Zaczęło się od pytania do Igi Świątek. Teraz zagra z nią w finale Wimbledonu
Amanda Anisimova od najmłodszych lat uchodziła za ogromny talent. Potwierdziła to w seniorskim tenisie błyskawicznie, bo już w 2019 r. zameldowała się w półfinale Rolanda Garrosa. Wtedy nie miała jeszcze nawet skończonych 18 lat. Choć błyskawicznie pokazała, na co ją stać, potem miała problem z tym, by pójść za ciosem i na dłużej zagościć w czołówce.
W 2023 r. zaskoczyła kibiców, publikując bardzo dojrzały wpis. Amerykanka oznajmiła, że musi zawiesić swoją karierę. Twierdziła, że "uczestniczenie w turniejach kobiecego tenisa jest obecnie nie do zniesienia". Wróciła po kilku miesiącach, na początku sezonu 2024. I właśnie notuje największy sukces w karierze.
W wielu turniejach w 2024 r. Anisimova korzystała z przepisu "chronionego rankingu", dającego jej prawo bezpośredniego udziału w turniejach po dłuższej przerwie ze względów zdrowotnych. Pozycję w rankingu odbudowywała mozolnie - dość powiedzieć, że w poprzedniej edycji Wimbledonu odpadła... w trzeciej rundzie kwalifikacji. Zabrakło jej choćby w pierwszej rundzie głównej drabinki.
Przełom nastąpił w turnieju WTA 1000 w Kanadzie, gdzie Anisimovej udało się pokonać Arynę Sabalenkę i ostatecznie zameldowała się w finale. I choć uległa Jessice Peguli, wróciła do czołowej pięćdziesiątki. Znów była w pobliżu ścisłej czołówki, do której wciąż aspirowała.
Już tegoroczny Roland Garros dawał Anisimovej kolejne powody do optymizmu. Dotarła tam do czwartej rundy, a przecież Amerykanka uchodzi za zawodniczkę, która radzi sobie dużo lepiej na "szybkich" nawierzchniach, jak korty twarde czy trawiaste. Ostatecznie to dopiero ten Wimbledon potwierdził, gdzie Anisimova może czuć się najgroźniejsza dla wszystkich rywalek z czołówki.
Tak rywalka Igi Świątek zaczęła WimbledonRozpoczęła go świetnie, od 6:0, 6:0 z Julią Putincewą. To był jedyny taki rezultat w całej pierwszej rundzie turnieju. Potem nie było już tak łatwo i Amerykanka straciła dwa sety na drodze do ćwierćfinału: z Dalmą Galfi (!) i Lindą Noskovą. W obu przypadkach potrafiła zadać decydujący cios.
Po tie-breaku wyeliminowała Anastazję Pawluczenkową, a teraz po trzysetowym, heroicznym boju udało jej się wyrzucić za burtę także Arynę Sabalenkę. W finale zagra z Igą Świątek. Co ciekawe, Amerykanka ledwie kilka dni temu reagowała na słowa Polki dotyczące makaronu z truskawkami. Anisimova, podobnie jak tysiące innych zagranicznych internautów, nie mogła uwierzyć, że w Polsce jest to jedno z bardziej popularnych dań.
"Makaron z czym?" - pytała żartobliwie Amanda Anisimova, nie mogąc zrozumieć, jak w Polsce przyrządza się popularne danie. Gdy pisała te słowa, sama zapewne nie spodziewała się, że ledwie kilka dni później wciąż będzie uczestniczką tej edycji Wimbledonu. I że będzie mogła zamienić kilka słów z Polką, z którą spotka się po raz pierwszy w zawodowym tenisie. Także tym razem będzie chciała sprawić jeszcze jedną wielką niespodziankę.
przegladsportowy