Felix Baumgartner: pionier stratosfery i politycznie polaryzujący podróżnik transgraniczny

Sportowiec ekstremalny zginął w wypadku we Włoszech w wieku 56 lat. Ostatniej jesieni – tragiczny koniec kontrowersyjnego, wyjątkowego sportowca. Nekrolog.
„Zginął tak, jak żył”. Tak w skrócie można opisać życie sportowca ekstremalnego Felixa Baumgartnera – człowieka, który skoczył ze stratosfery, zjednoczył społeczeństwo i tragicznie zmarł wczoraj we Włoszech. 56-letni Austriak podobno stracił kontrolę nad swoją paralotnią po tym, jak nagle poczuł się źle. Rozbił się w hotelowym basenie i zginął na miejscu.
Wirusowe gęsia skórka w czasie rzeczywistymŚwiat znał jego nazwisko co najmniej od 14 października 2012 roku. Tego dnia setki milionów ludzi na całym świecie oglądało w telewizji, jak pochodzący z Salzburga skoczek wzniósł się na krawędź kosmosu w specjalnym skafandrze kosmicznym, zamknięty w kapsule ciśnieniowej i przymocowany do balonu wypełnionego helem – a następnie wykonał skok z wysokości prawie 39 kilometrów. Red Bull Stratos stał się wydarzeniem na żywo o zasięgu globalnym. W samych Niemczech skok obejrzało w telewizji ponad siedem milionów osób, a wiele więcej na YouTube.
Baumgartner stanął w swojej kapsule, otworzył drzwi i wypowiedział słowa, które zostaną zapamiętane: „Wiem, że cały świat teraz na mnie patrzy. I chciałbym, żeby mogli zobaczyć to, co ja widzę teraz. Czasami trzeba wznieść się wysoko, żeby zrozumieć, jak mały się jest. Wracam teraz do domu”.
Potem skoczył – i wkrótce potem zaczął wirować. Świat wstrzymał oddech. Gdyby zemdlał, byłby to jego koniec. Ale ustabilizował się, otworzył spadochron w porę – i wylądował bezpiecznie. Moment, który wielu nazwało „lądowaniem na Księżycu XXI wieku”. Tym skokiem pobił kilka rekordów świata: najwyższy załogowy lot balonem, najwyższy skok ze spadochronem – i jako pierwszy człowiek przekroczył barierę dźwięku w swobodnym spadku. Bez żadnej pomocy.
Urodzony 20 kwietnia 1969 roku w Salzburgu, Baumgartner początkowo kształcił się na mechanika samochodowego. Służył w austriackich siłach zbrojnych przez pięć lat – ale nigdy nie dogadywał się z władzami. Szybko pochłonęło go przestworza: jego pasja do base jumpingu zaprowadziła go między innymi do Millennium Tower w Wiedniu , pomnika Chrystusa Zbawiciela w Rio, Taipei 101 i wież Petronas w Kuala Lumpur . Później przeleciał kanał La Manche na karbonowych skrzydłach – bez silnika, wykorzystując jedynie siłę mięśni i wiatru. Baumgartner był współczesnym Ikarem, zbliżając się do słońca bardziej niż ktokolwiek inny – i wciąż bezpiecznie lądując.
Co było w dużej mierze nieznane poza Austrią : Baumgartner był nie tylko sportowcem ekstremalnym, ale także kontrowersyjnym politycznie. Od wyborów prezydenckich w 2016 roku, kiedy publicznie poparł kandydata FPÖ, Norberta Hofera, stało się jasne, że był również ideologicznie gotowy na ten krok. W klimacie, w którym celebryci przeważnie sympatyzują z partiami lewicowymi (lub po prostu milczą), jego zaangażowanie w prawicę było tematem tabu.
Hofer podziękował mu pośmiertnie w czwartek – podobnie jak lider FPÖ Herbert Kickl , który nazwał go „gorącym patriotą”. Dalsze wyrazy żalu napłynęły od innych członków Partii Wolności – ale pozostali oni jedynymi tego dnia. Zmarł jeden z najsłynniejszych synów Republiki Alpejskiej, ale kanclerz Christian Stocker (ÖVP), wicekanclerz i minister sportu Andreas Babler (SPÖ) oraz prezydent federalny Alexander Van der Bellen (dawniej z Partii Zielonych) milczeli.
Reputacja Baumgartnera w sferze politycznej i medialnej została poważnie nadszarpnięta od 2016 roku. Jego krytyczne wypowiedzi na temat polityki migracyjnej, Unii Europejskiej, a ostatnio pandemii koronawirusa, polaryzowały opinie – między innymi dlatego, że często przyjmował prawicowo-populistyczne narracje i uciekał się do typowej barowej retoryki. Wyrażał również sympatię do ruchu identytarystycznego. Regularnie atakował media; na przykład nazwał dziennikarza Floriana Klenka „kompletnym idiotą” – za co został skazany za zniesławienie w 2024 roku. Baumgartner zawsze określał siebie jako patriotę i podkreślał, że nie jest rasistą. Dla krytyków – zwłaszcza z lewicy – szybko stał się persona non grata.
W Niemczech doszło do wymiany zdań z satyrykiem Janem Böhmermannem . W 2012 roku satyryk wyśmiał stratosferyczny skok, a w 2016 roku oświadczył, że Baumgartner „spadł z kosmosu prosto w prawicowy narożnik”. Böhmermann odpowiedział, nazywając Böhmermanna „klaunem systemowym” i „klaunem”.
Idę już do domu.
Życie Baumgartnera zawsze było balansowaniem między triumfem a upadkiem. Fakt, że jego ostatni upadek doprowadził do hotelowego basenu, wydaje się makabryczny – niemal karykaturalny, a jednak gorzko poważny. Ostatnio mieszkał w Szwajcarii z powodu sporu podatkowego z austriackimi władzami skarbowymi. Felix Baumgartner był człowiekiem, który zawsze odważył się skoczyć – nawet gdy inni dawno by się cofnęli. Był niespokojny, emocjonalny, kontrowersyjny – i niezapomniany. Dla niektórych lepiej byłoby, gdyby częściej milczał; dla innych był bohaterem, który przekroczył właściwe granice. Ostatecznie pozostaje: „Wracam teraz do domu”. Słowa, które wypowiedział w stratosferze, stały się teraz gorzką prawdą. Felix Baumgartner w końcu wrócił do domu – do miejsca, gdzie kończy się swobodny upadek.
Masz jakieś uwagi? Napisz do nas! [email protected]
Berliner-zeitung