Tańczą sambę z Europejczykami: dlaczego drużyny z Brazylii są tak silne na Klubowych Mistrzostwach Świata


„Piłkarski cmentarz jest pełen faworytów” – Renato Paiva pewnie oświadczył na początku Klubowych Mistrzostw Świata w USA. Przekaz portugalskiego trenera Botafogo FR z Rio de Janeiro na temat rzekomo jasnej równowagi sił w piłce nożnej między Europą a Ameryką Południową był jasny: Arogancja często prowadzi do porażki. I jak dotąd to Brazylijczycy tańczą sambę z Europejczykami.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Cztery brazylijskie kluby zakwalifikowały się do międzykontynentalnych rozgrywek, z których trzy niespodziewanie awansowały do 1/8 finału. Postępy Botafogo są szczególnie imponujące: klub zajął drugie miejsce w prawdopodobnie najtrudniejszej grupie fazy grupowej, za Paris Saint-Germain, ale przed Atlético Madryt.
Ponadto Palmeiras i Flamengo wyłoniły się jako zwycięzcy grup. Fluminense również awansowało do następnej rundy dzięki remisowi w ostatniej kolejce. To, co zobaczyli, ilustruje siłę Brazylii, powiedział trener Fluminense Renato Gaúcho.
Botafogo symbolizuje profesjonalizacjęRozwój brazylijskich klubów piłkarskich, od dawna uważanych przede wszystkim za wylęgarnię najlepszych europejskich klubów, rozpoczął się od daleko idącej zmiany legislacyjnej wprowadzonej przez rząd. W sierpniu 2021 r. ówczesny prezydent Jair Bolsonaro ogłosił, że kluby, zarejestrowane niemal wyłącznie jako stowarzyszenia obywatelskie non-profit, mogą zlecić na zewnątrz swoje działy piłkarskie i przekształcić je w Sociedade Anônima do Futebol (SAF), rodzaj korporacji.
Reformę ułatwiła katastrofalna sytuacja finansowa klubów podczas pandemii koronawirusa, kiedy ich łączne długi osiągnęły około dwóch miliardów euro. Do tego czasu statut klubu uniemożliwiał inwestorom zewnętrznym wejście do firmy. Klubami zarządzali urzędnicy wybierani przez członków na zasadzie rotacji.
Nowa organizacja miała pomóc klubom przyciągnąć inwestorów z całego świata. Zezwalając na sprzedaż akcji, brazylijska piłka nożna miała nadzieję na profesjonalizację zarządzania klubem. Jednym z pierwszych klubów, które podążyły tą drogą, był czcigodny, ale zmagający się z problemami Botafogo.
Klub Sugarloaf Mountain wyprodukował dotychczas najwięcej brazylijskich zawodników międzynarodowych, w tym nieomylnego dryblera Garrinchę. Niedługo po otwarciu rynku amerykański przedsiębiorca technologiczny John Textor, za pośrednictwem swojej Eagle Football Holdings – będącej również właścicielem Olympique Lyon, który właśnie spadł z ligi – kupił udziały w wówczas mocno zadłużonym klubie drugiej ligi.
Textor, 59 lat, zainwestował znaczną dwucyfrową kwotę milionów w Botafogo, aby ulepszyć zarówno drużynę, jak i jej infrastrukturę. Przede wszystkim Botafogo skorzystało z sieci Textora, jego wiedzy i rozległej bazy danych graczy i trenerów.
Klub awansował bezpośrednio w 2022 roku. A zaledwie dwa lata później wygrał ligę brazylijską i Copa Libertadores, południowoamerykański odpowiednik Ligi Mistrzów. W finale klub pokonał Atlético Mineiro, które wcześniej podążyło podobną drogą.
Fluminense rozważa obecnie również pozyskanie zewnętrznych inwestorów; Palmeiras i Flamengo z kolei pokazują, że sukces można osiągnąć również przy wykorzystaniu tradycyjnych struktur klubowych.
Jednak pozytywny wpływ inwestorów na całą ligę jest jak dotąd bezsporny. Brazylijskie kluby widocznie się rozwinęły – widać to na Klubowych Mistrzostwach Świata w lepszej pracy zespołowej i solidnej strukturze taktycznej. Brazylijskim piłkarzom nigdy nie brakowało motywacji, konkurencyjności i indywidualnego talentu.
Transformacja ta znajduje również odzwierciedlenie w zwiększonej sile finansowej klubów. Teraz są w stanie dokonywać większych transferów i zatrzymywać talenty na dłużej.
W zeszłym sezonie Botafogo podpisało kontrakt z pomocnikiem Thiago Almadą za 19,5 mln € z amerykańskiego klubu MLS Atlanta United i wypożyczyło go do klubu partnerskiego Lyon zimą. Bramkarz Igor Jesus postanowił pozostać w Botafogo zimą, ale teraz na horyzoncie widać transfer.
Ponadto, pół roku temu klub sprzedał napastnika Luisa Henrique, którego Botafogo wcześniej podpisało za 16 milionów euro. Trafił do Sankt Petersburga za dwa razy tyle.
Obrazy Kiyoshi Mio / Imagn
Javier Mascherano, były argentyński reprezentant i obecny trener drużyny Inter Miami, która grała w 1/8 finału Klubowego Pucharu Świata , zauważył, że brazylijskie kluby cieszą się obecnie znaczną przewagą ekonomiczną w Ameryce Południowej: W ojczyźnie Mascherano kluby nadal muszą być organizacjami non-profit. Brazylijczycy niedawno wygrali mistrzostwa kontynentalne sześć razy z rzędu — bezprecedensowa passa.
Nowe ambicje, ogromna baza fanów i ogólna gorączka piłkarska w kraju doprowadziły magazyn Economist do stwierdzenia, że brazylijska liga może stać się następną Premier League. Przynajmniej w Ameryce Południowej ten ambitny pogląd z pewnością jest prawdziwy. Brazylia jest zdecydowana wykorzystać tę euforię: kraj oficjalnie wyraził zainteresowanie FIFA, światowym organem zarządzającym piłką nożną, organizacją następnych Klubowych Mistrzostw Świata.
Brazylia już zapewniła sobie miejsce w pierwszej ósemce najlepszych drużyn tego turnieju, ponieważ Botafogo i Palmeiras zmierzą się ze sobą w 1/8 finału. Ta sytuacja zainspirowała ikonę futbolu Tostão do poetyckiego żartu w gazecie Folha de São Paulo: „Czy możesz sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby brazylijski klub wygrał turniej?” Wtedy cmentarz rzeczywiście byłby pełen europejskich klubów.
nzz.ch