Sensacja w półfinale Wimbledonu. Aryna Sabalenka tego się nie spodziewała!

Warto rozpocząć od wyjaśnienia pochodzenia Amandy Anisimowej, której nazwisko słusznie brzmi… mało amerykańsko. Tenisistka jest pochodzenia rosyjskiego, ale urodziła się w USA, gdzie od początku kariery pobierała tenisowy sznyt.
Wimbledon: Amanda Anisimowa w finale! Aryna Sabalenka przegrałaW pierwszym czwartkowym półfinale singla pań spotkały się dwie bardzo podobnie grające tenisistki. Chciałoby się powiedzieć, że liderka rankingu WTA trafiła na… swoją kopię z USA, choć z pewnością znalazłoby się kilka różnic pomiędzy obiema paniami. Co jednak najistotniejsze, fundamentem Sabalenki i Anisimowej jest moc zagrać, solidny serwis oraz raczej szybsze niż późniejsze rozwiązywanie akcji na korcie.
Pochodząca z Mińska tenisistka w drodze do półfinału miała za sobą kilka naprawdę wykańczających pojedynków. Ten najświeższy, z minionego wtorku (tj. 8 lipca), to wyszarpane zwycięstwo z Laurą Sigemund. Ostatecznie po trzech setach i prawie takiej samej liczbie godzin (2h i 56 minut) spędzonych na korcie, Białorusinka zdołała ograć bardzo doświadczoną Niemkę i wejść do najlepszej „czwórki” Wimbledonu.
W półfinale Sabalenka natrafiła jednak ponownie na świetnie dysponowaną przeciwniczkę. Anisimowa w przeciwieństwie do Sigemund miała odpowiednią siłę rażenia, żeby odbierać próby narzucenia presji ze strony turniejowej „jedynki”.
Pierwszy set, zanim na dobre się rozkręcił, został jednak na kilku minut przerwany ze względu na niepokojący incydent na trybunach – mianowicie zemdlał jeden z kibiców. A to za sprawą ogromnych upałów, które w czwartek (tj. 10 lipca) powróciły do Londynu. Ostatecznie grę wznowiono przy 3:2 dla Anisimowej. W pierwszym secie skończyło się tylko na jednym przełamaniu. W kluczowym momencie Amerykanka, mając 5:4, zdołała „dobrać się” do serwisu Sabalenki. Ta pod presją po kilku minutach gry na przewagi, ostatecznie przegrała gema i seta 4:6.
Sensacja wisiała zatem w powietrzu, bo tak należy traktować porażkę światowego numeru 1, niezależnie od turnieju. Anisimowa nie zamierzała schodzić z wytyczonego szlaku, ponownie przede wszystkim pilnując swojego serwisu, a dodatkowo starając się naciskać na coraz bardziej sfrustrowaną przebiegiem gry Sabalenkę.
Białorusinka nieprzypadkowo jest jednak na szczycie rankingu WTA. Sabalenka przełamała rywalkę w bardzo istotnym, siódmym gemie w secie (4:3), po chwili poprawiając swoim serwisem (5:3). Amerykanka wybroniła się jeszcze przy swoim gemie serwisowym, broniąc kilku break pointów, ale ostatecznie skończyło się na 6:4 dla Sabalenki, czyli identycznym wynikiem jak w partii otwarcia.
Największe emocje obie tenisistki zafundowały publiczności jednak w ostatnim secie. Zaczęło się od przełamania (1:0) na korzyść rozpędzonej Sabalenki. Anisimowa postrafiła się jednak odegrać zaledwie po kilku minutach (2:1). Amerykanka powiększała przewagę (4:1), choć poszczególne gemy wyglądały bardzo równo. Zwłaszcza ten piąty, kiedy Anisimowa obroniła swoje podanie ze stanu 15:40. Co jednak najistotniejsze, Amerykanka początkowo przegrała swój... najważniejszy gem w życiu przy stanie 5:3. Białorusinka odłamała na 4:5 ze swojej perspektywy.
Cóż jednak z tego, skoro po kilku minutach Sabalenka... nie zdołała wygrać swojego gema serwisowego, zaczynając go od szokującego 0:40. Anisimowa wytrzymała nerwowo i zwyciężyła ostatecznie 6:4 i 2:1 w setach.
Dla mającej 23 lata Amandy Anisimowej Wimbledon 2025 będzie pierwszym wielkoszlemowym turniejem, w którym zagra w finale. Dotychczas Amerykanka dwukrotnie docierała do półfinału imprezy rangi Wielkiego Szlema, w Paryżu (2019) i… właśnie podczas tegorocznego turnieju w Londynie.
W drugim czwartkowym półfinale Wimbledonu Iga Świątek zmierzy się z Belindą Bencić.
Czytaj też:Iga Świątek zagrała na nosie hejterom. Wystarczy na to spojrzećCzytaj też:Polak zachwyca talentem tenisowy świat. Wimbledon z kolejnym sukcesem
Wprost