Walizka Szostakowicza


Central Press/Hulton Archive/Getty
Czekał na aresztowanie. Zabierano mu jednego przyjaciela po drugim. Ludzie znikali nocą, a o zaginionych nigdy nie wspominano. Członkowie rodziny zostali już aresztowani: wujek, teściowa, szwagier – osoby mu bliskie i bliskie. Jego siostra była zmuszona opuścić męża, aby ratować siebie i rodzinę. Miał małe dziecko, a jego żona była w ciąży.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Na korytarzu zawsze stała spakowana walizka – znak, że był gotowy na śmierć lub nowe życie w nieznanym.
W końcu wezwano go do „Dużego Domu” przy Litejnym Prospekcie, budynku NKWD. Podczas przesłuchania zażądano od niego złożenia szczerych zeznań i przedstawienia listy osób zaangażowanych w spisek przeciwko Stalinowi. Następnie pozwolono mu wrócić do domu – była sobota – i doradzono, aby „przemyślał to do poniedziałku”. W poniedziałek dowiedział się, że prowadzący śledztwo został aresztowany.
Dziesiątki lat później, kiedy Dymitr Szostakowicz skomponował swoją XV Symfonię, nazwał ją najbardziej autobiograficznym ze swoich dzieł. Ta muzyka opowiada o jego życiu, o tym, co najważniejsze: zwycięstwie nad strachem przed śmiercią.
W twórczości Szostakowicza nie ma muzyki nieautobiograficznej. Miłość i namiętność, znajome ciepło dziecka, radość Bożego świata, bezsilność wobec ludzkiego zła, udawane oddanie władzy, skrywana nienawiść, tłumiona odraza, przetrwanie w kłamstwie. Całe jego życie w garści ulotnych dźwięków. XV Symfonia jest szczególna. Ostatnia. To jego spowiedź. Jego pokuta.
Wiedział dokładnie, co się wokół niego dzieje, a mimo to pisał muzykę, która służyła kłamliwej propagandzie. Nienawidził partii i wstąpił do niej. Gardził pachołkami sowieckiej władzy i wygłaszał pochlebcze przemówienia. Kiedy polecono mu rzucić kamieniem w prawego człowieka, zrobił to: podpisał gniewne deklaracje „sowieckiej inteligencji” przeciwko akademikowi Andriejowi Sacharowowi. Wiedział, że jest wykorzystywany jako ludzka twarz imperium niewolników. Ale wiedział też: jego muzyka pomagała niewolnikom przetrwać. Nie wszystkim, ale niektórym.
Wiedział, że w końcu czeka go zadośćuczynienie. Jego praca go usprawiedliwi.
Szostakowicz skomponował pierwszą część symfonii w czerwcu 1971 roku w szpitalu prowincjonalnym w Kurganie, mieście na Uralu. Pacjenci z całego kraju przybywali tam, aby odwiedzić lekarza Gawriiła Ilizarowa, który czynił cuda i ratował śmiertelnie chorych. W ostatnich latach życia kompozytor ciężko chorował. Doznał zawału serca i złamał nogę. W wyniku przewlekłego zapalenia rdzenia kręgowego doznawał postępującego paraliżu kończyn – choroby, której nie jest w stanie powstrzymać nawet współczesna medycyna. Nie mógł już grać na fortepianie.
Szostakowicz chce wierzyć w cud. Ilizarow obiecuje przywrócić mu zdrętwiałe dłonie za pomocą gimnastyki i cud się zdarza. Szostakowicz pisze ze szpitala: „Gawrił Abramowicz nie tylko leczy choroby, on uzdrawia ludzi”.
Ukończył pracę nad symfonią w lipcu w Riepinie, niedaleko Leningradu. Po leczeniu u Ilizarowa poczuł się znacznie lepiej, ale poprawa nie była trwała. Wiedział, że zostało mu bardzo mało czasu. W wywiadzie powiedział o Piętnastej: „To dziwne: skomponowałem ją w szpitalu, a potem, po wypisaniu na daczy, wiesz, zupełnie nie mogłem się od niej oderwać. To jeden z utworów, który mnie po prostu pochłonął i (...) być może jeden z niewielu moich utworów, które wydawały mi się jasne od pierwszej do ostatniej nuty; potrzebowałem tylko czasu, żeby ją zapisać”.
26 sierpnia Szostakowicz napisał do pisarki Marietty Szaginian: „Ciężko pracowałem nad symfonią. Płakałem, aż płakałem – nie dlatego, że była taka smutna, ale dlatego, że moje oczy były tak zmęczone. Poszedłem nawet do okulisty, który zalecił mi krótką przerwę w pracy. Ta przerwa była dla mnie bardzo ciężka. Kiedy praca idzie dobrze, przerwanie jej jest torturą”.
Pięć etapów zwycięstwa nad śmiercią to: zaprzeczenie. Gniew. Targowanie się. Depresja. Akceptacja. XV Symfonia to akceptacja. Ta muzyka to walizka Szostakowicza. Jest gotowy na śmierć lub nowe życie w nieznanym.
Ludzki strach przed śmiercią może zostać przezwyciężony tylko przez jedno: świadomość śmierci. Ta muzyka nie opowiada o rozpadzie ciała, lecz o świetle. Ona sama jest tym wiecznym światłem.
Po ukończeniu symfonii Szostakowicz napisał 16 września 1971 roku do swojego przyjaciela i biografa Krzysztofa Meyera: „Prawdopodobnie nie powinienem już komponować. A jednak nie mogę bez tego żyć”. Następnego dnia trafił do szpitala z powodu drugiego zawału serca.
Po ukończeniu piętnastej klasy przez półtora roku nie napisał ani jednej notatki. Po raz pierwszy w życiu całkowicie przestał pracować. Zostało mu bardzo mało życia. Badanie lekarskie zdiagnozowało raka. Przerzuty rozprzestrzeniły się już po całym ciele.
Muzykolodzy zwracają uwagę na bogactwo cytatów muzycznych w XV Symfonii – motywy Rossiniego i Wagnera, powtarzający się motyw Bacha w finale, nawiązania do Strawińskiego, Hindemitha i Mahlera. Ten kolaż jest nietypowy dla twórczości Szostakowicza i często określany jest jako enigmatyczny. Przywołuje on tych, do których się zwraca – nieśmiertelnych.
W jego listach mowa jest o „dokładnych cytatach” z twórczości Beethovena. Pokolenia badaczy analizowały dzieło w najdrobniejszych szczegółach i analizowały każdą nutę, ale nie znajdując żadnych bezpośrednich odniesień do Beethovena, nadal nie byli w stanie zrozumieć, co Dymitr Szostakowicz miał na myśli.
Beethoven to rozumiał. To nie jest symfonia pożegnalna. To symfonia spotkania.
Michaił Szyszkin , urodzony w Moskwie w 1961 roku, jest laureatem najważniejszych rosyjskich nagród literackich. Od 1995 roku mieszka w Szwajcarii. Jest jednym z najwybitniejszych rosyjskich krytyków Putina na emigracji.
nzz.ch