Carlos Alcaraz i Jannik Sinner to herosi. Ale są zagrożeniem dla tenisa
Do wyniku 2:0 w setach dla Jannika Sinnera podczas niedzielnego finału Włoch w Paryżu nie stracił choćby seta. Wygrał ich 20 z rzędu, a aż sześć kończyło się wynikiem 6:0 lub 6:1. Lider rankingu ATP wyglądał jak robot, jak maszyna doskonała, bez żadnego słabego punktu. W półfinale mierzył się z Novakiem Djokoviciem. Najwybitniejszym tenisistą w historii, który ma na swoim koncie 24 tytuły wielkoszlemowe. I co? Serb odbił się od ściany. Owszem, nawiązał z Sinnerem wyrównaną walkę, ale ostatecznie nawet on nie był w stanie wygrać z nim seta. Obaj prezentują podobny styl gry, ale młodszy z tenisistów uderza piłkę mocniej i agresywniej od legendy. I to czyni go w tym momencie lepszym graczem.
Obecnie jedynym tenisistą, który jest w stanie wprawić w zakłopotanie Włocha, jest Carlos Alcaraz. Choć i on przez ponad dwie godziny miał z tym problem. Hiszpanowi jednak zdarza się pokazać ludzką twarz. Bardzo często miewa na korcie problemy z koncentracją, gubi się, czasem popełnia błędy, które nie przystoją zawodnikowi tej klasy. Po drodze do finału stracił cztery sety, często się frustrował, ale kiedy trzeba grać na swoje 100, a nawet więcej niż 100 proc. to po prostu to robi. Alcaraz jest efektowny, ryzykowny i spektakularny i właśnie tak trzeba grać przeciwko Sinnerowi. Hiszpan gra bardzo zróżnicowanie, lubi skróty i wycieczki do siatki, ale do tego trzeba uderzać piłkę z dużą rotacją, głęboko i bardzo mocno, aby Sinner nie miał na to odpowiedzi.
Przez ponad dwie godziny Alcaraz nie mógł w żaden sposób dobrać się do rywala. Pierwsze dwa sety ich pojedynku nie były na tak wysokim poziomie, ale trzy kolejne wszystko wynagrodziły. Hiszpan kilkukrotnie upadał na korcie Philippe'a Chatriera. Nie chodzi mi oczywiście o upadki dosłowne. Przegrywał już 4:6, 6:7(4), i 0:1 ze stratą przełamania. Następnie odwrócił losy tego seta, ale w czwartej partii znalazł się w sytuacji podbramkowej i wydawałoby się bez wyjścia.
Sinner znów był do bólu skuteczny, realizował swój plan, który przyniósł mu trzy z rzędu piłki mistrzowskie przy wyniku 5:3. Alcaraz wyglądał w tym momencie na kogoś, kto już ten mecz przegrał. Po jego meczu finałowym z Novakiem Djokoviciem na turnieju w Cincinnati w 2023 r. (przegranym przez Hiszpana 7:5, 6:7, 6:7 po prawie czterogodzinnym boju) Serb użył sformułowania "Spanish never die", co oznacza "Hiszpanie nigdy nie umierają". I chyba właśnie te słowa pojawiły się w głowie Alcaraza. 22-latek obronił wszystkie piłki mistrzowskie, a chwilę później przełamał Włocha i już było wiadome, że jeszcze nie umarł, a ten mecz jeszcze potrwa.
Hiszpan przejął inicjatywę, wygrał czwartego seta i bardzo długo prowadził z przewagą przełamania w piątej partii. Stracił ją w momencie, gdy... serwował na mecz. W tym momencie mogło się wydawać, że mecz jednak przechyli się w stronę Sinnera. Z wyniku 4:5, wyszedł na 6:5 i grał w tym fragmencie znakomicie. 12. gem piątego seta okazał się jednak decydujący. Obaj tenisiści zagrali na absolutnych wyżynach swoich umiejętności. Włoch prowadził w nim 30:15, a następnie była równowaga, a więc dwukrotnie był dwie piłki od tytułu. Alcaraz jednak wyciągnął wtedy z kapelusza zagrania, które nigdy się nawet nie śniły nikomu innemu, kto kiedykolwiek stanął na tenisowym korcie.
To złamało Sinnera. Ostatecznie. Hiszpan otworzył jedynego (!) w turnieju super tie-breaka wynikiem 7:0. Ostatecznie wygrał go 10:2 i wtedy upadł po raz ostatni. Tym razem dosłownie, ale już z radości. Po pięciu godzinach i 29 minutach obronił tytuł Roland Garros i przeszedł do historii. Nikt nigdy nie grał dłużej finału tego turnieju. Alcaraz nigdy wcześniej nie wygrał meczu, w którym przegrywał 0:2. Zrobił to w najważniejszym momencie swojej sportowej kariery. Po meczu przyznał, że tu już nie chodziło o tenis, tu chodziło o serce i to ono pozwoliło mu wygrać.
