Okiem Diabła: 25 lat, żarciki Bogdana Serwińskiego i metoda głosowania

Nie byłbym sobą, gdybym nie szukał ludzi znających ludzi, którzy wybierali nominowanych, bo miałem kilka wątpliwości rodem z Rejsu Barei, w jaki sposób wybrano metodę głosowania.
Nie dostałem odpowiedzi, ale to już nieważne. Ważne, że wszyscy dobrze się bawili, a okrągła 25. rocznica została godnie i wzniośle uhonorowana. Gratulacje dla wszystkich zwycięzców, a w szczególności dla Agnieszki Bednarek i Mariusza Wlazłego za najważniejszą moim zdaniem nagrodę, ponieważ w trakcie jednego sezonu wielu potrafiło błyszczeć, ale robić to regularnie przez wiele lat to zupełnie inna bajka.
Co ciekawe, oboje byli w trakcie swoich karier raczej zamkniętymi w sobie sportowcami, którzy rzadko się otwierali dla kibiców, czy dziennikarzy i całą swoją legendę zbudowali tylko na boisku.
ZOBACZ TAKŻE: Czołowy klub Tauron Ligi ma nową atakującą. Ostatnio grała we Włoszech
Dopiero teraz poznaję bliżej Mariusza, z którym nigdy nie dzieliłem szatni i dopiero teraz widzę, jaki to świetny facet, bo po prostu wcześniej nie było okazji.
W trakcie bankietu spędziliśmy sporo czasu, rozmawiając na temat mechaniki ruchu w sporcie. On dawał przykład ataku w siatkówce, ja swingu w golfie. On tłumaczył, jak było dla niego ważne oglądanie na wideo ruchu, który ma wykonać, bo szybko wszystko łapał i nie potrzebował do tego wielu powtórzeń na hali. Dyskutowaliśmy jak się sportowiec uczy nowych rzeczy, jak pojmuje co chce osiągnąć, jak szybko mu to przychodzi, a to było około 02.00 w nocy!
W pewnym momencie podczas tańca na parkiecie poczułem się malutki, kiedy na parkiet wyszły w pięknych sukniach, a przede wszystkim na wysokich szpilkach patrząc na mnie z góry: Bednarek, Gajgał, Kaczor-Bednarska, Grajber. Moja niepewność mi przeszła, kiedy pomyślałem jak mógłby się czuć Wojtaszek w takiej sytuacji. Wtedy dopiero mogłem się uśmiechnąć tańcząc dalej.
Pożegnanie Andrzeja WronyNikt w historii polskiej siatkówki nie miał takiego pożegnania, a odrobinę szkoda, bo jeżeli miałbym honorować ważnych zawodników, to zrobiłbym to dokładnie tak jak Andrzej. Pełna hala, masę zabawy, mnóstwo zaproszonych gości, a na końcu łzy. Oczywiście jak nie płakałem, bo płaczę tylko na filmach, ale widziałem, że wiele łez popłynęło.
Nie będę przypominał (w sumie będę), że ekipa warszawska: Metro, Politechnika, Onico, Projekt zdemolowała swoją jakością i poziomem drużynę Reszty Świata. Nie zapominajmy również o bardzo wysokim poziomie sędziowania szczególnie w końcówce meczu, kiedy wynik szedł na żyletki, ale sędzia stanął na wysokości zadania i nie popełnił żadnego błędu, w pełni kontrolując spotkanie.
Chciałbym kiedyś doczekać momentu, kiedy to same kluby lub Związek będą umieć w taki sposób pożegnać tych największych, bo przez wiele następnych lat ta impreza będzie wzorem, jak to wyglądać powinno.
Cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć, mimo że prosto z pomeczowego grilla pędziłem do Koszalina na...
Pierwsze sparingi kadry LavariniegoWidziałem z bliska Vargas dwa lata temu podczas sparingów w Mielcu i wydawała mi się kosmitką, ale dzisiaj moim #1 jest Isabelle Haak. Jestem jej grą po prostu oczarowany. Wiedziałem oczywiście, że to jest absolutny światowy top, ale co innego oglądać taką zawodniczkę w telewizorze, a co innego przyglądać się jej zza band reklamowych.
Koordynacja, prowadzenie ręki, kontrola nad piłką powinny zostać oprawione w ramkę i potraktowane jako wzorzec w Sevres. Podczas turnieju w Koszalinie nie widziałem u niej zagrania, które nie miało sensu lub było głupie, a miała rozgrywającą, która raczej jej wystawami nie rozpieszczała.
Zatem wszem wobec mogę ją uznać za obecnie moją ulubioną siatkarkę spoza Polski i to nie dlatego, że sama z nami grała przez dwa pierwsze sety meczu Polska-Szwecja. Dopiero jej zejście z boiska pozwoliło naszym zawodniczkom na odwrócenie meczu z 0-2.
Sprawdzian naszej kadry w turnieju o Puchar Prezydenta Koszalina uważam za idealny.
Nasze dziewczyny zagrały przeciętnie i dobrze. Wiedzą, że zagrały przeciętnie i dobrze. Trener wie, że zagrały przeciętnie i bardzo dobrze.Lavarini musi popracować nad Stysiak z Łukasik - naszymi kluczowymi zawodniczkami, bo braki poprzez siedzenie na ławkach swoich drużyn teraz wychodzą.
Wenerska, jak się spodziewaliśmy, jest obecnie niekwestionowaną jedynką na rozegraniu, bardzo dobrze wygląda Czyrniańska z Korneluk. Dobre wejścia zaliczyły Grabka, Różański i Damaske, więc ja wyjechałem zadowolony, bo przeczuwałem, co mogę w pierwszych sparingach zobaczyć.
Porozmawiałem z Kubą Gniado, nowym trenerem przygotowania fizycznego naszej kadry, o różnicach w prowadzeniu zespołów męskich i żeńskich. Tak jak się spodziewałem, ćwiczenia są praktycznie takie same, tylko oczywiście z różnicą obciążeń.
Postaram się za tydzień poruszyć temat przygotowania fizycznego w klubach naszej żeńskiej ligi, ponieważ po rozmowach z dziewczynami, które wyjechały z Polski ukazuje się obraz sporych różnic w elemencie, który powinien być najłatwiejszy do nadrobienia. Jeżeli w sporcie ktoś jest od ciebie lepszy jakościowo, technicznie, taktycznie to trzeba szukać zmniejszenia przewagi przygotowaniem fizycznym i zaangażowaniem na treningach.
Martyna Łukasik: „Jedną z największych różnic, jakie zauważyłam to wymagania zawodniczek od samych siebie. Nie od trenera, nie klubu, tylko to ja mam dać maksa w każdej minucie”. Bardzo ciekawy wątek, którym niedługo się zajmę, bo im bliżej jestem ligi kobiet, tym więcej widzę różnić i zagrożeń.
W środę ruszają nasi panowie i podobnie jak od pań nie oczekuję na ten moment fajerwerków. Najciekawsze jakimi zestawieniami wyjdzie na boisku Grbić i kto błyśnie, a kto szansy nie wykorzysta.
Przejdź na Polsatsport.plpolsatnews