Podejrzany o zabójstwo Madeleine McCann, Christian Brueckner, przerywa milczenie odpowiedzią składającą się z 4 słów

Christian Brueckner , główny podejrzany w sprawie zaginięcia Madeleine McCann , przerwał milczenie, zaprzeczając jakiemukolwiek udziałowi w porwaniu dziewczynki, i odpowiedział wprost, składając się z czterech słów: „Nie, oczywiście, że nie”. 48-letni Brueckner , skazany gwałciciel i przestępca seksualny wobec dzieci, którego ruchy są uważnie monitorowane przez brytyjskich i niemieckich śledczych, stanowczo zaprzeczył jakiemukolwiek udziałowi w zdarzeniu podczas wywiadu udzielonego niezależnemu dziennikarzowi na początku tego miesiąca.
Spotkanie odbyło się w restauracji w niemieckiej Kilonii, kilka dni po zwolnieniu Bruecknera z siedmioletniego wyroku więzienia za gwałt na 72-letniej Amerykance w Portugalii . Brueckner, ubrany w pogniecioną koszulę, zniszczoną kurtkę i kapelusz, zamówił sznycel i piwo, po czym odmówił rozwinięcia zaprzeczeń.
Zamiast tego starał się przedstawić siebie jako ofiarę prześladowaną przez państwo, śledzoną przez policję, odrzucaną przez społeczności i nagabywaną przez media.
Oskarżył prokuratorów pod przewodnictwem Hansa-Christiana Woltersa i niemiecką policję federalną – BKA – o stworzenie „widmowego złego faceta”, który miałby go wrobić, twierdząc, że chcieli jego śmierci, aby uciszyć jego głos.
Powiedział dziennikarzowi Robowi Hyde'owi: „Stworzyli widmo i dodali do niego nazwisko Christian Brueckner. Ale ja nie jestem tym człowiekiem”.
Zniknięcie Madeleine z wakacyjnego apartamentu w Praia da Luz 3 maja 2007 r.
Pan Wolters, który przewodził śledztwu, utrzymuje, że Brueckner jest jedynym podejrzanym, popartym „mocnymi dowodami” – choć żadne z nich nie pojawiły się publicznie.
W tym czasie Brueckner przemierzał Algarve. Tej pamiętnej nocy telefon komórkowy, z którym się łączy, zasygnalizował połączenie w pobliżu ośrodka Ocean Club.
Prokuratorzy ścigają się z czasem – przepisy dotyczące podwójnego karania za to samo przestępstwo dają tylko jedną szansę na postawienie zarzutów, a apele o podjęcie działań, zanim ślad po nich zaginie.
Choć Brueckner jest wolny, nosi elektroniczną bransoletkę monitorowaną z Wiesbaden.
Narzekał, że „bez powodu urządzenie ciągle brzęczy” i twierdził, że funkcjonariusze BKA nieustannie go śledzą – do hoteli, schronisk dla bezdomnych, a nawet gdy śpi na dworze.
Twierdził również, że dziennikarze go śledzili, a na forach internetowych pojawiały się informacje o jego miejscu pobytu.
Jego prawnicy, Friedrich Fulscher i Philipp Marquardt, potępili inwigilację jako nękanie naruszające prawa człowieka i zaproponowali, aby mężczyzna tymczasowo opuścił Niemcy, aby uniknąć publicznego jadu.
Brueckner błąka się między hostelami i tanimi hotelami, przewożony przez władze w celu zapewnienia sobie ochrony, podczas gdy w nim narasta gniew.
W Neumünsterze nakryto go, gdy nosił sztuczną brodę i żebrał o ochłapy; radni zaapelowali do mieszkańców, aby przypięli jego zdjęcie i powiadomili o tym bezbronnych sąsiadów.
Radzi sobie dzięki państwowym zasiłkom – 1000 euro miesięcznie, jeśli jest bezdomny, a 550 euro, jeśli ma zapewnione zakwaterowanie.
Gdy pan Hyde odszedł, Brueckner ujawnił plany dotyczące Berlina – i napomknął o swoim zniknięciu.
Kartoteka kryminalna Bruecknera obejmuje wyroki skazujące za gwałt, znęcanie się nad dzieckiem i nieobyczajne zachowanie.
Postawiono mu zarzuty zgwałcenia irlandzkiej turystki Hazel Behan w 2004 r. oraz sfilmowania napaści na nastolatkę, jednak sąd w Brunszwiku uniewinnił go z powodu błędów proceduralnych.
Rozprawa przerodziła się w farsę. Sędzia Ute Insa Engemann została oskarżona o stronniczość za krzyczenie na świadków oskarżenia, uchylenie nakazu aresztowania Bruecknera w trakcie procesu – co prokuratorzy uznali za domniemanie niewinności – oraz zmuszenie płaczącej młodej ofiary do odtworzenia aktów seksualnych przed sądem.
Brueckner okrzyknął ją „niezwykle uczciwą”, odrzucając śledztwo jako „wielkie widowisko” mające na celu jego demonizację.
Daily Express