Jest wielką nadzieją Niemiec w ataku: Nick Woltemade błyszczy na Mistrzostwach Europy U-21


Nick Woltemade był podziwiany z wielu perspektyw. 23-latek z VfB Stuttgart reprezentuje bardzo rzadki gatunek: piłkarza o niezwykłych proporcjach, takich, jakich można by się spodziewać w koszykówce. Napastnik ze Stuttgartu ma 1,98 metra wzrostu, ale w żadnym wypadku nie jest postacią taką jak Peter Crouch , równie długoletni napastnik reprezentacji Anglii, który zawsze wydawał się trochę niezdarny. Raczej to jego zwinność i techniczny geniusz, których nie można by się spodziewać po zawodniku o takiej budowie ciała.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Woltemade strzelił jedenaście goli w Bundeslidze w zeszłym sezonie. Obecnie ma przed sobą prestiżowy etap: Mistrzostwa Europy U21 na Słowacji. Tam Niemcy awansowali do finału przeciwko Anglii, wygrywając 3-0 z Francją w środę wieczorem. Woltemade dorzucił gola, aby wynik był 2-0 – jego szósty w turnieju. Niemiecka drużyna U21 z pewnością nie będzie słabsza w finale, ale w ostatnich czasach Niemcy mogą domagać się swojego miejsca dzięki pewnemu stopniowi prawa zwyczajowego: jest to ich czwarty finał od 2017 roku i wygrali dwa z trzech poprzednich finałów.
Pytanie, dlaczego stowarzyszenie, którego juniorskie drużyny odniosły fenomenalny sukces w ciągu ostatniej dekady, zmaga się ze swoją seniorską drużyną narodową, jest samo w sobie fenomenem. Jednym z powodów, nie jedynym, ale wielokrotnie cytowanym, jest brak środkowego napastnika o międzynarodowym kalibrze.
I właśnie tu pojawia się Woltemade, który dwukrotnie wystąpił w seniorskiej drużynie pod wodzą trenera Juliana Nagelsmanna. Żaden inny niemiecki piłkarz nie ma obecnie większych nadziei niż on, a uważa się, że będzie w stanie rozwiązać kryzys w środku ataku na najbliższe kilka lat.
Wysokie oczekiwania nie są bez powodu. Oprócz fenomenalnego opanowania Woltemade ma dar znajdowania zawsze właściwego miejsca na boisku piłkarskim — pod tym względem nie różni się wcale od Thomasa Müllera.
Prawdziwy środkowy napastnik: Kiedy ostatni raz niemiecka reprezentacja miała takiego? Niektórzy z pewnością twierdzą, że Niclas Füllkrug, który gra w West Ham United w Premier League, jest dość klasycznym przykładem tego typu , ale Füllkrug raczej nie spełni potrzeb drużyny narodowej z ambicjami tytułowymi. Jest wieloma rzeczami, ale na pewno nie jest napastnikiem światowej klasy.
Trzeba się cofnąć daleko wstecz, aby znaleźć napastnika tego kalibru w historii DFB. To, co kiedyś było siłą Niemców, teraz jest ich największą słabością. Kiedyś kandydatami byli Uwe Seeler, Gerd Müller, później Horst Hrubesch, Klaus Fischer i Karl-Heinz Rummenigge. Nie ma potrzeby dyskutować o cechach Rudiego Völlera, który odniósł sukces nie tylko w Bremie, ale także we Włoszech z AS Roma i Marsylią. A Jürgen Klinsmann, technicznie dość ograniczony, ale tym bardziej zdeterminowany, był również graczem o międzynarodowej renomie. Ten ostatni w szczególności zbierał tytuły również poza Bundesligą – w najsilniejszych ligach swoich czasów.
Klose był ostatnim niemieckim napastnikiem najwyższej klasyOstatnią osobą, która pełniła tę rolę, przynajmniej w reprezentacji, był Miroslav Klose. Dziś pełen pasji i melancholii trener 1. FC Nürnberg. W niemieckiej reprezentacji działał całkowicie niezależnie od sytuacji w każdym klubie, która nie zawsze była najlepsza. Żaden inny piłkarz nie strzelił więcej goli na mistrzostwach świata, nawet Ronaldo Starszy.
Znakomita kariera Klosego w reprezentacji narodowej zakończyła się ponad dekadę temu zwycięstwem w Pucharze Świata w Brazylii. Jego kluczowa rola w drużynie, która zdobyła Puchar Świata w 2014 r., nie była tym, co wyobrażał sobie ówczesny trener Joachim Löw. Era ta została naznaczona eksperymentem znanym jako „fałszywa dziewiątka” — zamaskowany napastnik.
Hiszpania wygrała w ten sposób Mistrzostwa Europy w 2012 roku, bez tradycyjnego środkowego napastnika, ale ze zmiennością w grze ofensywnej, której żaden inny przeciwnik nie mógł dorównać. Niezawodnie przechytrzyli przeciwników, a następnie delikatnie umieścili piłkę za linią bramkową. Niemcy również próbowali tego podejścia, choć bardziej z konieczności. Fakt, że Klose wrócił do formy w 2014 roku, był dla DFB wielkim szczęściem w historii piłki nożnej.
Ale od tamtej pory luka była rażąca. Mario Gómez, były napastnik Stuttgartu i Monachium, nigdy nie był w stanie jej zamknąć, a wszystko, co nastąpiło później, wydawało się prowizorycznym ruchem. Podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Europy, były piłkarz Bremy i Dortmundu Niclas Füllkrug miał wypełnić lukę. To strzelec, który się nie waha, ale nie ktoś, kto mógłby łatwo znaleźć się wśród świetnych niemieckich napastników.
DFB zbagatelizował sytuacjęKiedy ekspert telewizyjny Lothar Matthäus poruszył kwestię niemieckiego ataku latem 2024 r., ówczesny asystent trenera Sandro Wagner interweniował telefonicznie w przerwie meczu. Zwrócił uwagę, najwyraźniej stanowczo, że Niemcy mają kilku najlepszych napastników. Zdziwiony Matthäus sprostował swoją opinię , ale koncepcja „klasy światowej według języka” okazała się mało przydatna.
Teraz Nick Woltemade. Jego wyzwaniem jest nie tylko zaistnienie w futbolu na najwyższym poziomie, ale także przekonanie ludzi, że jest czymś więcej niż mitycznym stworzeniem futbolu: fenomenalnie dobrym napastnikiem, którego każda drużyna mogłaby wykorzystać.
nzz.ch