Nie ma żadnego tenisisty, który zagrozi Carlosowi Alcarazowi i Jannikowi SinnerowiOgromne wrażenie zrobiła jednak na mnie dojrzałość Jannika Sinnera. Miał trzy piłki meczowe, aby po raz pierwszy w karierze wygrać Wielkiego Szlema na innej nawierzchni niż twarda. Rozegrał jeden z najlepszych meczów w swoim życiu, ale to nie wystarczyło. Wielu sportowców byłoby po zakończeniu takiego spotkania zdruzgotanych. Nie byłoby w stanie wydukać z siebie słowa. Tymczasem Włoch usiadł na chwilę, dał sobie moment, żeby ochłonąć, a następnie... uśmiechał się. Uśmiechał się podczas przemówienia na korcie, gdy z niego schodził i na konferencji prasowej. Potrafił nawet zażartować. Podkreślał wdzięczność, że jest w tym miejscu, w którym jest i że mógł zagrać tak niebywały mecz. Jestem ciekaw, jaka pierwsza myśl towarzyszyła mu po przebudzeniu w poniedziałek, ale po jego wypowiedziach jestem pewien, że nie była ona negatywna.
Komentujący ten finał Dawid Olejniczak powiedział, że spotkało się dwóch chłopców, którzy są zafascynowani tenisem, pasjonują się nim i po prostu go kochają. Trudno się z tym nie zgodzić. To ich właśnie wyróżnia spośród całej reszty tenisistów i sprawia, że są najlepsi. Co gorsze, nie widać nikogo, kto byłby w stanie im zagrozić na turniejach wielkoszlemowych. Alexander Zverev? Regularnie z tą dwójką przegrywa. Daniił Miedwiediew? Po wygranej w US Open w 2021 r. nigdy nie był blisko dyspozycji, którą tam zaprezentował. Novak Djoković? Ma już 38 lat i nie był w stanie wygrać nawet seta z Sinnerem w półfinale. Piąty w rankingu Jack Draper? On również przegrał z Sinnerem 0:3 podczas zeszłorocznego US Open. W ostatnim czasie znakomicie gra Lorenzo Musetti, ale ma on problem z wytrzymaniem trudów turniejów wielkoszlemowych. Ogromnym talentem jest Brazylijczyk Joao Fonseca, ale on ma dopiero 19 lat i potrzebujemy jeszcze minimum dwóch sezonów, żeby poznać, do czego tak naprawdę jest zdolny.
Roczniki 90'-00' w tenisie mogą mówić o ogromnym pechu. W tym gronie jest naprawdę wielu znakomitych tenisistów, ale trafili oni na schyłkowe, ale nadal wielkie czasy "Wielkiej Trójki", a teraz muszą się mierzyć z kolejnymi herosami w osobach Carlosa Alcaraza i Jannika Sinnera. Hiszpan i Włoch mają licencję na wygrywanie. Jestem pewien, że zobaczymy jeszcze dziesiątki ich meczów i oby wyglądały one tak, jak niedzielny finał. Ta dwójka może jednak sprawić, że zapomnimy o innych tenisistach, którzy po prostu umiejętnościami są znacznie niżej.
Novak Djoković, Rafael Nadal i Roger Federer mają kolejno 24, 22 i 20 tytułów wielkoszlemowych. Carlos Alcaraz i Jannik Sinner mają teraz pięć i trzy takie osiągnięcia. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że w najbliższych dwóch sezonach ktoś spoza tej dwójki sięgnie po wygraną w największych tenisowych turniejach na świecie. Sześć ostatnich imprez wielkoszlemowych kończyło się wygraną któregoś z nich. Oczywiście może się to zdarzyć w przypadku kontuzji, ale gdy będą zdrowi, jest to zadanie z gatunku niemalże niewykonalnych. Jak więc możemy ich nazwać? Jestem przekonany, że obaj osiągną dwucyfrową liczbę w wygranych Wielkich Szlemach, a kto wie, może i zbliżą się do osiągnięć "Wielkiej Trójki". Na ten czas nazwijmy Sinnera i Alcaraza "Gigantyczną dwójką".
Na koniec zostawiam was z 12-minutowym skrótem ich niedzielnego finału Roland Garros. Obejrzyjcie, bo tej historii trzeba doświadczyć w choć najmniejszym stopniu.
przegladsportowy