„Deklaracja celna”: Do czego doprowadzi groźba Trumpa dotycząca taryf celnych wobec krajów BRICS?

Donald Trump zapowiedział wprowadzenie dodatkowych 10-procentowych ceł na kraje „wspierające antyamerykańską politykę BRICS”. W tej decyzji bardzo trudno doszukać się choćby odrobiny logiki. Można jedynie przypuszczać, że w jakiś sposób wiąże się ona z innym krokiem Białego Domu: przesunięto z 9 lipca na 1 sierpnia daty wejścia w życie wcześniej zapowiadanych ceł na dziesiątki amerykańskich partnerów handlowych. Najwyraźniej w oczekiwaniu na nowe „umowy” dotyczące wzajemnego handlu.
„Nie będzie żadnych wyjątków” – napisał prezydent na portalu społecznościowym Truth Social. Wcześniej, w styczniu, groził, że ukarze kraje BRICS 100-procentowymi taryfami za próby „zastąpienia dolara w handlu międzynarodowym lub gdzie indziej”. W niedzielę 6 lipca przywódcy państw członkowskich sojuszu, zebrani na szczycie w Brazylii, wyrazili „poważne obawy dotyczące jednostronnych środków taryfowych” we wspólnym oświadczeniu. Co, ich zdaniem, może zaszkodzić światowej gospodarce, zauważa The Guardian.
Tego samego dnia sekretarz skarbu USA Scott Bessent powiedział CNN, że Trump zamierza wysłać listy do szefów około 100 amerykańskich partnerów handlowych, ostrzegając, że „jeśli nie ruszą sprawy do przodu, poziomy taryf ogłoszone 2 kwietnia powrócą 1 sierpnia”. W tym czasie mówiono o wprowadzeniu podstawowej stawki taryfowej w wysokości 10% dla większości krajów i dodatkowych cłach do 50%. Według The Guardian nowa data 1 sierpnia daje importerom trzytygodniową odroczenie, ale jednocześnie wpędza ich w stan całkowitej niepewności co do kolejnych kroków Trumpa.
„Wciąż nie jest jasne, które kraje „popierające antyamerykańską politykę BRICS” mogłyby zostać objęte cłami, ponieważ same kryteria są bardzo niejasne” – mówi czołowa analityczka Freedom Finance Global Natalia Milchakova. „Ani sam Trump, ani ludzie z jego zespołu nie wyjaśniają, w jaki sposób ta polityka się przejawia. Jak wiemy, główną misją BRICS jest wzajemny handel i współpraca gospodarcza, a nie konfrontacja z kimkolwiek. Jeśli oznacza to porzucenie dolara, oznacza to, że Trump będzie musiał podnieść cła o 10% dla niemal wszystkich krajów. Które dziś, w mniejszym lub większym stopniu, dywersyfikują swoje rezerwy walutowe, zmniejszając udział „amerykańskiego” i zwiększając udział złota inwestycyjnego, a wcale nie walut krajów BRICS”.
Według World Gold Council, wraz z Ludowym Bankiem Chin, banki centralne krajów partnerskich NATO USA są bardzo aktywne na rynku tego szlachetnego metalu. W tym Polska, Czechy i Turcja, a także szereg państw spoza BRICS w regionie Azji i Pacyfiku oraz Azji Środkowej. Według MFW udział juana w międzynarodowych rezerwach regulatorów wynosił zaledwie 2,3% na początku 2025 r., a waluty pozostałych dziewięciu krajów BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, RPA, ZEA, Iran, Etiopia, Egipt i Indonezja) nie są jeszcze poszukiwane jako globalne rezerwy. Tak więc, argumentuje rozmówca MK, nie jest jasne, w jaki sposób dokładnie sojusz może zaszkodzić Stanom Zjednoczonym.
Jednak zdaniem Milchakovej możliwe jest, że agresywna polityka handlu zagranicznego Trumpa ostatecznie doprowadzi do ekspansji BRICS. W tym przypadku blok, który zachowuje neutralność wobec Stanów Zjednoczonych, stanie się bezpieczną przystanią dla państw, które odmawiają handlu z amerykańskimi partnerami z powodu taryf i zaczynają szukać alternatywnych rynków.
„Problemem dla USA jest to, że z formalnego punktu widzenia postęp osiągnięto jedynie w negocjacjach z Chinami, Wielką Brytanią, Wietnamem i być może kilkoma innymi partnerami” – mówi Nikita Maslennikov, wiodący ekspert w Centrum Technologii Politycznych. „Co do reszty, pojawia się trudny wybór: albo ustalić kwietniowe, bardzo rygorystyczne parametry ceł handlowych, albo naciskać na kraje, aby podjęły pewne kroki kompromisowe w czasie pozostałym do 1 sierpnia. Myślę, że oświadczenie Trumpa dotyczące dodatkowych 10 procent ceł dla tych, którzy „popierają antyamerykańską politykę BRICS”, jest ściśle związane z drugą opcją. Biały Dom może zaliczyć do tej kategorii każdego – Japonię, Koreę Południową, Kanadę lub państwa UE. Negocjacje ze wszystkimi z nich nie zostały jeszcze zakończone”.
Generalnie rzecz biorąc, podsumowuje Maslennikov, to, co widzimy u Trumpa, to kolejna rutynowa deklaracja, która nie będzie miała żadnych fatalnych konsekwencji. To próba zmuszenia krajów utkniętych w procesie negocjacyjnym do podjęcia bardziej aktywnych działań. A teza o „polityce antyamerykańskiej” wisi w powietrzu: idea jednolitej waluty BRICS nie została wdrożona, a sojusz nie ma jeszcze własnego mechanizmu rozliczeń transgranicznych w zakresie handlu i inwestycji.
mk.ru