4 mld zł z KPO na sprzęt dla szkół. „Prezent jak w legendzie o złotej kaczce”

- 2,4 mld zł ma kosztować sprzęt do pracowni AI i STEM dla szkół. NASK, czyli podległy resortowi cyfryzacji instytut badawczy, ogłosił właśnie mega przetarg na 16 tys. takich laboratoriów.
- To nie koniec wydatków. 1,4 mld zł rząd wyda na laptopy i tablety dla placówek. Centrum Obsługi Administracji Rządowej wyłoniło w środę wykonawców.
- Urządzenia finansowane są z KPO i mają trafić do szkół do czerwca 2026 r.
- Krótkie terminy konsultacji listy sprzętu, przetarg ogłaszany w szczycie sezonu urlopowego, brak programów edukacyjnych czy szkoleń - to tylko niektóre zastrzeżenia, jakie do programów mają eksperci, z którymi rozmawiamy.
- Pracownie AI, laptopy i tablety to prezent jak w legendzie o złotej kaczce. Biedny szewc dostaje sakiewkę z pieniędzmi, ale wszystko musi wydać w jeden dzień - tak cyfryzacyjne zakupy dla szkół podsumowuje Rafał Lew-Starowicz z fundacji EdTech i członek Rady ds. informatyzacji przy Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Rząd w ciągu roku zamierza wyposażyć placówki w urządzenia warte ponad 4 mld zł. Dostawy trzeba jednak organizować w pośpiechu. To efekt opóźnień związanych z Krajowym Planem Odbudowy. Za część odpowiada jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego. Część to efekt urzędniczej obstrukcji obecnej ekipy.
Każdy uczeń z własnym laptopem. Zakupy jednak nie z KPOPieniądze na cyfryzację edukacji w KPO zapisano za czasów Mateusza Morawieckiego. Ich uruchomienie opóźniło się jednak, bo w unijnych wydatkach wprowadzona została tzw. zasada warunkowości - uzależniono przekazanie pieniędzy od przestrzegania praworządności w państwach członkowskich. Argument ten był wykorzystywany przez Komisję Europejską w kontekście sporu o sądownictwo w Polsce.
Rząd Mateusza Morawieckiego nie złożył jednak nawet wniosku o wypłatę. Choć pieniądze chciał wydać - przed wyborami w 2023 r. Przemysław Czarnek i Janusz Cieszyński (ówcześni ministrowie edukacji i cyfryzacji) ogłosili, że każdy czwartoklasista dostanie do ręki własnego laptopa. Pierwsze zakupy miały być finansowane właśnie z KPO, kiedy płatności zostałyby odblokowane.
Sprzęt kupiono za 1,2 mld zł, kandydujący z PiS posłowie korzystali z okazji, by pojawiać się na uroczystościach przekazywania ich uczniom w swoich okręgach. Później okazało się, że KE na taką formę się nie zgodziła. Wydatki pokrył Polski Fundusz Rozwoju.
Zapisy o wydatkach na cyfryzację edukacji w KPO jednak zostały. Po zaprzysiężeniu nowego rządu w grudniu 2023 r. zaczął się wyścig z czasem, by dostosować krajowe programy tak, by pieniądze wydać.

Kierowane przez Barbarę Nowacką i Krzysztofa Gawkowskiego resorty edukacji i cyfryzacji w lutym 2024 r. wstrzymały negatywnie oceniony przez KE program „Laptop dla ucznia”. Na konferencji prasowej politycy obiecali, że jeszcze w czerwcu tego samego roku przedstawią jego poprawioną wersję. Tak się nie stało.
Przepisy anulujące rozdawanie laptopów trafiły do ustawy powodziowej we wrześniu. Rozporządzenie wprowadzające nowy program - „Cyfrowy uczeń” zostało przygotowane dopiero 11 sierpnia 2025 r. 14 miesięcy po pierwotnej deklaracji.
