przemysłu wystawili branżowi związkowcy, którzy określili tempo prac jednoznacznie – hutnictwo zdąży upaść, nim rząd przygotuje strategię.
Jak widać, bilans półtora roku prac Ministerstwa Przemysłu wypada nie najlepiej. Dlatego decyzja o jego likwidacji nie powinna dziwić. Decydując się jednak na ten ruch premier Donald Tusk ryzykuje utratę poparcie w ważnym regionie.
- Kolejny policzek dla Śląska - tak rekonstrukcję podsumował przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.
wnp.pl