OPEC+ na skraju bankructwa: polityka sojuszu produkującego ropę owiana jest mgłą cyfrową

Zgodnie z komunikatem postanowiono utrzymać obecne parametry produkcji: „W świetle ciągłego zaangażowania krajów OPEC i spoza OPEC w zasady Deklaracji o współpracy (DoC. Przyjętej w kwietniu 2020 r. - MK ), mającej na celu osiągnięcie i utrzymanie stabilności na rynku ropy naftowej, kraje uczestniczące postanowiły potwierdzić poziom całkowitej produkcji ropy naftowej dla krajów OPEC i spoza OPEC uczestniczących w Porozumieniu”.
Jednocześnie uzgodniono utrzymanie obecnego poziomu do 31 grudnia 2026 r. Uczestnicy spotkania podkreślili również „znaczenie osiągnięcia pełnej zgodności produkcji ropy naftowej przez uczestników z kwotami i planami rekompensaty za wcześniej dozwoloną nadprodukcję”. Podkreślamy, że według szacunków harmonogramu rekompensat za nadwyżkę produkcji, zaktualizowanego 16 kwietnia br., nadprodukcja ropy naftowej przez siedem krajów OPEC+ (Rosję, Arabię Saudyjską, ZEA, Kuwejt, Oman, Irak, Kazachstan) wyniosła 5,752 mln baryłek dziennie.
Ponadto ministrowie zlecili Sekretariatowi OPEC opracowanie mechanizmu oceny maksymalnej zrównoważonej zdolności wydobywczej (MSC) państw członkowskich, który posłuży jako punkt odniesienia przy ustalaniu bazowych poziomów produkcji na rok 2027 dla wszystkich członków sojuszu. Następne spotkanie zaplanowano na 30 listopada 2025 r.
Czy OPEC+ opamiętał się i zaprzestał zwiększania produkcji ropy naftowej, która rozpoczęła się w kwietniu tego roku?
Przypomnijmy sobie, co OPEC+ zafundował nam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. 3 kwietnia osiem krajów sojuszu: Rosja, Arabia Saudyjska, ZEA, Kuwejt, Oman, Irak, Kazachstan i Algieria, które zobowiązały się do dodatkowych dobrowolnych obniżek produkcji ropy naftowej o 2,2 mln baryłek dziennie do 30 listopada 2023 r., potwierdziło swoją wcześniejszą decyzję o stopniowym zwiększaniu produkcji o wspomniane 2,2 mln baryłek w latach 2025–2026. Proces rozpoczął się 1 kwietnia. Jednak biorąc pod uwagę niepewność gospodarczą na świecie, zgodzili się trochę poczekać i w kwietniu wydobyć nie 138 tys. baryłek dziennie więcej, a 88 tys. Jednak na maj plany od razu zwiększono trzykrotnie – do 411 tys. baryłek dziennie. 3 maja grupa G8 podjęła decyzję o potrojeniu dotychczasowych planów produkcyjnych o dodatkowe 411 tysięcy baryłek dziennie.
Rynek był „bardzo zaskoczony” – jak stwierdziła Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) – kursem OPEC+ dotyczącym zwiększenia produkcji. Ceny zaczęły spadać. Jeśli w połowie stycznia tego roku cena ropy Brent, będącej punktem odniesienia, wynosiła 82 dolary za baryłkę, to zaraz po ogłoszeniu w kwietniu kursu zwiększającego wydobycie ropy, jej cena gwałtownie spadła do przedziału 61–66 dolarów. Rzeczywiście, ceny ropy naftowej nadal utrzymują się w tych granicach, jednak zbyt wiele czynników grozi załamaniem cen.
Po pierwsze, niebezpieczne są nieprzewidywalne gry celne prezydenta USA Donalda Trumpa, które naturalnie wpływają na spowolnienie światowego wzrostu gospodarczego, a co za tym idzie, na zmniejszenie popytu na ropę naftową.
Trump ogłosił 2 kwietnia znaczące podniesienie ceł importowych. Ropa Brent od razu straciła 7 dolarów, cena baryłki spadła z 74 do 67 dolarów. Trump zagroził nałożeniem 50-procentowych ceł na towary europejskie od 1 czerwca. Ceny ropy spadły o 1,26%. Co prawda Trump przesunął wówczas europejską godzinę X na 9 lipca. Jednak ropa naftowa w żaden sposób na to nie zareagowała, gdyż szalę przeważyły inne czynniki, takie jak prognozy dalszego wzrostu produkcji w krajach G8.
Istnieje również przykład odwrotny. 12 maja sekretarz skarbu USA Scott Bessent i minister handlu Chin Li Chengyang zgodzili się na 90-dniową przerwę w wojnie celnej. Ceny ropy naftowej natychmiast wzrosły o 1 dolara.
Dodatkowo obawy budzi sytuacja gospodarcza w Chinach, gdzie wskaźniki wzrostu w tym roku są niższe niż w roku ubiegłym. Chiny są jednym z głównych importerów ropy naftowej i produktów naftowych. Ogólnie rzecz biorąc, Międzynarodowa Agencja Energetyczna prognozowała 15 maja, że „wzrost niepewności w handlu prawdopodobnie będzie miał negatywny wpływ na gospodarkę światową, a w rezultacie na popyt na ropę naftową”.
