Sztuczna inteligencja | Mniej pracy dzięki AI – w zasadzie dobra rzecz
Nowe technologie i utrzymanie miejsc pracy to coś w rodzaju naturalnych wrogów, prawdopodobnie najpóźniej od czasu wynalezienia prasy drukarskiej. Wszystko, co usprawnia procesy pracy, powoduje, że ludzie muszą pracować mniej. To dzieje się praktycznie automatycznie. W kapitalizmie jedna strona dąży do tego, aby wszystko kosztowało mniej. W końcu, jak myślą, dlaczego mieliby płacić ludziom za coś, czego sami już nie robią? Podczas gdy druga strona nie jest zainteresowana zastąpieniem przez maszyny, dopóki nie oznacza to redukcji godzin pracy z pełnym wynagrodzeniem. Rezultat: ubóstwo, nędza, spory pracownicze. Dwa kroki wstecz, pół kroku naprzód.
Obecnie doświadczamy nowej fazy tej dynamiki z tak zwaną sztuczną inteligencją (AI). Tak zwaną, ponieważ nie ma czegoś takiego jak sztuczna inteligencja — nie można tego wystarczająco podkreślić. To zbiorcze określenie wielu różnych typów oprogramowania, którego wyjaśnienie tutaj zajęłoby zbyt wiele czasu. Ale nic z tego nie ma nic wspólnego z ludzką inteligencją.
Nic dziwnego, że AI, podobnie jak digitalizacja i automatyzacja, ma potencjał, aby zagrozić miejscom pracy. Jednocześnie powstaje wiele nowych miejsc pracy: ludzie, którzy dostarczają zamówione jedzenie i wiele innych rzeczy; ludzie, którzy piszą recenzje online; ludzie, którzy oglądają i filtrują brutalne filmy, zanim je zobaczymy; a ostatnio ci, którzy przygotowują dane dla takich rzeczy jak ChatGPT. Ledwo chronieni, niewiarygodnie słabo opłacani: (Więcej) zmagań pracowniczych, uwagi i solidarności jest tutaj pilnie potrzebnych.
» Sporty wyczynowe« AI Dystopia
Temat ten nie jest jeszcze tak obecny w Niemczech, ale w USA sprawy mają się inaczej. Connie Loizos, redaktor naczelna TechCrunch, amerykańskiej witryny z wiadomościami technologicznymi, nazwała przewidywania dotyczące miejsc pracy w AI nowym „sportem konkurencyjnym” w tym tygodniu . Przedstawiciele głównych firm technologicznych szybko ogłaszają to. Dyrektor generalny Forda Jim Farley uważa, że połowa wszystkich stanowisk biurowych zniknie. Platforma do nauki języków Duolingo, która jest również popularna tutaj , ogłosiła w kwietniu , że nie będzie już zawierać umów na rzeczy, które mogą być wykonywane przez AI. (To nie zostało dobrze przyjęte .) A Microsoft właśnie ogłosił, że planuje zwolnić cztery procent swojej siły roboczej .
Nowością jest to, że ludzie teraz mówią o tych, którzy sami opracowują oprogramowanie. Generative AI (ChatGPT & Co.) może nie tylko tworzyć zadania uniwersyteckie i listy aplikacyjne, ale także pisać oprogramowanie. Czy rewolucja cyfrowa pochłania teraz własne dzieci?
Obecnie rozwój oprogramowania to coś więcej niż tylko tłumaczenie poleceń lub struktur baz danych na języki programowania: tutaj również doświadczenie, zrozumienie złożonych współzależności, wiedza na temat chaotycznej mozaiki IT w firmach i administracjach, która „po prostu tak się stała”, i wiele więcej są ważne. Jest prawdopodobne, że prostsze zadania, częściej wykonywane przez początkujących profesjonalistów, zostaną przejęte przez aplikacje AI, ale bardziej złożonych zadań nie da się tak łatwo zastąpić. Ponadto AI ma tendencję do bycia nieinteligentną, stale popełnia błędy i dlatego zawsze trzeba ją sprawdzać, co może być czasochłonne. Nowy artykuł badawczy Uniwersytetu Oksfordzkiego stwierdza, że AI pisze znacznie gorszy kod , niż wcześniej sądzono.