W międzyczasie trwały jednak przygotowania do zakupów sprzętowych. MEN przyjęło „Politykę cyfrowej transformacji edukacji”, czyli uchwałę, która mówiła o tym, jak cyfryzować szkołę. Przeszła, choć w konsultacjach społecznych negatywnie ocenił ją m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego. Polskie Towarzystwo Informatyczne alarmowało, że jest tak zła, że w ogóle nie nadaje się do przyjęcia przez rząd. MEN potrzebowało jej jednak jako podkładki dla KE - była kamieniem milowym w KPO.
Dokumenty pozwoliły uzyskać zgodę KE na wydatkowanie pieniędzy z planu. W maju 2025 r. Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło megaprzetarg na laptopy, tablety i laptopy przeglądarkowe, które trafią do publicznych placówek (a nie do ręki uczniów jak ostatnio) do końca przyszłego roku szkolnego. Późno, bo - jak skarżyli się nam urzędnicy MC - MEN zwlekało z przygotowaniem listy szkół potrzebnej do tego, by go uruchomić.
Wartość? 1,7 mld zł. Tylko w tym przetargu lista zakupów to: 404 tys. laptopów, 110 tys. laptopów przeglądarkowych i 220,5 tys. tabletów. W środę 13 sierpnia Centrum Obsługi Administracji Rządowej, które prowadziło ten przetarg, ogłosiło wyniki. Ale to nie koniec listy zakupów z KPO.

Inny gigantyczny przetarg prowadzi podległy resortowi cyfryzacji państwowy instytut badawczy NASK. Za 2,4 mld zł ma kupić sprzęt do wyposażenia pracowni sztucznej inteligencji w 12 tys. szkół oraz pracowni przyrodniczych (STEM) w kolejnych 4 tys. placówek.
Prace nad tym zamówieniem miały zaskakujące tempo. Na przełomie grudnia i stycznia MEN dał jedynie pięć dni roboczych na konsultację tego, co ma znaleźć się w pracowniach (resort przygotował jeden wariant zestawu dla AI i trzy dla STEM - dyrektorzy szkoły mają wybierać, który chcą dostać). Termin nieznacznie wydłużono po głosach sprzeciwu z rynku.
Dwa miesiące później, w marcu, zestawy w ramach dialogu z rynkiem konsultował także NASK. A potem na pięć miesięcy w sprawie zakupów zapadła cisza.
Roboty kupowano wcześniej. Nie wiadomo, jakie dały efektyW projektach unijnych harmonogram projektów jest znany wcześniej, producenci mogą przygotować się na zwiększone dostawy. Tu działo się to chaotycznie, finalnie przetarg ogłoszono w szczycie sezonu urlopowego. Na koniec wyszedł z tego głównie program dla zagranicznych producentów sprzętu i współpracujących z nimi dostawców, którzy mogą liczyć na zwiększenie liczby dostępnego sprzętu z dnia na dzień - zauważa Lew-Starowicz.
W dodatku przedsiębiorcy, którzy obserwują przetarg, dopatrzyli się zmian w specyfikacji zestawów do szkolnych pracowni. Z listy zakupów przedstawionej przez NASK zniknęły obecne tam wcześniej programowalne roboty. Jednej z zainteresowanych przetargiem instytucji, NASK tłumaczył, że wyrzucił je, bo do szkół trafiały one już z innego programu - „Laboratoria Przyszłości”.
Chodziło o miliard złotych, który wpompowano w urządzenia dla szkół za czasów Przemysława Czarnka, w latach 2021-2022. Pieniądze pochodziły z Funduszu Przeciwdziałania Covid-19. Inaczej niż w KPO, placówki dostawały wtedy gotówkę do ręki i same mogły ją wydać na ściśle określony przez resort katalog sprzętu. W tym - właśnie roboty czy drukarki 3D.