Według szacunków agencji, w kwietniu światowy popyt na ropę naftową wyniósł 103,9 mln baryłek dziennie, a produkcja – 104,46 mln. Oznacza to, że nadwyżka na rynku światowym wyniosła 560 tys. baryłek dziennie. To nie jest aż tak dużo. W innych latach nadwyżkę można było mierzyć w milionach baryłek. Ale wskaźnik ten ma niewątpliwie wpływ na spadek notowań.
W tej sytuacji konieczne jest ograniczenie produkcji lub co najmniej kontynuowanie polityki ograniczeń, którą kraje OPEC+ wdrażały stopniowo w latach 2022–2023.
Wygląda na to, że OPEC+ wsłuchał się w negatywne trendy na rynku ropy naftowej i 28 maja ogłosił, że utrzyma obecny poziom produkcji do ostatniego dnia 2026 roku. Ale to nie jest takie proste.
W przededniu spotkania ministrów OPEC+ źródła brytyjskiej agencji informacyjnej Reuters zasugerowały, że osiem krajów OPEC+ (w tym Rosja i Arabia Saudyjska) przeprowadzi 31 maja rozmowy, podczas których rzekomo zgodzą się na przedłużenie wzrostu produkcji w lipcu o 411 tys. baryłek dziennie, zgodnie z ustaleniami z maja i czerwca.
Problemem jest to, że system kwot produkcyjnych OPEC+ jest wielopoziomowy. Na szczytach sojuszów ustalane są obowiązkowe kwoty. Niedawno zostały one wprowadzone dla 19 krajów OPEC+. Libia, Wenezuela i Iran zostały na razie oszczędzane, ponieważ znajdują się w trudnej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej. Na przykład najwięksi producenci ropy naftowej w sojuszu (po 25%), Rosja i Arabia Saudyjska, muszą ograniczyć się do kwot 10,5 mln baryłek dziennie. Jednak od listopada 2022 r. do listopada 2023 r. te dwa kraje oraz sześć innych państw G8 dobrowolnie podjęły tymczasowe zobowiązania do ograniczenia produkcji. Ogółem o około 5,5 mln baryłek dziennie. Szczególnie duża umowa - na 2,2 mln baryłek dziennie - została wydana 30 listopada 2023 r. Początkowo umowa ta (po kilku przedłużeniach) obowiązywała do 1 października 2024 r., ale została przedłużona do 1 kwietnia tego roku. Następnie rozpoczęto zwiększanie wydobycia ropy naftowej do września 2026 r., kosztem niesławnych 2,2 mln baryłek dziennie.
Dobrowolne ograniczenia okazały się tak dobrowolne, że Kazachstan, ZEA, Irak, Rosja, a nawet Arabia Saudyjska, a także Kuwejt i Oman (trzy ostatnie tylko w niewielkim stopniu) złamały swoje obietnice. Jak już wspomniano powyżej, nadwyżka produkcji przekroczyła 5,572 mln baryłek dziennie. I to musi zostać zrekompensowane. Co więcej, termin ten upływa już 1 czerwca 2026 r. Oznacza to, że nie do końca jest jasne, co tak naprawdę robi OPEC+ – czy zwiększa produkcję, czy ją zmniejsza.
I nie jest to paradoks, ale raczej cyfrowa mgła, którą Saudyjczycy celowo wprowadzają na rynek ropy naftowej.
W kwietniu IEA prognozowała, że dzięki zrekompensowaniu nadwyżki produkcji realny wzrost w OPEC+ nie przekroczy 60 tys. baryłek dziennie w porównaniu z marcem. W raporcie z maja agencja potwierdziła prognozę na kwiecień. Jednakże postać ta nie rozwijała się w jednolity, liniowy sposób. W związku z tym kraje OPEC same zmniejszyły produkcję, podczas gdy OPEC+ ją zwiększyło. IEA oskarżyła Rosję m.in. o zwiększenie produkcji w kwietniu o 170 tys. baryłek dziennie. W efekcie zaczęliśmy wydobywać rzekomo 9,33 miliona „baryłek” dziennie. Arabia Saudyjska natomiast nie zwiększyła produkcji. Sekretariat OPEC twierdzi jednak, że Rosja pozostała na stanowiskach z marca. Obliczenia OPEC są wysoce wiarygodne, ponieważ Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) została utworzona w marcu 1974 r. w celu walki z OPEC, dlatego jej dane mogą być nieobiektywne.
Wygląda na to, że Rijad już osiągnął swój cel. Liczba platform wiertniczych w USA spada. Producenci gazu łupkowego nie są rentowni przy cenie 60 dolarów za baryłkę. Nadproduktorzy, zwłaszcza Kazachstan (który został zobowiązany do ograniczenia produkcji o dodatkowe 1,299 mln baryłek dziennie), również są karani załamaniem cen. Dla Arabii Saudyjskiej cena 60–65 dolarów za baryłkę nie jest aż tak przerażająca, choć według obliczeń MFW budżet królestwa staje się wolny od deficytu przy cenie 90 dolarów za baryłkę. Faktem jest, że od marca Saudyjczycy zaczęli ograniczać eksport ropy naftowej, zastępując swoje dostawy eksportem produktów naftowych. Teraz możemy przestać zwiększać produkcję. Co więcej, kontynuują to słowami, ale równoważą to rekompensatą za nadwyżkę produkcji.
mk.ru