Zaledwie półtora roku temu rząd koalicji sygnalizacji świetlnej oświadczył w odpowiedzi na pytanie CDU/CSU, że „wciąż nie zakłada, że wykorzystanie AI będzie miało znaczący wpływ na stopę bezrobocia”. Oświadczył również: „Wzmocnienie praw rad zakładowych i rad pracowniczych w zakresie korzystania z systemów AI ma ogromne znaczenie”. Dodał: „Ponadto w negocjacjach dotyczących rozporządzenia w sprawie AI rząd federalny opowiada się za wyjaśniającą klauzulą otwierającą w rozporządzeniu w sprawie AI, która umożliwiłaby korzystniejsze regulacje państw członkowskich w odniesieniu do ochrony pracowników korzystających z systemów AI”.
Problemem nie jest sztuczna inteligencja, ale deregulacja
Czy sztuczna inteligencja faktycznie doprowadzi do utraty miejsc pracy, czy też zostaną stworzone inne, i dla kogo: niektóre badania mówią jedno, inne drugie. Jednak wśród firm technologicznych istnieje wyraźne zainteresowanie podsycaniem tej debaty. Możliwe, że to tylko ten sam stary błysk na patelni: widzimy coraz to nowe technologiczne słowa-klucze w coraz krótszych cyklach, które rzekomo wywracają wszystko do góry nogami. Czy ktoś pamięta NFT? Bitcoin? Kryptowalutę? Blockchain? Amerykański dziennikarz technologiczny Brian Merchant otrzymał tak wiele odpowiedzi na swoje publiczne pytanie o to, kto doświadczył zastąpienia swojej pracy przez sztuczną inteligencję , że przekształciło się to w kompleksowy projekt. Tak więc niczego z tego nie można całkowicie zignorować.
Nowy rząd federalny — z tą samą SPD w tym samym Ministerstwie Pracy, które odpowiadało za poprzednią kadencję — teraz śpiewa melodię firm technologicznych, które mają jeden główny interes: chcą mniej regulacji i mniej biurokracji. Nowy minister ds. cyfryzacji, Karsten Wildberger (CDU), właśnie wyraził to bardzo jasno w przemówieniu wygłoszonym przez stowarzyszenie branży IT Bitkom: Jego celem jest „bardziej praktyczna implementacja regulacji”. W tłumaczeniu oznacza to: Firmy powinny być mniej ograniczone przez regulacje. A zmniejszenie biurokracji oznacza po prostu mniej dokumentacji, (nawet) mniejszą przejrzystość w administracji i mniejszą ochronę praw pracowniczych, praw podstawowych i praw człowieka.
Prezydent USA Donald Trump był jednym z nich: w niedawno uchwalonym „Big Beautiful Bill” chciał zakazać wszelkich regulacji dotyczących AI na dziesięć lat – posunięciu, któremu Senat USA nieznacznie zapobiegło. Miałoby to wpływ nie tylko na miejsca pracy, ale także na wykorzystanie AI. Aby wymienić tylko jeden przykład spośród wielu: zautomatyzowane podejmowanie decyzji w procesach składania aplikacji o pracę, którego nie można kwestionować, ponieważ jest całkowicie niezrozumiałe, dlaczego oprogramowanie podjęło taką, a nie inną decyzję.
Oczywiście przedsiębiorcy technologiczni marzą o zastąpieniu ludzi oprogramowaniem z jak najmniejszą liczbą regulacji, bez konieczności martwienia się o łańcuchy dostaw lub prawa pracownicze. Chętnie przyjmą kilka dotacji, obniżone ceny prądu i programy zachęt na kolejne modne słowo. Produkty i usługi, które będą chcieli wtedy sprzedawać, prawdopodobnie nie będą już tak dobre jak wcześniej. Czyż nie byłoby miło móc porozmawiać z kimś tam po błędnie dostarczonej paczce z Amazon lub DHL, aby wyjaśnić błąd? Albo zapłacić tylko połowę ceny, gdy usługa jest o wiele gorsza niż kiedyś?
Jednocześnie nie byłoby nic złego w pozostawieniu części pracy maszynom – pod warunkiem, że jest to regulowane tak, aby wszyscy na tym skorzystali: mniej pracy, więcej czasu, ale jednocześnie wystarczający dochód. Ale to się nie stanie bez nowych zmagań pracowniczych. A kilka monopoli prawdopodobnie musiałoby zostać najpierw rozbitych.
nd-aktuell