Program został negatywnie oceniony przez Najwyższą Izbę Kontroli. Z raportu NIK wynika, że pieniądze - owszem - przyznano, ale nikt nie wie, jakie to przyniosło rezultaty. Ministerstwo nie prowadziło monitoringu. Co więcej nie wiadomo, dlaczego na liście do kupienia znalazły się takie, a nie inne sprzęty. „Proces początkowego kompletowania katalogu nie został jednak udokumentowany” - pisała NIK.
Busy miały jeździć i uczyć, zaparkowały pod SGGWLaboratoria Przyszłości krytykowano także dlatego, że razem ze sprzętem nie poszły programy edukacyjne ani szkolenia dla nauczycieli. Te protezowano później kolejnym programem - „Mobilne Laboratoria Przyszłości”.
Edukatorzy mieli jeździć po szkołach z demonstracjami i wsparciem dla nauczycieli. Początkowo robili to wynajętymi busami, w ostatnich dniach trzytygodniowego rządu Mateusza Morawieckiego Centrum GovTech (CGT) odpowiedzialne za projekt kupiło 16 pojazdów.
Po zmianie władzy pomysł zarzucono, edukatorzy poszli na bruk, a busy na kilkanaście miesięcy zaparkowały w warszawskiej SGGW. Przyczyna? Bałagan w administracji, jaki powstał po podziale Ministerstwa Edukacji i Nauki na MEN i MNiSW. Odpowiedzialne za projekt z dziedziny edukacji CGT przypisano do naukowego MNiSW. Tam nie znaleziono nowego pomysłu na wykorzystanie zespołu i sprzętu. Szkoły zostały więc z drogimi zakupami, ale bez wsparcia.
Na razie wygląda na to, że powtarzane są te same błędy. Resorty dopiero obiecują szkolenia w przyszłości, ale nie uzależnia się np. przyznawania sprzętu od tego, czy w szkole ktoś nauczy się go wykorzystywać - mówi WNP Piotr Mieczkowski, członek zarządu Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji (KIGEiT).
- Ministerstwo Cyfryzacji zrobiło swoją część roboty. Teraz Ministerstwo Edukacji zdecydowanie powinno takie szkolenia uruchomić - przyznaje Michał Kanownik, prezes zarządu Związku Cyfrowa Polska, organizacji reprezentującej m.in. największych producentów elektroniki: Acer, Dell, HP czy Samsunga.
„Rozdanie sprzętu bez treści to będzie zła powtórka”Jak zwraca uwagę Mieczkowski, w przetargu ogłoszonym przez NASK nie ma też wymogu, by sprzęt zawierał edukacyjne materiały. To kolejny wymóg, który zniknął ze specyfikacji urządzeń - podobnie jak roboty, był jeszcze kiedy listę zakupów dla pracowni AI konsultował MEN. Zapytaliśmy w resorcie i NASK, dlaczego w zamówieniu nie ma już słowa „kontent”. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
- Mam nadzieję, że takie materiały edukacyjne się pojawią, np. w ramach programu „Cyfrowy uczeń”, który właśnie ogłoszono, bo rozdanie sprzętu bez treści to będzie zła powtórka z czasów poprzedniego rządu - przekonuje Mieczkowski.
O szkoleniach dla szkół mówi też Lew-Starowicz z Fundacji EdTech.
- Kiedy robiliśmy diagnozę, jak szkoły wykorzystują technologie informacyjno-komunikacyjne, okazało się, że używa się ich głównie na lekcjach informatyki. Jeśli podchodzimy do cyfryzacji szkoły na serio, powinno się zwiększyć wykorzystanie ich również na innych przedmiotach. Do tego jednak szkoły potrzebują wsparcia - przekonuje.
MEN zapowiada, że szkolenia będą z innych unijnych programów. Wykorzystanie sprzętu na lekcjach ma natomiast zwiększyć się po reformie podstaw programowych, która ruszy w 2026 r. Póki co resort dopiero nad nią pracuje.
wnp.pl